W Niemczech i USA wprowadzili limit na ten towar. Szalone ceny, długie kolejki i puste półki. W Polsce zacznie się w kwietniu

10 godzin temu

Europejski rynek jaj znajduje się w bezprecedensowym kryzysie, który z każdym tygodniem przybiera na sile. W Niemczech i USA wprowadzono już racjonowanie, a eksperci biją na alarm, iż od kwietnia podobna sytuacja może dotknąć również Polskę.

Fot. Shutterstock

Dramatyczna sytuacja na niemieckim rynku

Sytuacja w Niemczech przybiera coraz bardziej alarmujący charakter. Deutsche Eier-Union (DEU), główna organizacja zrzeszająca producentów jaj w Niemczech, przekazuje niepokojące informacje – z tygodnia na tydzień dostępność jaj w sklepach systematycznie maleje, podczas gdy ceny gwałtownie rosną. W odpowiedzi na gwałtownie kurczącą się podaż, pierwsze sieci handlowe zdecydowały się na wprowadzenie limitów zakupowych, ograniczając liczbę jaj, które może nabyć pojedynczy klient.

Przedstawiciele DEU wydali już ostrzeżenie, iż konsumenci nie powinni liczyć na tradycyjne wiosenne promocje cenowe związane ze świętami. Jest to szczególnie niepokojące w kontekście zbliżającej się Wielkanocy, kiedy to zapotrzebowanie na jaja zawsze wykazuje znaczący wzrost ze względu na świąteczne tradycje.

W ostatnich latach spożycie jaj w Niemczech systematycznie rosło. Średnia roczna konsumpcja zwiększyła się o osiem sztuk na osobę, osiągając imponujący poziom 244 jaj rocznie. W tym samym czasie jajka zyskały status „superfood”, co dodatkowo napędziło popyt, podczas gdy podaż dramatycznie spadła z powodu epidemii ptasiej grypy.

Kryzys przekracza granice Europy

Problem nie ogranicza się wyłącznie do Europy. Jak podaje wp.pl, za 12 dużych jaj ze znanej sieci handlowej w Stanach Zjednoczonych trzeba w tej chwili zapłacić już 7,69 dolarów, co w przeliczeniu daje ponad 30 złotych. W niektórych amerykańskich sklepach wprowadzono limity zakupowe, ponieważ towaru zwyczajnie brakuje.

Dochodzi do kuriozalnych sytuacji. CNN doniosło, iż na początku lutego 2025 roku w Greencastle w stanie Pensylwania złodzieje ukradli 100 tysięcy jaj z przyczepy dystrybucyjnej należącej do firmy Pete & Gerry’s Organics. Wartość skradzionego towaru oszacowano na 40 tysięcy dolarów, czyli około 160 tysięcy złotych. Według policji, zdarzenie to może mieć bezpośredni związek z wyjątkowo wysokimi cenami jaj na amerykańskim rynku.

Głównym powodem globalnego kryzysu jest epidemia ptasiej grypy, która wymusiła masowy ubój kur nieśnych zarówno w Europie, jak i w Ameryce Północnej. Problem dotyka nie tylko Niemcy, ale także inne kraje europejskie, w tym Polskę, a jego skutki odczuwalne są na całym świecie.

Polska na krawędzi kryzysu jajecznego

W Polsce sytuacja staje się coraz bardziej napięta. Ceny jaj wzrastają nieprzerwanie od połowy ubiegłego roku, ale prawdziwy skok nastąpił od października 2024 roku. Za jedno jajko w handlu detalicznym konsumenci muszą w tej chwili zapłacić już 1-1,5 złotego, co stanowi znaczący wzrost w porównaniu z cenami sprzed roku.

Według danych Zintegrowanego Systemu Rolniczej Informacji Rynkowej, w grudniu 2024 roku średnie ceny sprzedaży w zakładach pakowania osiągnęły następujące poziomy:

Jaja klatkowe (klasa L) kosztowały 71,63 złotych za 100 sztuk. Jaja pochodzące z chowu ściółkowego wyceniano na 84,47 złotych za 100 sztuk. Natomiast jaja z wolnego wybiegu osiągnęły cenę 86,46 złotych za 100 sztuk.

Sytuacja uległa dalszemu zaostrzeniu w styczniu i lutym 2025 roku, kiedy to ceny wzrosły o kolejne kilkadziesiąt procent. Rynek pozostaje niestabilny, a wielu producentów wstrzymuje się z podawaniem dokładnych prognoz. Jedno jest pewne – tradycyjne promocje wielkanocne, do których konsumenci zdążyli się przyzwyczaić w poprzednich latach, najprawdopodobniej nie pojawią się w tym roku.

Długotrwały proces odbudowy stad

Odbudowanie stad kur nieśnych po tak znaczących stratach spowodowanych ptasią grypą to proces, który może potrwać choćby do ośmiu miesięcy. Sytuację komplikuje fakt, iż kura nioska zaczyna znosić jaja dopiero po półrocznym okresie wzrostu. W praktyce oznacza to, iż hodowcy muszą zainwestować znaczne środki finansowe w utrzymanie stada przez pół roku, zanim zacznie ono przynosić jakiekolwiek dochody. W tym czasie trzeba zapewnić kurczętom nie tylko pokarm, ale również odpowiednią temperaturę i opiekę weterynaryjną. To wszystko w obliczu rosnących kosztów energii i pasz.

