W czym tkwi tajemnica sukcesu Sindbada? Inne firmy mogą się od niego uczyć

1 dzień temu

Sindbad z Opola w tym roku kończy 42 lata, a logo firmy zbudowanej w Opolu kojarzy większość rodaków. Nic w tym dziwnego, bowiem jej autokary co dnia przemierzają polskie i europejskie autostrady, miasta i miasteczka.

Przez cztery dekady Sindbad przewiózł ponad 18 mln pasażerów. A średnia podróż w autokarze opolskiego przewoźnika wynosi około 17 godzin.

– Przez prawie 40 lat kupiliśmy 220 fabrycznie nowych autokarów, z tego 218 Setr i Mercedesów – mówi Ryszard Wójcik, twórca firmy, prezes Sindbada.

– Dziś wozimy pasażerów ponad setką ekskluzywnych autokarów wyposażonych w najnowocześniejsze systemy bezpieczeństwa. Naszym sukcesem niezmiennie są jednak ludzie. Przez naszą firmę przewinęło się ponad 2,5 tysiąca pracowników – mówi z dumą.

Sindbad z Opola. Na początku były wizy…

I co prawda, choć dziś można mówić w kontekście Sindbada o pokaźnych liczbach i technologiach opartych na sztucznej inteligencji, które przewoźnik implementuje w swój biznes, to zaczęło się bardziej niż niepozornie. Bo od rezerwacji pobytów w kraju, gdyż wyjazdy zagraniczne w latach 80. XX wieku wiązały się z licznymi trudnościami.

Z czasem kolejne potrzeby podsunął sam rynek. Jedną z tych pilniejszych i masowych w tamtym czasie na Opolszczyźnie były wyjazdy do Niemiec. I w tym celu trzeba było mieć wizę.

Wtedy niespełna 30-letni Ryszard Wójcik również stał przed takim dylematem.

– Ponad połowa moich kolegów ze studiów powyjeżdżała za granicę. Zdecydowałem, iż zostaję i założyłem firmę. Jako absolwent Wydziału Turystyki i Rekreacji AWF Wrocław postawiłem na biuro podróży – wspomina.

Skąd się wzięła nazwa Sindbad?

– To była wówczas bardzo popularna kreskówka. Pomyślałem, iż nazwę zapamięta każdy. I iż władzy ludowej nie podpadnie – śmieje się prezes Wójcik.

Firmę Sindbad z Opola stworzył Ryszard Wójcik. Na zdjęciu prezes za kierownicą jednego z pierwszych autokarów. W roku 1983 zaczęła się podróż, która zmieniła oblicze międzynarodowego transportu pasażerskiego w Polsce.

Czasy były takie, iż przy wyjeździe za granicę należało mieć wizę danego kraju. To dlatego początkujący przedsiębiorca pomyślał, iż pośrednictwo w załatwianiu potrzebnych dokumentów może być rynkową niszą.

W tym celu trzeba było wybrać się do konsulatu w stolicy. I jak się później okazało, to był na tamte czasy najważniejszy moment w rozwoju firmy.

Dlatego też osoby, które chciały wyjechać za granicę, przynosiły paszporty do biura Sindbada w Opolu. Stamtąd cała masa tych dokumentów jeździła do Warszawy i z powrotem. Po to, by wydać je zainteresowanym.

– Z czasem otwieraliśmy punkty przyjmowania paszportów do wizowania w różnych miastach – mówi prezes. – Sindbad z Opola obsługiwał setki osób dziennie.

Pomysł na biznes? Otwarcie na turystykę

Kolejny pomysł dotyczył regularnej komunikacji. Mając wizę, jakoś na ten Zachód trzeba było się dostać. Dlatego też Sindbad uruchomił połączenia autokarowe do Niemiec.

Początkowo aż 80 proc. osób wyjeżdżających z kraju już do niego nie wracało. Autobusy wracające z Zachodu były puste.

– Dopiero z czasem ten ruch stał się dwustronny – opowiada Bogdan Kurys, wiceprezes Sindbada związany z firmą od ponad 30 lat.

