Po dwóch latach trawnik przy Warzelniczej na Białołęce zmienił się w wielkie klepisko. Powodem jest dzikie parkowanie. W okolicy stoją nowe bloki oraz szkoła podstawowa.
Mieszkańcy przyznają, iż w okolicy bardzo brakuje miejsc parkingowych i kierowcy zostawiają je, gdzie tylko się da.
— Części mieszkańców deweloper nie sprzedał miejsc postojowych, pomimo tego iż bardzo chcieli je kupić. Muszą gdzieś trzymać samochody, więc stoją albo przy kanałku, albo na pasie zieleni — usłyszał nasz reporter od jednej z mieszkanek.
Nielegalne parkowanie gwałtownie nie zniknie?
Zdaniem Marka z grupy Stop Cham problem nielegalnego parkowania gwałtownie nie zniknie, gdy w stołecznej straży miejskiej jest prawie 300 wakatów.
— Mieszkańcy muszą czekać dniami i godzinami na przyjazd patrolu do ich zgłoszeń. Z tego względu konieczne są natychmiastowe podwyżki dla strażników miejskich, żebyśmy mogli 300 wakatów jak najszybciej wypełnić oraz żeby mieszkańcy mogli oczekiwać sprawnej interwencji w sprawie patoparkujących — mówi Marek z grupy Stop Cham.
Strażnik miejski może nałożyć na nielegalnie zaparkowany pojazd mandat do 500 złotych.