Jakie oszczędności może przynieść ograniczenie dużych inwestycji w Krakowie? Czy hierarchia remontów uwzględniająca miejsca użyteczności publicznej, takie jak przedszkola, jest możliwa do realizacji? I jak miasto zamierza poradzić sobie z obsługą zadłużenia wynoszącego 380 milionów złotych rocznie? O tych i innych wyzwaniach budżetowych rozmawiamy z przewodniczącym Rady Miasta Krakowa Jakubem Koskiem.
KRKnews.pl: Poznaliśmy budżet na przyszły rok. Prezydent Miszalski na niedawnym spotkaniu z mieszkańcami Podgórza ponownie przyznał, iż budżet jest bardzo trudny. Czy zgadza się Pan z tą opinią?
Przewodniczący RMK Jakub Kosek: Tak, zgadzam się. Budżet jest rzeczywiście trudny, co wynika z wielu wyrzeczeń i ograniczeń. Po raz pierwszy od dłuższego czasu mamy sytuację, w której niektóre planowane zadania nie zostały uwzględnione w budżecie, a wszystko to jest konsekwencją ogólnej sytuacji finansowej miasta.
Jeśli będziemy postępować w obecnym tempie, to na koniec kadencji przestaniemy się zadłużać i rozpoczniemy spłatę długu. To bardzo ważne, ponieważ koszty obsługi zadłużenia przy obecnym poziomie są znaczące. Aż 380 milionów złotych – to naprawdę niebagatelna kwota.
Naszym najważniejszym celem w tej kadencji powinno być ograniczenie zadłużenia i rozpoczęcie jego spłaty. Ważne jest jednak, aby robić to w sposób, który nie odbije się negatywnie na bieżącym funkcjonowaniu miasta ani na drobnych inwestycjach lokalnych. Mieszkańcy muszą widzieć, iż ich potrzeby są uwzględniane.
Prezydent broni pomysłu ograniczenia dużych inwestycji na rzecz realizacji mniejszych. Zgodzi się Pan z takim podejściem?
Na chwilę obecną trudno się z tym nie zgodzić. W sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, największe oszczędności można znaleźć w dużych projektach. Oczywiście, to nie jest idealne rozwiązanie, ale przy pierwszym podejściu do tak wymagającego budżetu jest to rozsądny ruch. Kolejny krok to analiza drobnych wydatków. Niekiedy wiele małych wydatków, na pozór nieistotnych, może łącznie wynosić miliardy złotych. Zredukowanie takich kosztów o zaledwie 10% może przynieść znaczną oszczędność.
Wielu mieszkańców uważa, iż inwestycje w Krakowie są przeskalowane. Zdarzało się, iż drobne projekty, takie jak remont chodnika, przeradzały się w kosztowne przebudowy całej ulicy. Jak Pan to ocenia?
Zgadzam się, iż czasami projekty są nadmiernie rozbudowywane. Sam byłem świadkiem sytuacji, gdy prosty remont przekształcił się w inwestycję o wielomilionowych kosztach. Na przykład mieliśmy przypadek ulicy Narutowicza. Planowano jedynie wyrównać fragment z płytą betonową, co pierwotnie oszacowano na 300 tysięcy złotych. Ostatecznie kosztorys wskazał kwotę ponad miliona złotych. Udało się to zrealizować taniej, ale dopiero po długich negocjacjach. Rozumiem, iż czasami warto zrobić więcej, jednak nie zawsze jest to konieczne.
Czy uważa Pan, iż nadmiernie skupiamy się na estetyce inwestycji? Chodzi mi o to, iż czasami coś jest mało estetyczne, ale funkcjonuje. Jednak w ostatnich latach pojawiała się pokusa, aby to zmienić, wybudować albo przebudować.
Tak, zaczynam dojrzewać do tej myśli. Widzimy przykłady z innych krajów, gdzie infrastruktura, choć nie idealna estetycznie, spełnia swoją funkcję przez dekady. Może i my powinniśmy czasem priorytetyzować inne wydatki, zamiast skupiać się na idealnym wyglądzie? I coraz częściej dochodzę do wniosku, iż jednak może przesadzamy z tym, iż wszystkie drogi muszą być super, świetnie idealne. Może to niekoniecznie jest tak, może nie tędy droga.