– Natomiast po zniesieniu wiz w 2004 roku i przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej i strefy Schengen, granice w końcu się otworzyły. I to był czas rozwoju podróży turystycznych. Organizowaliśmy wczasy i wycieczki zagraniczne. Do dziś to robimy. Jednak nie w takiej skali, jak kiedyś. Oddaliśmy to pole innemu przedsiębiorstwu z Opola – Itace, które dziś jest największym tour operatorem w kraju. Podczas gdy my staliśmy się największym przewoźnikiem autokarowym w Polsce, z siedzibą w Opolu.

W drodze po sukces kolejne kierunki

Sindbad z Opola konsekwencją buduje swoją markę od ponad czterech dekad.

– Te pierwsze decyzje, by sprostać oczekiwaniom rynkowym, czyli wizy i pierwsze wyjazdy zagraniczne, były tak naprawdę kamieniami milowymi – mówi Bogdan Kurys.

Kolejnym wyzwaniem było umożliwienie Polakom podróży zagranicznych komunikacją regularną.

– To wtedy na dużą skalę uruchomiliśmy sieć połączeń po Europie – wspomina wiceprezes Kurys. – To był duży skok, dał dalszy impuls do rozwoju. Zaczynaliśmy od jednej linii do Niemiec dwa razy w tygodniu, w środę i sobotę. A po przystąpieniu do UE jeździmy do 21 państw europejskich oraz do ponad 420 miast za granicą i 220 w Polsce. I w większości autokary obsługujące te połączenia kursują codzienne.

Sindbad Port Opole to nowoczesne centrum przesiadkowe jednej z największych flot autokarowych w Europie.

W roku 2007 przewoźników realizujących regularne połączenia międzynarodowe było ponad stu.

– W tamtych czasach choćby byśmy nie pomyśleli, iż po kilkunastu latach zostaniemy na rynku niemal sami – przyznaje Bogdan Kurys.
– Ten rynek mocno się skurczył, gdy do Polski weszły tanie linie lotnicze, szczególnie w dalszych destynacjach, jak Wielka Brytania czy Hiszpania. Ale połączenia do Niemiec jeszcze długo będą popularne. Dziś czas dojazdu na lotnisko, odprawa, czas przejazdu do miejsca docelowego, jest kilka krótszy niż przejazd autokarem. Mimo wszystko, do autokaru możemy zabrać dużo więcej bagażu.

Sindbad z Opola. Sukces budują ludzie i sprawne zarządzanie

Dewiza kierownictwa Sindbada jest od lat taka sama: szybka i sprawna analiza sytuacji rynkowej, dostosowywanie się do niej i potrzeb klientów. Tak, by wykorzystać moment. I być o krok przed konkurencją.

Największym wyzwaniem, z jakim mierzył się Sindbad, był czas pandemii.

– Autokary wróciły do kraju, wszystkie stały na parkingu. W biurowcu hulał wiatr, my byliśmy pozamykani w domach, granice były pozamykane… – wspomina wiceprezes.

Jak dodaje, powrót do normalności trwał bardzo długo. Mimo przywrócenia części połączeń, wciąż obowiązywały ograniczenia w liczbie pasażerów.

– Mogliśmy sprzedawać co drugie miejsce w autokarach. I tylko dzięki rezerwom, które firma od lat gromadziła, udało nam się to przetrwać – ocenia Bogdan Kurys.

Wpływ na biznes miała też początkowa faza wojny w Ukrainie. Duża fala migracji, która trafiła do kraju, w pewnym momencie przemieszczała się z Polski w dalsze regiony Europy.

– Pomagaliśmy też potrzebującym – wspomina wiceprezes Kurys. – Na naszym dworcu przesiadkowym powstał punkt pomocowy, zwłaszcza dla matek z dziećmi. Przekazywaliśmy im jedzenie, pluszaki, wsparcie na dalszą podróż. W mieszkaniach dla kierowców zorganizowaliśmy noclegi dla potrzebujących. Po czasie ruch obywateli Ukrainy wyjeżdżających z Polski za granicę, który przełożył się na wyższą liczbę przewożonych pasażerów, się skończył.