Co gorsza, na rynku brakuje choćby jaj wylęgowych, co oznacza, iż hodowcy brojlerów i kur niosek mają poważne trudności z zakupem nowych piskląt. Bez nich odnowienie stad po epidemii staje się praktycznie niemożliwe.

Warto zaznaczyć, iż jaja wylęgowe pochodzą od stad rodzicielskich, w których utrzymywane są zarówno kury, jak i koguty – co fundamentalnie odróżnia je od jaj dostępnych w sklepach. W hodowlach reprodukcyjnych stosuje się odpowiednie proporcje kogutów do kur, zwykle jeden kogut na kilka lub kilkanaście kur. Problem polega na tym, iż stad rodzicielskich jest w tej chwili bardzo mało, a wylęgarnie czekają w kolejce, by móc wstawić jajka do wylęgu.

Dodatkowe czynniki pogłębiające kryzys

Wzrost cen jaj w Polsce jest spowodowany nie tylko epidemią ptasiej grypy. Na obecną sytuację wpłynęły również inne czynniki, które nałożyły się na siebie w ostatnim czasie, tworząc swoistą „burzę doskonałą” na rynku jaj:

Rezygnacja wielu sieci handlowych z oferowania jaj pochodzących z chowu klatkowego, co znacząco zmniejszyło podaż najtańszych jaj dostępnych na rynku. Decyzje te, choć podyktowane troską o dobrostan zwierząt, przyczyniły się do ograniczenia ogólnej dostępności jaj.

Wprowadzenie obowiązku znakowania jaj bezpośrednio na fermach, co zwiększyło koszty produkcji i stało się dodatkowym obciążeniem finansowym dla hodowców. Nowe regulacje, mające na celu poprawę identyfikowalności produktów, wymagały inwestycji w specjalistyczny sprzęt oraz reorganizacji procesów produkcyjnych.

Rosnące koszty pasz, energii i transportu, które bezpośrednio przekładają się na wyższe ceny końcowe. Inflacja dotykająca tych obszarów ma szczególnie silny wpływ na sektor drobiarski, gdzie marże tradycyjnie są stosunkowo niskie.

Eksperci ostrzegają, iż od kwietnia sytuacja może ulec dalszemu pogorszeniu. Zbliżające się Święta Wielkanocne znacząco zwiększą popyt, a przy ograniczonej podaży możemy spodziewać się nie tylko wyższych cen, ale także braków w sklepach.

Racjonowanie jako ostateczność?

Czy w Polsce dojdzie do racjonowania jaj, podobnie jak ma to już miejsce w Niemczech? Eksperci nie wykluczają takiego scenariusza, szczególnie w okresie przedświątecznym, gdy popyt tradycyjnie osiąga szczyt. Choć na razie nie ma oficjalnych informacji o planach wprowadzenia limitów zakupowych przez polskie sieci handlowe, to przy utrzymującej się tendencji spadkowej podaży i rosnącym popycie, takie rozwiązanie może okazać się koniecznością.

Limity zakupowe mogłyby przyjąć formę ograniczenia ilości jaj na jednego klienta, podobnie jak miało to miejsce w przeszłości w przypadku innych produktów, których dostępność była ograniczona. Takie działanie pozwoliłoby na bardziej równomierną dystrybucję produktu wśród wszystkich konsumentów i zapobiegłoby wykupywaniu zapasów przez pojedyncze osoby.

Nie wiadomo, jak będzie wyglądał rynek przed świętami, ale konsumenci powinni przygotować się na wyższe ceny.

Sytuacja może potrwać dłużej

Eksperci wskazują, iż obecny kryzys na rynku jaj może potrwać przez większą część 2025 roku. Dopiero pełna odbudowa stad kur nieśnych oraz ustąpienie zagrożenia związanego z ptasią grypą pozwoli na stopniowy powrót do równowagi rynkowej. Do tego czasu zarówno producenci, jak i konsumenci będą musieli dostosować się do nowej rzeczywistości charakteryzującej się wyższymi cenami i potencjalnymi ograniczeniami w dostępności.

Branża drobiarska apeluje o zrozumienie ze strony konsumentów oraz o wsparcie ze strony rządu, które mogłoby przyjąć formę tymczasowych ulg podatkowych czy dopłat dla hodowców odbudowujących swoje stada. Bez takich działań proces przywracania równowagi na rynku może znacząco się wydłużyć, a ceny pozostaną na podwyższonym poziomie przez dłuższy czas.

W obliczu nadchodzących świąt wielkanocnych, które tradycyjnie wiążą się z wysokim spożyciem jaj, konsumenci stają przed wyzwaniem dostosowania swoich nawyków zakupowych i kulinarnych do nowej sytuacji. Eksperci sugerują wcześniejsze planowanie zakupów świątecznych oraz rozważenie alternatywnych przepisów, które wymagają mniejszej ilości jaj.

Idź do oryginalnego materiału