Radosna, kolorowa, słoneczna. Prada Równości, która przeszła przez Rzeszów przyciągnęła ludzi młodych z różnych zakątków Podkarpacia. Wielu przyszło bez wiedzy rodziców. Była jedna, skromna kontrmanifestacja, ale ogólnie marsz przebiegał spokojnie. – Taka parada to jedyny moment, kiedy wiem, iż nikt nie będzie mnie krytykował i będę się czuła dobrze, wiedząc iż nic mi nie grodzi – mówi Dominika.
Uczestnicy zaczęli zbierać się na Moście Narutowicza (rzeszowianie zwą go tęczowym) w sobotę po południu. Na początku nie było ich wielu. Głównie przyszli bardzo młodzi ludzie.
Z przedstawicieli Miasta nie było widać nikogo (prezydent w tym czasie uczestniczył w otwarciu Alei Gwiazd Sportowców Polonijnych w Parku Jedności Polonii z Macierzą). Pojawił się za to poseł Lewicy – Wiesław Buż.
Marsz poprowadziły drag queens: Avrill De Mon oraz Kitty Queen. Na początku parady uczestniczy nieśli kilkumetrową tęczową flagę, następnie jechała kolorowa platforma z prowadzącymi.
Pogoda dopisała, mocno świeciło słońce. Z głośników płynęły hity Madonny, Lady Gagi, Britney Spears czy Miley Cyrus. Nie zabrakło także “Every Night” wykonaniu Mandaryny. Niesiono ogromną flagę Ukrainy, trans czy aseksualności.
Będzie tu tolerancyjnie. Ale jeszcze nie teraz
Kamil i Szymon cały czas trzymają się za ręce. Przyjechali specjalnie aż z Jarosławia.
– Zostałem zaproszony – mówi 17-letni Kamil, pokazując splecioną rękę z dłonią Szymona, nie pozostawiając wątpliwości, od kogo pochodziło zaproszenie. Mówi, iż nie uważa, iż Podkarpacie jest dla niego bezpiecznym miejscem.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Marsz Równości w Krośnie przejdzie po raz pierwszy
– Boję się wracać do domu, a mam do szkoły na drugą zmianę – przyznaje nastolatek. Jego chłopak tłumaczy, iż jest tak m.in. przez to iż wielu mieszkańców głosuje na PiS.
– Nadzieję upatruję w nas, młodych. Musi upłynąć jeszcze wiele czasu, aby było tu tolerancyjnie… – uważa Szymon.
Czekali na nich z różańcami
IV Marsz Równości wyruszył kwadrans po godz. 14. Na skrzyżowaniu ul. Podwisłocze z ul. Wierzbową na maszerujących czekała kontrmanifestacja Fundacji Życie i Rodzina. Było to skromne kilka osób, które w dłoniach trzymały różaniec oraz transparenty ze zdjęciami mężczyzn, którzy są homoseksualistami i zostali skazani za pedofilię.
Na uczestnikach marszu oddzielona policjantami kontrmanifestacja nie zrobiła większego wrażenia. Krzyczeli w ich stronę: “Chodźcie z nami”.
Słodko-gorzki marsz
Dominika przyszła na marsz, choć cierpi na fobię społeczną. Wielu jej znajomych tego nie zrobiło.
– Bo gdyby to przyszli i ich rodzice by się dowiedzieli, iż nie są hetero, to mogliby wylądować pod mostem. Znałam osoby, które nie dożyły tego marszu. Parady równości są takie słodko-gorzkie – opowiada.
– Jest to jedyny moment, kiedy mogę się spotkać z ludźmi i wiem, iż nikt nie będzie mnie krytykował i będę się czułam dobrze, bo nic mi nie grodzi – mówi, a jej oczy zachodzą łzami.
Niektórzy nie chcą rozmawiać, bo boją się, aby “rodzice ich nie namierzyli”. W kontraście mama z dwójką małych dzieci trzymała transparent z hasłem “obiecuję, ze nauczę ich tolerancji”.
Wyleczyłam się z homofobii
Pani Joanna niesie transparent “Mąż mojego syna to moja rodzina”. Do Rzeszowa przyjechała aż z Łodzi.
– Polacy nie mogą zawierać małżeństw homoseksualnych, więc mój syn nie może wziąć ślubu – mówi z żalem kobieta.
