Tychy: Piłkarz Aleksander Biegański zmarł na malarię

2 miesięcy temu

Dziś (24 lutego) w programie TVN Uwaga wyemitowano reportaż o śmierci 24-letniego tyszanina Aleksandra Biegańskiego, piłkarza GKS Tychy i Kotwicy Kołobrzeg. Mężczyzna zmarł w nocy z 9 na 10 stycznia br. Jak się okazało, powodem śmierci była malaria, którą Aleksander zaraził się po powrocie z wakacji na Zanzibarze. Rodzice 24-latka twierdzili w programie, iż od początku informowali lekarzy, iż syn był w tropikalnym kraju, ale ci zlekceważyli te komunikaty i leczyli syna bez wykonanego testu na malarię.

Pod koniec grudnia 2024 r. Aleksander Biegański wraz z swoją dziewczyną wrócił z egzotycznych wakacji na Zanzibarze – wyspie na Oceanie Indyjskim, należącej do Tanzanii. To był ich wyjazd marzeń.

W programie TVN Uwaga wypowiadali się m.in. Monika i Dariusz Biegańscy, rodzice Aleksandra. Relacjonowali, iż zaraz po powrocie nie działo się nic złego ze zdrowiem syna. Jednak 4 stycznia zadzwonił i mówił, iż nie będzie trenował, bo łapie go jakieś przeziębienie lub grypa.

Jedenaście dni po powrocie z Afryki Aleksander miał już wysoką gorączkę i z podejrzeniem zapalenia płuc trafił do Szpitala MSWiA w Katowicach. Rodzice mówili w programie, iż od początku syn, jak i oni informowali personel medyczny, iż Olek wrócił z egzotycznego kraju. Według państwa Biegańskich, szpital lekceważył te komunikaty. – Powiedzieli nam, iż gdyby złapał tropikalną chorobę, to od razu by się to wykluło – mówił w TVN Dariusz Biegański.

– Na izbie przyjęć Aleksander cały się trząsł. Miał dreszcze – relacjonowała Monika Biegańska. Potem było jeszcze gorzej. 24-latek całkowicie osłabł, nie mógł sam napić się wody. Trudno było mu mówić. Jego skóra stała się żółta. W trzeciej dobie pobytu w szpitalu pojawiły się silne bóle brzucha i wymioty.

Jak relacjonowali rodzice Olka, lekarze nie wykonali testu na malarię, ale zoperowali synowi… wyrostek robaczkowy. Jedna z lekarek miała powiedzieć matce, iż syn może mieć… białaczkę. W dokumentacji medycznej, udostępnionej przez rodziców w reportażu, zapisano: „w wywiadzie – stan po pobycie w Zanzibarze”. Reporterka przekazała, iż w dokumencie jest mowa jedynie o obserwacji w kierunku choroby tropikalnej, a nie o diagnostyce”.

Jako iż stan Aleksandra pogarszał się, rodzice w poczuciu bezsilności przenieśli go na oddział zakaźny Górnośląskiego Centrum Medycznego.

W GCM od razu wykonano test na malarię, który potwierdził chorobę. Było jednak już za późno. Piłkarz przestał oddychać. Akcja reanimacyjna nie powiodła się. Olek zmarł w nocy z 9 na 10 stycznia br.

Specjalistki ds. chorób zakaźnych wyjaśniały w programie, iż malaria to najczęstsza choroba zakaźna na świecie. Zanzibar występuje w strefie malarycznej. Najczęściej zarodźce malarii przenoszą komary. Choroba pojawia się od 7 do 14 dni od ukąszenia. Początkowe objawy przypominają przeziębienie. o ile ktoś wraca z tropików ma gorączkę, dreszcze, wymioty, zaburzenia świadomości, to należy od razu wykonać test w kierunku wykluczenia malarii – twierdziły ekspertki.

Janusz Milejski, p.o. zastępcy dyrektora ds. lecznictwa Szpitala MSWiA w Katowicach przed kamerami TVN powiedział, iż informację o pobycie Biegańskiego na Zanzinarze placówka otrzymała dopiero w trzecim dniu pobytu w niej piłkarza. J. Milejski złożył wyrazy współczucia ojcu 24-latka i dodał, iż nie ma powodów, aby z nim rozmawiać.

W piśmie przesłanym do redakcji TVN Uwaga ze Szpitala MSWiA napisano, iż wdrożono wszelkie procedury medyczne w oparciu o wywiad z pacjentem. Pisma nikt nie podpisał.

Oprac. (J), źródło program TVN Uwaga

Nie żyje były zawodnik GKS-u Tychy. Aleksander Biegański miał 24 lata

Idź do oryginalnego materiału