W autobusie KM jeden mężczyzna miał kopać po głowie drugiego. „Nikt nie zareagował. Wszyscy się bali”

1 tydzień temu

W autobusie kursującym na linii obsługiwanej przez płocką Komunikację Miejską jeden mężczyzna zaatakował drugiego. Sprawę nagłośniła matka jednego ze świadków incydentu. Dzwoni do mediów, opisuje sytuację na jednej z grup na Facebooku. – W autobusie nikt nie zareagował. Wszyscy się bali, to oczywiste – przekonuje kobieta.

Do tej sytuacji doszło pod koniec marca w jednym z autobusów Komunikacji Miejskiej Płock na linii kursującej między szpitalem na Winiarach a Podolszycami. Była godz. 20-21 w sobotę.

– W autobusie, w którym jechało sporo ludzi, jakiś mężczyzna zaatakował drugiego. Powalił go na ziemię, kopał po głowie. Wśród podróżujących były dzieci, w tym mój roztrzęsiony syn. Akurat wracał z treningu. Nikt nie zareagował. Wszyscy się bali, to oczywiste – relacjonowała mama nastolatka.

– W końcu napastnik został odciągnięty przez swoją partnerkę. Oboje wysiedli z autobusu na przystanku Stanisławówka. Nikt nie pomógł pokrzywdzonemu. Mężczyzna był cały zakrwawiony. Nikt nie zainteresował się, czy nie potrzebuje natychmiastowej pomocy medycznej – kontynuowała.

Przejęta opisem zdarzenia mieszkanka następnego dnia próbowała kontaktować się w tej sprawie z dyspozytorem KM. Skontaktowała się także z naszą redakcją, pytając czy w przypadku takich sytuacji kierowców nie obowiązują jakieś procedury, w tym czy nie powinni skontaktować się z dyspozytorem, aby za jego pośrednictwem wezwać policję.

„Należy to poruszyć, bo nie może być tak, iż coś się dzieje, a kierowca ma to w nosie…” – skomentowała pani Magdalena.

– Kiedyś zgłaszałam do KM Płock to, iż mężczyzna w autobusie był agresywny wobec nas (grupy młodzieży). Autobus był pusty, około godz. 21, kierowca wszystko widział i słyszał. Nie zareagował. KM Płock też nie odpisało na zgłoszenie – z kolei wspominała pani Patrycja.

Czy kierowca powinien zareagować? Co z pasażerami?

Ten sam element – zachowanie według ustalonych procedur – pojawił się w późniejszych komentarzach na Facebooku na jednej z grup. W rezultacie wywiązała się dyskusja, czy kierowca powinien (a jeżeli tak, to w jaki sposób) zareagować. Z jednej strony, dowodziły niektóre panie, jest on przecież „odpowiedzialny za ludzi, których wiezie”, za ich „bezpieczne przewiezienie z punktu „a” do „b”.

Z drugiej strony kierowców brano w obronę: „Co może kierowca? Sam jeden? Skoro tylu pasażerów nic nie zrobiło, choćby na 112 nie zgłosiło. Jeszcze rozumiem strach podczas bójki, ale po bójce? Nikt? Nikt nie zapytał w czym pomóc, nie wezwał pogotowia? Jakbyście się czuli gdybyście to Wy byli ofiarą albo wasze dzieci? Może warto mieć chociaż mały gaz przy sobie”.

Inne panie akcentowały społeczną znieczulicę, ponieważ w autobusie byli obecni „ludzie dorośli, odpowiedzialni sami za siebie, a oni stali i się patrzyli”, „każdy powinien jakoś zareagować, nie tylko kierowca, chociażby telefonem na policję”.

