Jestem nieszczęśliwym właścicielem nowego telefona. Nieszczęście polega na tym, iż producent wzbogacił niemal wszystkie domyślne aplikacje w funkcje wyświetlania reklam lub różnych wiadomości. Trochę to potrwa, zanim odchwaszczę telefon, ale tymczasem Googiel właśnie samowolnie wyświetlił mi wiadomości. Wielki tytuł:
Państwowy Instytut Geologiczny przeprasza za kontrowersyjny materiał o zmianach klimatycznych
https://forsal.pl/gospodarka/klimat/artykuly/9494501,panstwowy-instytut-geologiczny-przeprasza-za-kontrowersyjny-material-o.html
Zaśmierdziało komunistyczną smołą, siarką i tak popularną za Stalina samokrytyką. Instytut naukowy przeprasza za poglądy i ustalenia naukowe swojego pracownika, które on nieodpowiedzialnie ośmielił się upublicznić. Piramidalny absurd. Przez kilkadziesiąt lat mieliśmy od tego spokój, ale wróciło w 70 lat po śmierci generalissimusa. Co więcej:
Jak poinformował PAP rzecznik ministerstwa klimatu Hubert Różyk, dyrektor PIG przekazał MKiŚ, że kierownik działu promocji w PIG, odpowiedzialny za akceptację tekstu wysłanego do PAP, został zawieszony w czynnościach do czasu wyjaśnienia sprawy.
Zapewne odpowiedzialny zostanie publicznie napiętnowany i gdzieś zesłany. Jakież to straszne przestępstwo zostało popełnione? Otóż w materiałach przygotowanych dla PAP z okazji Dnia Ziemi przez specjalistę od czwartorzędu pana prof. dr hab. Leszka Marksa znalazły się stwierdzenia równie lub choćby bardziej prawdopodobne niż te powszechnie powtarzane, ale całkowicie niedopuszczalne z punktu widzenia oficjalnej narracji, jak na przykład, iż obserwowane ocieplenie może mieć charakter krótkotrwały, a po nim wystąpi kolejny okres chłodny. Ponadto:
Instytut odcina się również od stwierdzenia, iż „wpływ zwiększonej emisji gazów cieplarnianych (na klimat — PAP), przede wszystkim wskutek spalania paliw kopalnych przez człowieka jest znacznie przeszacowany, ponieważ nie uwzględnia się roli równolegle postępującego ocieplenia spowodowanego przez czynniki naturalne".
Innymi słowy, instytut stwierdza, iż jego długoletni pracownik, który w 1998 roku otrzymał tytuł naukowy profesora nauk o Ziemi, nie ma w swojej specjalności nic do gadania. Nic to, iż pan profesor był dyrektorem PIG oraz przewodniczącym Komitetu Badań Czwartorzędu PAN. w tej chwili obie te szacowne instytucje odcinają się od niego. Również bez znaczenia jest fakt, iż w naukach o klimacie katastroficzne scenariusze biorą się wyłącznie z modeli komputerowych robionych na zamówienie, podczas gdy pomiary i obserwacje realnych procesów w przyrodzie wskazują na coś zupełnie innego. Proszę poczytać na przykład tutaj: https://rclutz.com/2024/04/24/climate-models-not-scientific/
Fakty te nie są zgodne z ustaleniami IPCC — oświadczył PIG. Zatem tym gorzej dla faktów. Obowiązująca wersja Międzyrządowej Partii Komunistycznej Klimatu jest taka, iż mamy bez szemrania poddawać się kolejnym coraz to dalej idącym ograniczeniom naszego życia i praw obywatelskich w imię ratowania planety. Nie wolno nam protestować, kwestionować ani szukać dziur w oficjalnej narracji. o ile tak ma być, iż dyskusja jest niedopuszczalna i naukowe gremia mogą tylko przytakiwać wersji ustalonej przez kogoś, to powinniśmy przemyśleć sens utrzymywania instytutów naukowych.
IPCC — Intergovernmental Panel on Climate Change — Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu
Wyobraź sobie, jeżeli chcesz...
Świat, w którym ludzie wierzą, iż temperaturę na planecie można kontrolować, przekazując rządowi więcej pieniędzy
Trwają badania i debata naukowa, tymczasem knebluje się niepokornych uczonych, a nam wmawia, iż to, co władcom potrzeba, aby nas zniewolić, NAUKA już USTALIŁA, i to raz na zawsze. prawdopodobnie po raz pierwszy w historii doszło do takiego ustalenia przez naukę. Do lokajskiego chóru dołączyło Prezydium PAN, które natychmiast skorzystało z okazji do gorliwego zademonstrowania swojej dyspozycyjności oraz serwilizmu wobec obowiązującej narracji możnych tego świata. Dołożyło od siebie typowy alarmistyczny bełkot, po mistrzowsku operując pojęciem średniej temperatury Ziemi. Jest to wielkość równie źle określona (temperatury olbrzymich obszarów Ziemi nie są mierzone), co bezużyteczna i bezsensowna, gdyż nie ma ona nic wspólnego z warunkami w żadnym miejscu na świecie. Także wielokrotnie wykazywano fałszywość podnoszonego w oświadczeniu PAN twierdzenia, jakoby rok 2023 był najgorętszy w historii. Nikt z nas nie pamięta jakichś wyjątkowych upałów w zeszłym roku, ale zawsze sceptykom odpowiadano, iż co prawda nie tu i nie teraz, ale kiedyś gdzieś na świecie było strasznie gorąco.
