Czasem nie może wylądować samolot, choć jest już nad pasem. Tak było m.in. w Dubrowniku, Warszawie i północnych Indiach. Innym razem gubimy w Chinach aparat fotograficzny, który z pomocą policji (i wszechobecnego tam monitoringu!) odzyskujemy kilka ponad godzinę później. Bywa i tak, iż cała podróż układa się pechowo. Do Peru nie dolatują bagaże (odzyskane dopiero po 2 tygodniach), a drogę do Machu Picchu uniemożliwiają błotne lawiny i trzeba wynająć śmigłowiec? Tracąc wszystkie awaryjne środki finansowe.