I jeszcze jeden komentarz: „Każdy mógł podejść do kierowcy i zgłosić bójkę w autobusie. Ale nie, zadziałała znieczulica. Każdy siedział z nosem w telefonie albo gapił się w okno byle tylko nie zareagować…”

Ten komentarz spotkał się z kontr komentarzem: „Już widzę jak ty reagujesz jako pierwsza w takiej sytuacji, ostentacyjnie dzwoniąc przy agresywnych osobach na policję. Najprościej oceniać innych… Takie sytuacje są po prostu stresujące i budzące strach, a zawsze znajdą się osoby, które przy tym nie były i krzyczą jak bohatersko ktoś mógł się zachować, albo jak sam by się zachował. To dlaczego dalej takie sytuacje mają miejsce?”

Tak to wygląda według przepisów KM…

Jeszcze 31 marca poprosiliśmy Tomasza Grudnia, rzecznika prasowego KM i zarazem kierownika w dziale promocji i komunikacji społecznej, o ustosunkowanie się do sprawy, powołując się na kilka konkretnych zapisów z dokumentów dostępnych na stronie głównej miejskiego przewoźnika. Zgodnie z jednym z paragrafów Regulaminu przewozu obowiązującego w lokalnym transporcie zbiorowym organizowanym przez Gminę – Miasto Płock:

„W przypadku zachowania pasażera lub grupy pasażerów w sposób naruszający porządek publiczny i/lub bezpieczeństwo pozostałych pasażerów, prowadzący pojazd jest:

  1. zobowiązany do wezwania pasażera lub grupy pasażerów do zaprzestania naruszania porządku i/lub bezpieczeństwa;
  2. uprawniony do wydania polecenia dla pasażerów naruszających porządek i/lub bezpieczeństwo do opuszczenia autobusu na najbliższym przystanku;
  3. zobowiązany do wezwania Policji i/lub Straży Miejskiej;
  4. uprawniony do zatrzymania autobusu i nie kontynuowania kursu do momentu przyjazdu Policji i/lub Straży Miejskiej”).

Dodatkowo mamy jeszcze taki zapis: „Kierujący pojazdem może odmówić przewozu osobie, która z innych powodów jest niebezpieczna lub uciążliwa dla współpasażerów”.

Przyznajemy, iż mail od nas do KM do najkrótszych nie należał, bo i pytań było sporo, w tym czy sprawdzono nagranie z monitoringu autobusu, który tamtego dnia wykonywał kurs na wskazanej linii, i czy nagranie pokazuje jakąkolwiek reakcję ze strony pasażerów, także czy porozmawiano z kierowcą celem wyjaśnienia sytuacji. Według opisu kobiety nie było żadnej reakcji ze strony kierowcy (a w trakcie zajścia jeden z uczestników incydentu miał warknąć na starszego mężczyznę, który próbował się odezwać), dlaczego więc kierowca nie zareagował, informując o zajściu dyspozytora, aby ten wezwał służby, tak by jak najszybciej zapobiec ewentualnej eskalacji sytuacji w pojeździe.

Zapytaliśmy również czy sama spółka zamierza zgłosić tę sprawę policji (w myśl Przepisów porządkowych obowiązujących w lokalnym transporcie zbiorowym organizowanym przez gminę – miasto Płock: „W pojazdach lokalnego transportu zbiorowego zabrania się wykonywania czynności mogących narazić współpasażerów na szkody lub obrażenia”, także zgodnie ze wspomnianym wcześniej Regulaminem: „Operator zobowiązany jest do zapewnienia pasażerom bezpiecznego przejazdu”).

Poprosiliśmy również o informację, czy kierowcy, zwłaszcza nowi, przechodzą przeszkolenie z radzenia sobie z trudniejszymi sytuacjami, czy też po prostu kończymy temat na suchej znajomości przepisów.

Po pięciu dniach od zdarzenia, w czwartek, rzecznik KM przysłał nam raptem czterozdaniową odpowiedź (cytujemy w całości, zachowując oryginalną pisownię): „Dzień dobry, dnia 29.03.2025 roku około godziny 21 na przystanku Stanisławówka 02 doszło do zdarzenia, podczas którego jeden z pasażerów zaatakował drugiego. Po rozmowie kierowcy z dyspozytorem, niezwłocznie został wysłany wniosek o zabezpieczenie monitoringu. Zdarzenie zostało zgłoszone na policje wraz z przekazaniem nagrań. Dalszym wyjaśnianiem sprawy będzie zajmowała się policja”.