https://forsal.pl/gospodarka/klimat/artykuly/9494032,niewielki-wplyw-czlowieka-na-klimat-prezydium-pan-nic-bardziej-mylne.html
Twierdzenia obu uczonych instytucji obalić jest dosyć łatwo, wystarczy wykazać, iż założenie o istotnym wpływie atmosferycznego CO2 na temperatury na Ziemi jest mocno przesadzone. Występuje tak zwane nasycenie absorpcji, co oznacza, iż choćby wielokrotne zwiększenie zawartości tego gazu w atmosferze nie powoduje już dalszego wzrostu absorpcji. CO2 pochłania promieniowanie tylko w pewnych wąskich wycinkach widma i w nich atmosfera już jest całkowicie nieprzezroczysta. Przy koncentracjach równych połowie obecnej wartości atmosferyczny CO2 pochłania już tyle ile może. Kolejne podwojenie zawartości CO2 w atmosferze nie spowoduje już zauważalnych zmian. Podobnie jest z metanem i innymi gazami. Zainteresowani znajdą szczegóły w cytowanych poniżej pracach [1, 2, 3]. Jednakże nie o to tym razem chodzi. choćby gdyby przekazane przez profesora dysydenta do PAP informacje miały słabsze uzasadnienie, tego rodzaju cyrk nigdy nie powinien mieć miejsca. Za podane informacje odpowiada ich autor i nikt więcej. Obecna błazenada pokazuje, jak daleko ideologia weszła do nauki. Jeszcze dwadzieścia lat temu byłaby to zwykła ciekawostka w mediach, chętnie przez nie powtarzana wiadomość o pomysłach nieortodoksyjnego uczonego, jednodniowa atrakcja i tyle. Żadne oficjalne czynniki nie byłyby sprawą zainteresowane.
Zresztą Prezydium PAN kompromitowało i błaźniło się już wielokrotnie wcześniej. Wystarczy przypomnieć, jak gorliwie uwierzytelniało swoją naukową powagą różne nienaukowe brednie podczas pandemii. Na przykład na temat skuteczności masek i innych działań. Wszystkie one okazały się nieprawdą i w ostatecznym rachunku były szkodliwe. Nikt w PAN tego nie przyznał oraz nigdy nie przeprosił ani za wciskanie ciemnoty, ani za wyrządzone szkody. Tak wygląda w tej chwili rzetelność naukowa tej instytucji. Nie wiem, w czym Akademia Kopernikańska prezydenta Dudy mogłaby być gorsza.
Za dawnych czasów ideologizowane były głównie różne nauki społeczne. Teraz w czasach rzekomej wolności ideologia wchodzi do wszystkich nauk. Tylko cele i metody pozostały te same, co za wielkiego przyjaciela uczonych i znakomitego uczonego Józefa Wissarionowicza Stalina, maksymalne zniewolenie jak największej liczby ludzi. Mutatis mutandis, gdyż rozwinięta technika dokłada dużo więcej możliwości nadzoru i kontroli, niż miał w swojej dyspozycji system stalinowski.
W dawnych czasach, gdy już minęły ciemne czasy lat 1950, w PRL państwo finansowało instytuty naukowe i badania, dając pieniądze na działalność statutową i nie wtrącając się zbytnio w tematykę ani zakres badań. To był okres rzeczywistej wolności działalności naukowej. Autorytarne państwo finansowało naukę, równocześnie dając naukowcom dosyć dużą swobodę pracy naukowej, ale to się skończyło. Znaleźli się spragnieni karier i dużej kasy uczeni, którym to przeszkadzało. Zarówno równość w dostępie do środków, jak i swoboda wyboru tematów badań to ich zdaniem były relikty komuny. Miało być jak na Zachodzie. Gdy tylko po przemianach 1989 roku stało się to możliwe, zaczęto wdrażanie systemu grantów, które rzekomo miały uzdrowić naukę, poprawić jej finansowanie oraz nakierować uczonych na „właściwą” tematykę.
Od wdrożenia systemu grantowego pieniędzy na naukę nie przybyło, gdyż stale jest to jakaś mizerna działka z naszych pieniędzy pozostała w budżecie państwa po zaspokojeniu różnych pilniejszych potrzeb. Teraz spora część pieniędzy jest dodatkowo pochłaniana przez system rozdziału, który nie rozwiązał żadnego problemu, natomiast stworzył ich wiele. Było już dzielenie grantów przez ministerstwo i różne specjalnie utworzone agencje (KBN, NCN, NCBiR…), co za każdym razem kończyło się prokuratorskimi śledztwami, likwidacją istniejących i powoływaniem nowych instytucji zarządzających. Nie ma już swobodnego wyboru tematyki i równego rozdziału środków.
