Uratować Zielony Ład może tylko dalsza integracja europejska

3 tygodni temu

Od momentu wprowadzenia Zielonego Ładu w 2019 roku świat zmienił się diametralnie, a Europa zrozumiała, iż zielona transformacja nie przyniesie jej korzyści bez spójnej polityki przemysłowej, zwiększenia innowacyjności i konkurencyjności. Rozwiązaniem jest dalsza integracja gospodarcza, która przy obecnych tendencjach politycznych wydaje się jednak niemożliwa.

Mało kto pamięta dzisiaj entuzjazm towarzyszący ogłoszeniu Europejskiego Zielonego Ładu w 2019 roku. Było to na chwilę przed tym, gdy Europę dotknęła seria kryzysów – najpierw pandemia COVID-19, potem agresja Rosji na Ukrainę, a wreszcie kryzys energetyczny i inflacja. Choć to te wyzwania zajmowały europejskich decydentów w ostatnich latach, to polityka klimatyczna i przyjęcie jej jako prawa wiążącego państwa członkowskie pozostaje w oczach Brukseli największym osiągnięciem pierwszej kadencji Ursuli von der Leyen.

Pięć lat później, słuchając dyskusji o Zielonym Ładzie w trakcie Europejskiego Forum w Alpbach, gdzie gościli czołowi przedstawiciele europejskiego establishmentu, think-tanków i nauki, wyczuć można było głównie rosnące zniecierpliwienie. Po zielonej legislacyjnej ofensywie Europa musi przejść do implementacji, a ta idzie powoli i napotyka na coraz więcej przeszkód, wynikających m.in. ze stagnacji gospodarczej czy rosnącego napięcia geopolitycznego między Zachodem a Rosją i Chinami.

Wyrazem wspomnianego zniecierpliwienia jest fakt, iż największy aplauz publiczności w Alpbach zebrały wypowiedzi przedstawicieli prominentnych organizacji, takich jak Klub Rzymski, oskarżające polityków i globalny biznes o opieszałość i popychanie ludzkości w kierunku katastrofy klimatycznej. Podnoszono konieczność wprowadzenia globalnego podatku węglowego i tego od zysków nadmiarowych czy ideę świadomej rezygnacji przez społeczeństwa z konsumpcji i bogacenia się (tzw. koncepcja ‘de-growth’). Ze strony przedstawicieli państw rozwijających się powracały postulaty sprawiedliwości klimatycznej i rytualne obwinianie Zachodu o hipokryzję, który po dekadach nieskrępowanego użycia paliw kopalnych chciałby odebrać biedniejszym regionom tanią energię.

Jednak ku zaskoczeniu wielu, te oskarżenia nie spotkały się z polemiką ze strony tych, do których były kierowane. Przeciwnie, wiele radykalnych opinii zostało przyjętych z milczącą aprobatą lub choćby powtórzonych przez obecnych na sali polityków i ludzi biznesu, co jest wyrazem głębokiej zmiany światopoglądowej wśród europejskich elit, która dokonała się od 2019 roku. Ze słusznością Zielonego Ładu nikt już wśród establishmentu nie polemizuje, a większość dyskusji dotyczyła tego, jak sprawić, by stał się on rzeczywistością.

To właśnie od jednego z przedstawicieli dużej instytucji finansowej usłyszałem, iż „delay is the new denial” – opóźnianie jest nowym sposobem zaprzeczania zmianom klimatycznych. Dla wielu banków czy inwestorów blokowanie zmian to próba obrony modeli biznesowych, które przez dekady budowano wokół paliw kopalnych. Wraz z przejściem na odnawialne źródła energii wiele tych modeli upadnie, bo gdy słońce i wiatr zastąpią ropę i węgiel, znikną także zyski z handlu surowcami czy opcjami na paliwa.

