
Ogromna awaria prądu, która sparaliżowała Hiszpanię, Portugalię i część Francji, ukazała nam przerażającą prawdę o kruchości naszej zaawansowanej cywilizacji. W ciągu kilku sekund zgasły światła na ulicach Madrytu i Lizbony, zatrzymały się pociągi, metra oraz miejska komunikacja. Zamarły lotniska, a ludzie zostali odcięci od internetu i elektronicznych płatności. Stan wyjątkowy, który ogłoszono w Hiszpanii oraz dramatyczne próby przywracania zasilania, ukazały bezradność nowoczesnych państw w obliczu nagłego upadku infrastruktury, od której zależy codzienne życie milionów. Mimo iż przyczyna awarii wciąż pozostaje niejasna, wstrząsające jest, jak łatwo współczesny świat może pogrążyć się w chaosie.
Patrząc na wydarzenia z Półwyspu Iberyjskiego, trudno nie pomyśleć o jeszcze większych zagrożeniach, które mogą nadejść w każdej chwili. Silny rozbłysk słoneczny, taki jak ten z 1859 roku, mógłby w kilka minut obezwładnić całą naszą planetarną sieć energetyczną, internetową i komunikacyjną. jeżeli kilka godzin bez prądu wystarczyło, by zachwiać funkcjonowaniem rozwiniętych państw Europy, to co stanie się, gdy katastrofa obejmie całą Ziemię i potrwa dni lub tygodnie? Dzisiejsze blackouty są jedynie ostrzeżeniem, złowieszczym przypomnieniem, iż pod iluzją nieprzerwanego postępu kryje się cywilizacja zadziwiająco delikatna i bezbronna.
W 2012 roku powstał amerykański serial "Revolution", którego akcja dzieje się po piętnastu latach od światowego blackoutu, gdzie z rzekomo niewiadomego powodu, energia elektryczna przestaje istnieć i nikt nie potrafi jej wytworzyć. Masoneria uwielbia z dużym wyprzedzeniem informować motłoch o swoich planach. Myślę, iż akcja w Hiszpanii i Portugalii to była próba twardego resetu, który niebawem z impetem nastąpi.
( Fiema)