Grupy badawcze zmuszone są do uprawiania prostytucji grantowej. Robienia dobrze tym, którzy płacą. Kupowane są nie tylko badania, ale często także wyniki tych badań, które mają być po myśli zamawiającego.
Poza wyścigiem szczurów i walką o ochłapy nowy system finansowania nauki zaowocował podstawową patologią. O tym, co warto i należy badać, decydują powołane ciała regulacyjne, a nie sami zainteresowani. Pozornie poprawia to racjonalność, ale w praktyce jest to zwykłe działanie na zamówienie. Uczeni stali się realizatorami zamówień. Potrzeba naprawdę dużej naiwności, aby uwierzyć w czystość intencji gremiów formułujących te zamówienia. W najlepszym przypadku są one przygotowane pod konkretną grupę, która ma wygrać konkurs. W najgorszym służą realizacji czyjejś polityki, która rzadko kiedy ma dla nas dobre skutki. W sytuacji ogólnej nędzy istotne finansowanie pochodzi z ośrodków zagranicznych (tym się chwalimy), które realizują politykę globalistycznych miliarderów i domagają się konkretnych wyników.
Całe tomy można napisać na temat potęgi koncernów farmaceutycznych, które w tej chwili są główną siłą finansowania wszystkich badań medycznych. Wynikająca z tego faktu ich samowola i korupcja całej medycyny jest główną przyczyną pogarszania się zdrowia społeczności państw rozwiniętych. Tutaj cel badań jest oczywisty, wprowadzenie na rynek nowego leku lub szczepionki, zatem nie ma potrzeby na przykład zbyt dokładnych badań działań niepożądanych. Także nie ma miejsca na badania nad środkami naturalnymi, gdyż te nie dają się opatentować
97% klimatologów zgadza się, iż nie chcą być pozbawieni środków. Pozostałe 3% chce po prostu znaleźć prawdziwą miłość.
W przypadku nauk związanych z klimatem ostatecznym celem jest odebranie nam praw i skupienie ludzi na małych terenach miast 15-minutowych, pozostawiając wielkie obszary do wyłącznej dyspozycji oligarchów. Do tego dochodzą takie elementy jak powszechna dieta wegetariańska, ale nie taka, jak ją sobie wyobrażają w swojej naiwności obecni wegetarianie, tylko w postaci głównie wyrobów z soi i zbóż, bo one dają się uprawiać masowo dzięki zautomatyzowanego sprzętu. Globalnym centrum zarządzania jest IPCC. Działa on głównie za pieniądze z podatków, czyli również nasze, ale kieruje się wolą grupki oligarchów skupionych wokół WEF.
Skutkuje to całkowitym podporządkowaniem nauk o klimacie celom kilku miliarderów. Niepokorni badacze odsuwani są na margines, pozbawiani finansowania i możliwości prowadzenia i publikowania badań. Stąd takie przerażenie wśród dyrekcji PIG oraz w Prezydium PAN, oraz ich histeryczne reakcje. Dyrekcja PIG zareagowała natychmiast i bezwzględnie poświęcając swojego pracownika, ale Prezydium PAN, które początkowo nie miało w sprawie żadnego udziału, postanowiło ją przebić, wykazując więcej rewolucyjnej czujności i gorliwości. o ile ktoś ma wątpliwości, czy nakreślony tu obraz zależności jest prawdziwy, powinien odpowiedzieć sobie na pytanie, co w takim razie spowodowało taką paniczną reakcję rzekomo poważnych uczonych.
Prof. dr hab. Leszek Marks ma ukończone 72 lata, zatem można domniemywać, iż nie planuje dalszej kariery i może pozwalać sobie na swobodne wypowiedzi zgodne z własną wiedzą. Jednak inni biedni uczeni muszą myśleć o sobie, mają kariery do zrobienia i kredyty do spłacenia, więc stanowczo się odcinają. Samokrytyka oraz stanowcze odcinanie się od nosicieli niesłusznych poglądów. Wszystko to już było w czasach stalinizmu, a teraz wraca jako nowe. A jeszcze nie tak dawno młode wilki uważały, iż to tylko ich dziadkowie hańbili się współpracą z autorytarnym reżimem. Oni by nigdy w życiu tego nie zrobili. Tymczasem światowy komunizm stanął u drzwi i życie powiedziało „sprawdzam”. Aby uniknąć dysonansu poznawczego, wielu badaczy przekonało samych siebie o prawdziwości klimatycznej narracji. Dzięki temu dołączają do niej bez dylematów moralnych i obrzydzenia do siebie. Uwierzyli w narrację tak mocno, iż gotowi są jej bronić, również wbrew sprawdzalnym faktom.
Po raz kolejny namawiam do obejrzenia filmu Climate: The Movie (The Cold Truth). Nie tylko ze względu na treść, ale również, w celu przekonania się, kto się w tej chwili odważa kwestionować oficjalną narrację. W większości są to ludzie niezależni, czyli uczeni, którzy albo już zakończyli karierę, albo zwieńczyli ją na tyle znaczącym osiągnięciem (Nagroda Nobla), iż są bardziej odporni na naciski.