Zabrakło odpowiedzi na większość naszych pytań. Pomimo wysłania ponownego maila, wciąż nie doczekaliśmy się odpowiedzi ze strony spółki (a upłynęły już 3 tygodnie). Przykra to cisza ze strony KM, ponieważ pasażerowie kasujący bilety (a te wszak nie są tanie) płacą nie tylko za sam przewóz, ale i za całokształt wykonanej usługi, w tym za komfort i warunki podróży. Zwłaszcza, iż miasto poprzez zakup nowych autobusów, poprawianie komfortu przejazdu, stara się zachęcać do porzucenia auta na rzecz transportu publicznego. Niestety na odpowiedzi o tym, w jaki sposób spółka dba o bezpieczeństwo swoich pasażerów zabrakło czasu. Za to było go w bród na wstawianie postów o magnesach z okazji 65-lecia KM albo z autobusem w stylu gry Minecraft, który zamiast charakterystycznych płockich kolorów (z czerwonym paskiem pośrodku) naniesione miał… ukraińskie.

Co w takim razie z zabezpieczeniem monitoringu i zgłoszeniem na policję?

Otóż również z czwartek, tylko kilka godzin później, od rzeczniczki prasowej z Komendy Miejskiej Policji w Płocku dowiedzieliśmy się, iż żadne nagranie jeszcze do nich nie wpłynęło (przypomnijmy, zdarzenie było w sobotę). W związku z tym poczekaliśmy i skontaktowaliśmy się z policją ponownie tuż przed świętami.

Podkom. Monika Jakubowska potwierdziła, iż do sytuacji doszło w autobusie, a więc zgodnie z opisem zgłaszającej, za to wbrew temu, co napisał o przystanku rzecznik prasowy spółki (w Płocku jest taka sytuacja, iż za przystanki odpowiada urząd miasta, a za wykonywanie usługi autobusowej – KM). Nie doszło do uszkodzenia mienia. Tamtego dnia, podkreśla rzeczniczka KMP w Płocku, nie było też zgłoszonej interwencji ani przez świadków zdarzenia, ani przez uczestników, ani przez kierowcę autobusu, co doprowadziłoby do wysłania policyjnego patrolu. Dodajmy, choćby choćby po to, aby sprawdzić w jakim stanie był mężczyzna, który po incydencie wysiadł na przystanku. – A czy kierowca powinien zareagować, czy nie, to już pytanie do KM – dopowiada policjantka.

Nagranie zostało już sprawdzone, ale…

Wychodzi na to, iż w autobusie zadziać się może wiele (przy włączonych kamerach monitoringu i przy świadkach) i całkiem możliwe, iż nie będzie to miało żadnych konsekwencji. A przecież jako mieszkańcy chcemy wierzyć, iż monitoring zwiększa nasze bezpieczeństwo, a przynajmniej ułatwia wykrycie sprawcy…

– Prowadzone są czynności sprawdzające, ale do tej pory nikt po zrobionej obdukcji się do nas nie zgłosił. Nie znamy ani tożsamości sprawcy, ani poszkodowanego. Nikt oficjalnie nie złożył zawiadomienia. A skoro tego zawiadomienia nie ma, to co my mamy zrobić? – słyszymy od podkom. Moniki Jakubowskiej.

Sprawa została przekazana do wydziału prewencji. Teraz została już tylko jedna możliwość – jeżeli któremuś z policjantów (np. któremuś z dzielnicowych) uda się zidentyfikować sprawcę incydentu, wówczas ten mężczyzna może odpowiedzieć za popełnienie wykroczenia, a konkretnie za zakłócenie porządku publicznego.

Idź do oryginalnego materiału