Porażka z wicemistrzyniami olimpijskimi i mistrzyniami świata, porównując klasę drużyn, była wkalkulowana w występ biało-czerwonych. Pretensje można mieć jednak do stylu gry drużyny Arne Senstada. Polki rozpoczęły mecz słabo skoncentrowane, bez wiary w końcowy sukces. W efekcie popełniały dużo strat w ataku pozycyjnym. Dzięki temu szybkie i lepiej wyszkolone technicznie Francuzki wyprowadzały udane kontry i gwałtownie objęły prowadzenie 7:3. W 8. minucie norweski trener biało-czerwonych poprosił o czas i wprowadził kilka korekt w składzie. Wskazówki szkoleniowca kilka pomogły. Jego podopieczne popełniały kolejne błędy i traciły kolejne bramki. Panaceum na odmianę niekorzystnego wyniku miała być obrona 5-1. Na "jedynce" całkiem nieźle radziła sobie Aleksandra Rosiak. Zdecydowanie gorzej było w ofensywie. Pod koniec pierwszego kwadransa na boisku pojawiła się trzecia w kolejności obrotowa, Marlena Urbańska. Minuty mijały, a obraz gry w ogóle się nie zmieniał. "Trójkolorowe" konsekwentnie przeprowadzały swoje akcje i powoli powiększały przewagę. Po polskiej stronie swoich dużych możliwościach rzutowch przypomniała liderka 2. Bundesligi Paulina Uścinowicz, trafiając z dystansu dwa razy z rzędu. Debiutująca w Euro Magdalena Drażyk wykorzystała drugi rzut karny. Wszystko to było zdecydowanie za mało wobec kombinacyjnej i bardzo skutecznej gry rywalek. Druga połowa rozpoczęła się od łatwej straty piłki przez Polki. Kontrę wykończyła Pauline Coatanea, która po chwili na swoje konto zapisała następną bramkę. Niemoc biało-czerwonych w ataku w...
Trzy bramki Drażyk. Polki przegrały z Francją na początek mistrzostw Europy
Porażka z wicemistrzyniami olimpijskimi i mistrzyniami świata, porównując klasę drużyn, była wkalkulowana w występ biało-czerwonych. Pretensje można mieć jednak do stylu gry drużyny Arne Senstada. Polki rozpoczęły mecz słabo skoncentrowane, bez wiary w końcowy sukces. W efekcie popełniały dużo strat w ataku pozycyjnym. Dzięki temu szybkie i lepiej wyszkolone technicznie Francuzki wyprowadzały udane kontry i gwałtownie objęły prowadzenie 7:3. W 8. minucie norweski trener biało-czerwonych poprosił o czas i wprowadził kilka korekt w składzie. Wskazówki szkoleniowca kilka pomogły. Jego podopieczne popełniały kolejne błędy i traciły kolejne bramki. Panaceum na odmianę niekorzystnego wyniku miała być obrona 5-1. Na "jedynce" całkiem nieźle radziła sobie Aleksandra Rosiak. Zdecydowanie gorzej było w ofensywie. Pod koniec pierwszego kwadransa na boisku pojawiła się trzecia w kolejności obrotowa, Marlena Urbańska. Minuty mijały, a obraz gry w ogóle się nie zmieniał. "Trójkolorowe" konsekwentnie przeprowadzały swoje akcje i powoli powiększały przewagę. Po polskiej stronie swoich dużych możliwościach rzutowch przypomniała liderka 2. Bundesligi Paulina Uścinowicz, trafiając z dystansu dwa razy z rzędu. Debiutująca w Euro Magdalena Drażyk wykorzystała drugi rzut karny. Wszystko to było zdecydowanie za mało wobec kombinacyjnej i bardzo skutecznej gry rywalek. Druga połowa rozpoczęła się od łatwej straty piłki przez Polki. Kontrę wykończyła Pauline Coatanea, która po chwili na swoje konto zapisała następną bramkę. Niemoc biało-czerwonych w ataku w...