Pieniądze są, ale Europa nie potrafi ich użyć

W Alpbach wszyscy, od aktywistów walczących o ocalenie znikających wysp na Pacyfiku po członków zarządu banku Erste, mówili więc podobnym głosem, podkreślając, iż poprzednia komisja pozostawiła Europę z może najbardziej ambitną agendą klimatyczną na świecie, ale za to bez pieniędzy na jej realizację. Konieczne inwestycje, o wartości około 300-600 miliardów euro rocznie, znacząco przekraczają możliwości unijnego budżetu, a zmęczona wydatkami w czasie pandemii i inflacją Europa musi szukać rozwiązań innych niż zadłużenie się, czemu przeciwni są głównie Niemcy.

Z tego powodu dyskusje o polityce klimatycznej dotyczyły kwestii finansowania Zielonego Ładu przy wykorzystaniu prywatnych oszczędności Europejczyków, których wartość przekroczyła już dwukrotność europejskiego PKB. Podkreślano, iż choć przeciętny Niemiec oszczędza cztery razy większy odsetek dochodu niż Amerykanin, to inwestuje trzy razy mniej. W rezultacie europejskie oszczędności, zamiast zasilać unijne rynki finansowe i zielone inwestycje, są lokowane na rachunkach bankowych, gdzie ich wartość trawi inflacja. W odpowiedzi na uzasadnione obawy o proinflacyjny efekt uruchomienia ogromnej puli nowych środków, wskazywano na ryzyka związane z uzależnieniem od importu paliw kopalnych, rosnące koszty emisji czy długoterminowe korzyści z poprawy efektywności energetycznej.

Lista wyzwań, o których mówili reprezentanci instytucji finansowych, jest długa. Często poruszano kwestię funduszy emerytalnych, które kilka inwestują na rynkach private equity czy venture capital, a które w Stanach Zjednoczonych stały się ważnym mechanizmem pośredniego finansowania innowacji. Mówiono o deficycie innowacyjnych przedsiębiorstw, ale też o nadmiernej regulacji sektora finansowego i braku zachęt do długoterminowego i bardziej ryzykownego inwestowania w zielone projekty. Wreszcie, narzekano na wolne tempo prac nad projektami unii bankowej i rynków kapitałowych, które pozwoliłyby europejskim instytucjom finansowym osiągnąć większą skalę działania i efektywniej odpowiadać na rosnące potrzeby rozwojowe.

Europa nie ma globalnej strategii

Trudno nie odnieść wrażenia, iż w Zielonym Ładzie, niczym w krzywym zwierciadle, Unia Europejska nagle dostrzegła wszystkie swoje problemy, wykraczające poza kwestie klimatu, a dotyczące fundamentalnych pytań o przyszłość kontynentu. Jednym z nich jest globalna konkurencyjność UE, która w ostatnich tygodniach znalazła się na pierwszych stronach gazet za sprawą raportu Mario Draghiego. Rekomendacje byłego prezesa EBC dotyczą m.in. kwestii integracji rynków kapitałowych i zadłużenia na inwestycje w innowacyjność, co ma skłonić inwestorów prywatnych do większej aktywności.

Dlatego, dyskutując o Zielonym Ładzie, Unia Europejska nieuchronnie musi myśleć o swojej pozycji w coraz bardziej konkurencyjnym świecie. Z perspektywy polskiej zaskoczeniem jest z pewnością skala narastającej niechęci wobec Stanów Zjednoczonych, które za sprawą Inflation Reduction Act są w Starej Europie postrzegane jako rywal, a nie partner. W Alpbach niechętnie mówiono o ucieczce innowacyjnych projektów do Stanów, uzależnieniu od amerykańskiego LNG po wstrzymaniu importu rosyjskiego gazu, czy interesownym podejściu Ameryki do kwestii ochrony klimatu, w którym gospodarka zawsze bierze górę nad interesem przyrody.

