W piosence istotny jest tekst…

2 godzin temu

– Ten festiwal ma pokazać, iż oprócz ludzi tworzących muzykę, tych którzy śpiewają piosenki, są także autorzy tekstów – mówi Michał Kosiński, dyrektor artystyczny Festiwalu Polskiej Piosenki im. Janusza Kondratowicza w Luboniu.

Czy można powiedzieć, iż Luboń przez tych kilka wrześniowych dni był stolicą polskiej piosenki?
– Myślę, iż tak. I tak się dzieje już od 2009 roku, kiedy to odbyła się pierwsza edycja festiwalu. Każda z tych imprez udowadnia też, jak istotną częścią polskiej kultury jest piosenka.

Tegoroczny festiwal był pod kilkoma względami wyjątkowy…
– Po raz pierwszy jego główną bohaterką była kobieta. Magda Czapińska – bo o niej mowa – ma w swoim dorobku przepiękne teksty. Nie jest ich może zbyt dużo, ale za to wszystkie są cudowne. Wszystkie też nosiły znamiona przeboju i takimi przebojami się stały. To co wyróżniało ten festiwal była także jego formuła. Tak się bowiem złożyło, iż Luboń obchodzi swoje 70-lecie, istnieje zatem już osiem dekad. I właśnie na te osiem dekad postanowiliśmy poszukać odpowiednich piosenek. Bardzo popularnych, które pięknie zaśpiewały laureatki poprzednich edycji imprezy.

Przez te wszystkie lata ranga festiwalu rośnie?
– Mam wrażenie, iż ona jest cały czas podobna. Tak jak kwestia jego rozpoznawalności i specyfiki, na czym nam bardzo zależało. Dla nas, organizatorów, bardzo istotnym elementem od początku był tekst. I na nim właśnie skupiamy swoją uwagę. Na tym, żeby pokazać, iż oprócz tych wszystkich ludzi, którzy tworzą muzykę, którzy śpiewają piosenki, są także autorzy tekstów. I mam wrażenie, iż to nam się udaje, robimy to z dużą skutecznością.

W tym roku na scenie, oprócz młodych piosenkarzy, wystąpili także Ania Rusowicz i Budka Suflera. Rozumiem, iż nie jest trudno przekonać gwiazdy do występu w Luboniu?
– Nie. Oczywiście, pomagają w tym moje lata spędzone wokół sceny, przy okazji tego typu imprez. Najważniejsze jest jednak to, iż w Luboniu udało się stworzyć kapitalny zespół ludzi pracujących przy tej imprezie. To kilkanaście, kapitalnie do tego przygotowanych osób, pracujących z sercem, a przy tym doświadczonych i w pełni profesjonalnych. To przede wszystkim sprawia, iż praca przy tym festiwalu jest przyjemnością, zarówno dla organizatorów, jak i wykonawców. Mam nadzieję, iż tak samo odbiera go również publiczność.

Z myślą o jakim słuchaczu i jakich artystach tworzycie festiwal?
– Trudno to jednoznacznie określić. Słuchają tego na pewno ludzie bardzo dojrzali, w średnim wieku. Mamy wokół jednak też dużo młodzieży. I nie ukrywam, iż napawa mnie dużym optymizmem to, iż wykonawcy, którzy swoją świadomość muzyczną ukształtowali w określonej epoce, i w określonej kulturze, chętnie sięgają po nieco starsze utwory. Chcą je śpiewać i robią to z powodzeniem. Mogę temu tylko przyklasnąć.

Na koniec zapytam zatem o kondycję polskiej piosenki?
– To bardzo trudne pytanie. Jest sporo nowych rzeczy, które mogą się podobać. Pytanie tylko, czy przetrwają próbę czasu? Tak jak na przykład przetrwała piosenka „Biały krzyż” Janusza Kondratowicza, który jest patronem naszego festiwalu oraz Krzysztofa Klenczona. Dwóch osób, które już nie żyją, ale pozostawiły po sobie taką spuściznę, o której trudno zapomnieć. Ja mam wrażenie, iż część z tych nowości się obroni. Trzeba tylko się do nich przyzwyczaić, trzeba to „przetrawić”. A polska piosenka? Potencjał do śpiewania jest ogromny. Ciekawych artystów jest naprawdę dużo, co potwierdza choćby nasza impreza. Nie wiem, jak jest z twórcami, bo w tym przypadku zawsze jest wielki znak zapytania. Nasz konkurs pod nazwą „Złote Pióro” pokazuje, iż dobrych tekściarzy również nie brakuje. Trzeba ich tylko zachęcić do współpracy. Jednoznacznie odpowiedzieć, na to pytanie jest więc trudno. To tak samo jak z piłkarską reprezentacją Polski. Czy jest najlepsza na świecie? No, nie. Ale z drugiej strony, nie jest też najgorsza.

Rozmawiał Tomasz Sikorski

fot. Festiwal Polskiej Piosenki im. Janusza Kondratowicza

Idź do oryginalnego materiału