Bogdan Kurys opowiada, iż to właśnie te dwa wydarzenia następujące jedno po drugim – pandemia i wojna w Ukrainie – pokazały, iż dziś rynek jest absolutnie nieprzewidywalny.

Co przez lata w Sindbadzie okazało się sprawdzonym stylem zarządzania? Okazuje się, iż najważniejsze są niezmiennie sprawne i szybkie decyzje. A także instynkt biznesowy właściciela firmy.

– Uprzedzaliśmy ruchy naszych konkurentów. Dzięki temu przez tyle lat funkcjonujemy na rynku. Teraz tych stu kilkudziesięciu przewoźników już nie ma, a my na rynku polskim zostaliśmy – mówi Bogdan Kurys.

Sukces Sindbada tworzą ludzie. Oni choćby w czasach pandemii nie zostawili firmy, tylko zaakceptowali nowe warunki – dodaje. – Wszystko można kupić, ale nie zaufanie, lojalność i zaangażowanie. To trzeba budować latami. Dlatego właśnie przetrwaliśmy ten okres głównie dzięki pracownikom i rezerwie finansowej. Oczywiście, poza przewozami autokarowymi i biznesem transportowym, właściciel ma inne biznesy, które pandemia mniej dotknęła. One nieco odciążyły główną działalność. Mimo to, to przewozy autokarowe stanowią trzon działalności firmy.

Pracownicy firmy Sindbad – źródło sukcesu.
– Wspólnie napędzamy rozwój lidera branży przewozów międzynarodowych – mówi prezes Ryszard Wójcik.

To, w którą stronę będzie podążać Sindbad, zależy także od sytuacji gospodarczej w kraju i dalszego przebiegu wojny za wschodnią granicą.

– Od tego, kiedy ona się skończy, jak zareagują tanie linie lotnicze czy inni przewoźnicy zbazowani w Ukrainie – tłumaczy Bogdan Kurys. – I od tego, czy my będziemy mieli potencjał do dużego rozwoju, gdy granica będzie już swobodna.

Bez względu jednak na sytuację polityczną, przewoźnik stawia na dalszy rozwój przez modernizację sprzętu i podnoszenie jakości usług.

– Dostosowujemy się do oczekiwań także młodszych klientów, którzy korzystają z internetu, sztucznej inteligencji. Jesteśmy przed uruchomieniem nowej strony internetowej, aplikacji mobilnej – wylicza.

Sindbad – transportowa machina

Dziś transportowy gigant z Opola dysponuje 120 nowoczesnymi autokarami i zatrudnia w swojej głównej spółce około 400 pracowników. Natomiast łącznie ze „spółkami córkami” to już ponad 700 osób.

– Budowaliśmy tę firmę od podstaw – zaznacza wiceprezes Kurys. – W każdym pokoju biurowca można znaleźć osoby będące z nami po 10, 20, 30 lat i dłużej… Pomimo, iż jesteśmy dużą firmą w kontekście zatrudnienia, wciąż jesteśmy firmą rodzinną, czujemy tę atmosferę. W samym biurowcu pracuje około setki osób, widujemy się wszyscy od lat, fluktuacja pracowników jest niewielka.

– Sam pracuję tu 32 lata, aż trudno uwierzyć, iż to już tak długo – śmieje się Bogdan Kurys. – I dlatego traktuję tę firmę niemal jak jedno z moich dzieci. Gdy zaczynałem, to w Sindbadzie było sześć autokarów i pracowało dwadzieścia kilka osób. Ten biznes zmieniał się przez lata z nami. Kiedyś, jak wysyłaliśmy kilka autokarów w tygodniu za granicę, to np. listę pasażerską robiło się najpierw na kartkach, później na maszynie do pisania, potem w Excelu… Z kolei komunikacja odbywała się teleksem czy faxem, a połączenia telefoniczne zamawiało się przez pocztę i czekało się kilka godzin, by się połączyć np. z oddziałem w Krakowie. Dziś wszystko jest zautomatyzowane, idziemy z duchem AI, a młodzi kompletnie nie potrafią sobie wyobrazić, by było inaczej.

