Spokojny wtorkowy poranek w Szkole Podstawowej nr 23 w Szczecinie zamienił się w scenę grozy. W jednej z szatni zapaliła się bateria telefonu komórkowego. W rezultacie aż 26 uczniów zostało poszkodowanych – w tym czworo trafiło do szpitala. Wszystko wydarzyło się błyskawicznie. Zwykła zabawa telefonem zakończyła się błyskami, duszącym dymem i przerażeniem uczniów.

Fot. Warszawa w Pigułce
Z relacji wynika, iż dzieci bawiły się telefonem w szatni, gdy nagle z urządzenia buchnął ogień. Chwilę później szatnię wypełnił dym, a przerażone dzieci zaczęły uciekać. Na miejsce natychmiast wezwano służby. Aż sześć zespołów ratownictwa medycznego pojawiło się pod szkołą, by udzielić pomocy poszkodowanym.
Czworo uczniów – z dusznościami, bólem w klatce piersiowej i zawrotami głowy – trafiło do szpitala. Reszcie pomocy udzielono na miejscu. Jak podkreśla rzeczniczka pogotowia, dzieci były przerażone, a sytuacja wymagała błyskawicznego działania.
Policja prowadzi dochodzenie – zawinił telefon czy człowiek?
Policjanci z Komisariatu Szczecin-Dąbie natychmiast rozpoczęli dochodzenie. Wiadomo, iż urządzenie było w rękach dzieci, ale czy zostało niewłaściwie użyte? A może zawiodła technologia? Mundurowi rozważają wszystkie scenariusze – od wadliwej baterii po potencjalne naruszenie zasad bezpieczeństwa.
Jak zawsze w przypadku małoletnich, sprawą zajmie się też sąd rodzinny. Szkoła z kolei zapowiada przegląd zasad bezpieczeństwa i nowych procedur.
Eksperci biją na alarm – czas na lekcje o bezpieczeństwie technologicznym
Incydent pokazuje brutalnie, iż edukacja o ryzykach związanych z technologią to dziś konieczność, a nie opcja. Dr Anna Kowalska, specjalistka ds. edukacji cyfrowej, podkreśla: „To ostrzeżenie dla całej Polski. Szkoły muszą zacząć traktować bezpieczeństwo technologiczne równie poważnie jak ewakuację przeciwpożarową.”
Rodzice z kolei zadają sobie pytanie – czy ich dzieci są bezpieczne w szkole, gdy w plecakach noszą potencjalne zagrożenia?
Społeczność w szoku, rodzice domagają się zmian
Wydarzenia z ulicy Mierniczej rozgrzały lokalne fora i grupy w mediach społecznościowych. Rodzice domagają się szybkich działań – nie tylko wyjaśnienia sprawy, ale również wdrożenia nowych zasad dotyczących używania telefonów na terenie szkoły.
„To mogło przytrafić się każdemu dziecku. Nie można dłużej zamiatać tematu pod dywan” – mówi matka jednego z uczniów.
Czy to pierwszy sygnał ostrzegawczy?
Eksplozja telefonu komórkowego w szkolnej szatni pokazuje, jak nieprzewidywalne mogą być urządzenia, które towarzyszą dzieciom na co dzień. Wśród dymu i paniki rodzi się pytanie: czy dzisiejsze szkoły są gotowe na realne zagrożenia epoki telefonów?
To nie był scenariusz z filmu science-fiction, tylko rzeczywistość, która wydarzyła się w polskiej szkole. I która może wydarzyć się wszędzie, jeżeli nie wyciągniemy z niej wniosków.
Źródło: PAP/warszawawpigulce.pl