Za sprawą Zielonego Ładu Europa uświadamia sobie, iż nie wypracowała długoterminowej i kompleksowej polityki przemysłowej, która, podobnie jak amerykańska IRA, brałaby pod uwagę nowe wyzwania geopolityczne, w tym łańcuchy dostaw. W obecnych uwarunkowaniach Unia będzie musiała polegać na dostawach zielonych technologii np. z Chin, co niesie za sobą ogromne zagrożenia dla bezpieczeństwa. W tej kwestii szczególnie krytyczni wobec swojej dotychczasowej polityki byli Niemcy, którzy podkreślali, jak fatalnym błędem było oddanie Chińczykom pozycji lidera w produkcji paneli fotowoltaicznych.

Integracja wbrew nastrojom?

Nie dziwi fakt, iż Polska w niewielkim stopniu uczestniczy w dyskusjach o Zielonym Ładzie i konkurencyjności Unii Europejskiej, ani także, iż poruszane w Alpbach tematy są często nieobecne w naszej debacie publicznej. Jako kraj ani nie jesteśmy centrum europejskiej innowacyjności, ani siedzibą kapitału, który mógłby posłużyć do finansowania transformacji. Powinniśmy jednak dostrzec rozbieżność nastrojów i stanowisk między nami a naszymi zachodnimi partnerami.

Dominującym nastrojem wśród starych członków UE jest daleko idący pesymizm, odnośnie przyszłości Unii i jej światowej pozycji, co z kolei jest odczuciem obcym dla wciąż rosnących gospodarek Europy Wschodniej. Krytycy słusznie wytknęli Mario Draghiemu pominięcie w raporcie perspektywy państw takich, jak Polska. Nie zmienia to jednak faktu, iż w świetle nadchodzącej prezydencji w radzie UE powinniśmy lepiej rozumieć, jakie kwestie zajmują głowy zachodnich partnerów. Z pewnością pomoże nam to stać się jednym z liderów UE, co jest i powinno pozostać ambicją nowego polskiego rządu.

Europejczycy widzą, iż większość problemów, z którymi się mierzą, jest ze sobą ściśle powiązana. Zielony Ład nie przyniesie Europie zamierzonych korzyści bez sprawniejszej polityki przemysłowej, zwiększenia innowacyjności i konkurencyjności. Kwestie te wymagają zwiększenia skali i efektywności finansowania, a więc dokończenia projektów takich, jak unia rynków kapitałowych, czyli dalszego pogłębienia integracji europejskiej. Gdy jednak Bruksela potrzebuje więcej współpracy, polityczna dynamika w stolicach sprawia, iż niechęć do integracji narasta, podobnie jak sprzeciw wobec Zielonego Ładu. Obecna kadencja Ursuli von der Leyen z pewnością nie będzie prostsza od poprzedniej.

Paradoksalne jest więc to, iż gdy wszelkie dyskusje o fundamentalnych dla Unii problemach prowadzą do wniosku o konieczności dalszej integracji, nastroje polityczne w Europie wydają się czynić ją w zasadzie niemożliwą. Warto jednak pamiętać, iż w ostatnich latach zacieśnienie współpracy w UE wynika nie ze szczerej wiary we wspólną europejską przyszłość, ale z konieczności chwili. Tak było w przypadku zadłużenia na rzecz odbudowy po COVID-19 czy odpowiedzi na agresję Rosji na Ukrainę. I tak będzie może i tym razem.

Photo by Matthias Heyde on Unsplash

Materiał powstał we współpracy z Club Alpbach Poland – organizacją zrzeszającą polskich stypendystów European Forum Alpbach – konferencji, która od 1945 stanowi wiodącą platformę dyskusji o przyszłości Europy.

Łukasz Kremky – Absolwent filozofii na London School of Economics, współautor monografii podsumowującej 125 lat nauk politycznych na tej uczelni. Współorganizator Konferencji Młodych Liderów oraz Polish Economic Forum w Londynie – jednych z największych studenckich wydarzeń poświęconych polityce i gospodarce. Współzałożyciel i wiceprezes Club Alpbach Poland.

Idź do oryginalnego materiału