Mówi, iż pomimo tak dużego rozwoju, Sindbad nie utracił kameralnej atmosfery pracy.

Nie działamy jak korporacja. Dlatego też wielu pracowników to docenia – wyjaśnia. – Choć dostrzegamy potrzebę i zalety ładu korporacyjnego, przez cały czas nie jesteśmy typową korporacją. To taki czynnik pozafinansowy, który bardzo często jest pomijany przez pracodawców. Nieraz pozwalamy naszym działom funkcjonować swobodniej, świętujemy urodziny, imieniny czy rocznice w firmowej kuchni.

Wiceprezes przyznaje, iż rozpoznawalność marki dla załogi jest już normą.

– Rzeczywiście, osoby aspirujące do pracy u nas postrzegają Sindbada jako znane w całej Polsce autokary, firmę stabilną, prestiżową markę – mówi. – A dla nas, Sindbad to wciąż takie „dziecko”: widzimy, iż ono rośnie, dojrzewa, ale nie zwracamy na to tak uwagi. Bo zwykle wydaje nam się, iż to cudze dziecko rośnie szybciej i zmienia się bardziej niż nasze – obrazuje.

Serce Sindbada bije całą dobę

Kluczowy w strukturze tego biznesu jest system sprzedaży i zarządzania. Działa on 24 godziny na dobę. Bilety sprzedawane są nie tylko w kasach, od 8 do 16. Dostępne są też online. A autokary też jeżdżą w dzień i w nocy.

– Stąd konieczne są ciągłe dyżury pracowników, którzy muszą przydzielić pasażerów do odpowiednich autokarów. Analizować korki, objazdy – wyjaśnia Bogdan Kurys.

Zwykły dzień w Sindbadzie zaczyna się od przyjazdu pracowników do siedziby firmy.

Infolinia uruchamia telefony i zaczyna obsługiwać pasażerów, kierowców, biura podróży, kasy biletowe… – opowiada wiceprezes.

– Z kolei dział przewozów analizuje to, co się wydarzyło przez noc, tzn. ile biletów się sprzedało w nocy i planuje wyjazd autokarów na dany dzień, planuje pracę kierowców i ich zmienników, ich noclegi. W naszej branży trzeba na bieżąco reagować, aby optymalnie wykorzystać zasoby.

Nad całością rękę na pulsie trzyma zarząd. Podczas swoich codziennych spotkań analizuje raporty sprzedażowe. Planuje krótko – i długotrwałe inwestycje, rozwiązuje bieżące sprawy.

Warto pamiętać, iż Sindbad z Opola to nie tylko linie regularne.

– Transport międzynarodowy obejmuje też wynajem autokarów, w tym szkołom, firmom i innym biurom podróży. To druga nasza mocno rosnąca noga w transporcie autokarowym – podkreśla Bogdan Kurys.

Sami organizują wycieczki m.in. dla szkół, firm. Obsługują duże wydarzenia sportowe i kulturalne. Pomaga firmom w logistyce transportu wydarzeń. Dość przypomnieć, iż Sindbad obsługiwał Euro 2012 w piłce nożnej, Euro 2016 w piłce manualnej. A w ubiegłym roku do krakowskiej Tauron Areny przywieźli z całej Polski ponad 10 tys. osób.

– Po kilku godzinach od wydarzenia odwieźliśmy wszystkich do domu – dodaje wiceprezes. – Pracowało przy tym zleceniu 218 autokarów. Podobnej skali zlecenia nie pojawiają się regularnie, ale jesteśmy jedną z niewielu firm, które potrafią obsłużyć tak duże imprezy.

Ryszard Wójcik – międzynarodowy sędzia piłkarski, człowiek, który łączył pasję do sportu z wizją biznesu. Jego doświadczenie z boisk całego świata przełożyło się na wartości, które do dziś kształtują kulturę firmy Sindbad: fair play, wytrwałość i szacunek dla drużyny.

Czytaj też: Hard Beans z Opola. Międzynarodowy biznes z szalonej miłości do kawy

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania

Idź do oryginalnego materiału