Prezydent wspomniał o hierarchii remontów, gdzie priorytet miałyby miejsca, w których znajduje się np. przedszkole. Co Pan o tym sądzi?
To interesująca koncepcja, ale trudna do realizacji. W przeszłości podejmowano podobne próby, jednak często listy rankingowe były pomijane na rzecz projektów wprowadzanych w trybie pilnym. najważniejsze jest znalezienie balansu i unikanie sytuacji, w której mniej uczęszczane drogi będą wiecznie odkładane. Na przykład ulica Malinowa, gdzie mieszka 20 rodzin, może nigdy nie doczekać się remontu w obecnym systemie priorytetów. Dlatego uważam, iż czasami należy realizować projekty mniej opłacalne z punktu widzenia liczby użytkowników.
To gdzie można znaleźć oszczędności?
W urzędzie miasta oraz miejskich jednostkach realizowanych jest wiele operacji na kwoty rzędu 1000 zł czy 10, 20, 30 tysięcy złotych. Z punktu widzenia dyrektora jednostki lub wydziału mogą wydawać się to wydatki niewpływające znacząco na budżet, przez co decyzje o ich realizacji są podejmowane stosunkowo łatwo. Jednakże, gdyby zebrać wszystkie te wydatki w całość, mogłoby się okazać, iż ich łączna suma wynosi choćby sto milionów złotych. Redukcja tych kosztów o zaledwie 10% mogłaby przynieść znaczące oszczędności.
Wprowadzenie takiego rozwiązania wymaga jednak wypracowania odpowiedniego podejścia wśród dyrektorów i innych decydentów. Wraz z nową strukturą organizacyjną oraz ewentualnymi zmianami personalnymi, które naturalnie następują, kolejny rok może być pierwszym, w którym konieczne będzie zwrócenie się do wszystkich pracowników miasta z prośbą o dokładną analizę takich, często pomijanych, wydatków.
Od początku kadencji na stanowisku przewodniczącego rady miasta organizuje Pan spotkania z mieszkańcami. Będą kontynuowane w przyszłości?
Absolutnie tak. Spotkania z mieszkańcami to klucz do zrozumienia ich potrzeb. Organizuję je od wielu lat i zawsze przynoszą wartościowe informacje. Planujemy też testować hybrydowe formy spotkań, łączące stacjonarne rozmowy z transmisjami online. Mieszkańcy powinni mieć możliwość uczestniczenia w dyskusjach w dogodny dla nich sposób.
Czy jest szansa na zmianę organizacji sesji rady miasta, aby lepiej dopasować je do potrzeb mieszkańców i radnych? Pojawią się głosy ze obrady od 10 rano do nierzadko późnych godzin wieczornych trudno śledzić.
Zmiana organizacji sesji to trudne zadanie, ale możliwe do realizacji. Jedną z opcji mogłoby być wydłużenie przerw między posiedzeniami lub wprowadzenie sesji dwudniowych. Wszystko zależy jednak od dialogu z radnymi oraz od technicznych możliwości. Jednym z proponowanych rozwiązań jest organizowanie sesji co trzy tygodnie, z podziałem na dwa dni obrad, aby lepiej rozłożyć czas pracy.
Zwiększyły się wydatki na dzielnice. Jednak jeżeli uwzględnimy inflację, to mam wrażenie, iż kiedyś środki dla dzielnic były większe.
Zarówno prezydent, jak i Platforma Obywatelska od dawna podkreślali, iż dzielnice powinny mieć wyższe finansowanie, więc jest to konsekwencja naszych wcześniejszych deklaracji. To prawdopodobnie największe od dłuższego czasu zwiększenie środków dla dzielnic. Docelowo środki te powinny być prawdopodobnie dwukrotnie wyższe niż na koniec poprzedniej kadencji. Wówczas moglibyśmy osiągnąć poziom zbliżony do tego, co było 3–4 kadencje temu, jeżeli chodzi o realną siłę nabywczą.
(Materiał powstał we współpracy z Radą Miasta Krakowa)