W pułapce własnych nawyków. Dlaczego przedwojenni Polacy żyli krótko?

tarnow.ikc.pl 7 godzin temu

Równo sto lat temu w czerwcu 1925 roku, „Ilustrowany Kuryer Codzienny” opublikował artykuł zatytułowany dramatycznie: „Dlaczego żyjemy tak krótko?”. To tekst, który dziś można potraktować jako dokument epoki, ale też jako zaskakująco aktualną diagnozę ludzkich słabości i społecznych nawyków. Z jednej strony ukazuje on ówczesne rozumienie zdrowia, z drugiej — ujawnia, iż pytania, które zadawano wtedy, przez cały czas pozostają otwarte.

Zdrowie moralne, czyli winny zawsze się znajdzie

W tekście sprzed stulecia wymienia się szereg „wrogów ludzkości”: alkohol, tytoń, kawa, herbata, a nawet… dym z cygar i zanieczyszczone powietrze w kawiarniach i lokalach tanecznych. Z dzisiejszej perspektywy to niektóre z tych czynników można uznać za rzeczywiście szkodliwe (jak alkohol czy palenie), inne — jak picie herbaty czy przebywanie w kawiarni — budzą uśmiech.

Ale najciekawsza w tym tekście nie jest sama lista zagrożeń, ale sposób myślenia o zdrowiu jako o czymś moralnym. Kto nie żyje „czysto”, ten choruje — sugeruje publicysta. Styl życia, rozrywki, a choćby wieczorne spędzanie czasu wśród „zgryźliwych ojców” w bandelowych lokalach (czyli lokalach z alkoholem) ma być prostą drogą do skrócenia życia. Chore jest nie tylko ciało — chore staje się społeczeństwo.

Mikroby, gruźlica i siła ducha

W tekście przywołany zostaje także profesor z Zurychu, który dowodzi, iż większość ludzi przechodzi zakażenie gruźlicą, ale tylko ci „wewnętrznie słabi” naprawdę chorują. To echo ówczesnego przekonania, iż silny organizm poradzi sobie choćby z najgorszym zarazkiem. U podstaw takiego myślenia leży przekonanie, iż zdrowie to nie tylko kwestia biologii, ale też siły woli, moralności i… charakteru.

W dzisiejszych czasach wiemy, iż choć odporność jest kluczowa, to nie wystarczy „dobrze się prowadzić”, by uniknąć chorób. Przedwojenna wiara w „samolecznicze siły organizmu” bywała piękna — ale również tragicznie nieskuteczna wobec prawdziwych zagrożeń.

Co się zmieniło przez sto lat?

Medycyna przeszła długą drogę. Choroby zakaźne, które w 1925 roku dziesiątkowały społeczeństwa (jak ospa, gruźlica czy grypa hiszpanka), dziś są w dużej mierze opanowane. Mamy szczepienia, antybiotyki, higienę. Zamiast bać się „chłodnych wieczorów w ogródku” — martwimy się o poziom stresu, siedzący tryb życia i zanieczyszczenia powietrza.

A jednak — pytanie postawione sto lat temu przez cały czas brzmi znajomo. Dlaczego żyjemy tak krótko? Dziś zadajemy je nie z powodu epidemii, ale z powodu wypalenia zawodowego, depresji, cukrzycy, nowotworów. W miejsce grzechów cielesnych wstawił się nowoczesny świat — szybki, stresujący, nienasycony.

Czy naprawdę żyjemy krótko?

Statystyki mówią co innego. W 1925 roku przeciętna długość życia w Polsce wynosiła ok. 46 lat dla mężczyzn i 50 dla kobiet. Dziś — ponad 77 lat dla mężczyzn i ponad 82 dla kobiet. A jednak, choć żyjemy dłużej, przez cały czas często chorujemy, narzekamy, boimy się o zdrowie. To pokazuje, iż długość życia to jedno, a jakość — drugie.

Zaskakujące, jak bardzo ten krótki tekst z dawnej gazety staje się zwierciadłem nie tylko dla przeszłości, ale i dla naszych współczesnych niepokojów.

Idź do oryginalnego materiału