Pani Joanna jeździ po całej Polsce i uczestniczy w tęczowych paradach. W tym roku zaliczyła już pięć. O seksualności syna dowiedziała się kilkanaście lat temu. Przyznaje, iż wtedy nie wiedziała nic o nieheteronormatywności. Teraz walczy o lepszą Polskę.
– Wyleczyłam się homofobii i zaczęłam chodzić w marszach – przyznaje.
Była równość, miłość i akceptacja
Marsz szedł ulicami: Rejtana, Kopisto, Lisa-Kuli, Cieplińskiego i Piłsudskiego. Przechodnie reagowali na tłum bardzo pozytywnie. Uśmiechali się i machali. Uczestnicy zatrzymali się przed Urzędem Wojewódzkim (od strony ul. Grunwaldzkiej).
Z drugiej strony gmachu, w Ogrodach Bernardyńskich, w tym samym czasie odbywał się “Piknik Rodzinny 800 plus” organizowany przez wojewodę podkarpacką.
Marsz zakończył się chwilę przed godz. 16. Na koniec paradę podsumowała Kitty Queen:
– Tak wygląda równość, miłość i akceptacja. Wszyscy akceptujemy siebie nawzajem. I to jest najpiękniejsze w marszach równości – mówiła ze wzruszeniem.
Zgadzali się z nią uczestnicy:
– Poznałam dziś dużo fajnych ludzi – mówi Magdalena Cielak z Rzeszowa, która przyszła ze znajomymi.
Wtóruje jej Piotr Fijak. – Obawiałem się, iż jak co roku odbywa się to samo wydarzenie, to w ludziach opada zapał. Ale w tym roku frekwencja dopisała – ocenia.
- POLECAMY TEŻ: „Nie jesteśmy bastionem PiS!” Samorządowcy z Podkarpacia na marszu
Chwali też organizację marszu: – Lepsze było nagłośnienie, a to ważne, bo muzyka daje temu wszystkiemu serce i energię. Bardzo fajnie się bawiłem – podsumowuje Piotr.
Dobre wrażenia ma też Maja: – Wcześniej trasa była krótsza. Szliśmy bokami. Nikt nas nie widział. Dziś maszerowaliśmy głównymi ulicami, co mnie bardzo ucieszyło – zauważa dziewczyna która w tym roku stanie się pełnoletnia. To jej drugi Marsz Równości.
Czy jej zdaniem, takie parady w ogóle coś dają? – To iż ludzie widzą na ulicy tęczowe flagi i radosnych ludzi sprawia, iż do świadomości wiele osób zmieni swoje nastawienie do społeczności LGBTQ – uważa nastolatka.
Policja: było spokojnie
Marsz był licznie zabezpieczany przez policjantów. W tłumie szli choćby funkcjonariusze w cywilu, którym spod letnich t-shirtów wystawały pistolety. Według policji w IV Marszu Równości w Rzeszowie wzięło udział ok. 500 osób.
– Przebiegał bardzo spokojnie. Nie odnotowaliśmy żadnych incydentów – informuje aspirant sztabowa Magdalena Żuk z Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie.
Co do kontrmanifestacji, policjantka podaje, iż była zgłoszona w ramach spontanicznego zgromadzenia.
– Kilkunastu uczestników w żaden sposób nie zakłóciło przebiegu marszu oraz porządku publicznego zapewnia – zapewnia Magdalena Żuk.
Rzeszów jest tolerancyjny?
Czy zdaniem uczestników Marszu Rzeszów to tolerancyjne miasto? – Bardziej niż inne miasta w regionie. Ale ogólnie od czasu wojny, czyli odkąd mamy dużo uchodźców i żołnierzy to miasto staje się bardziej otwarte – uważa Piotrek Fijak.
22-letnia Dominika nie uważa, aby Rzeszów był bezpiecznym miastem dla osób LGBT: – System przez cały czas nam nie pomaga i nie chroni – stwierdza.
Maja wspomina, iż kiedyś została obrażona na ulicy, bo miała na ramieniu tęczową torbę. Zauważa jednak, iż od tego czasu wiele się zmieniło: – Mieszkamy w konserwatywnym województwie, ale myślę, iż nie jest źle. Zmierzamy w dobrą stronę – mówi Maja.