Co ciekawe, stawką tego dwumeczu (19 i 25 kwietnia) jest prawo gry w europejskim Pucharze Challenge. Apetyty jednak na pewno były większe. Zarówno po niezłym sezonie zasadniczym, gdy podopieczni Andrei Gianiego mieli okres 15 zwycięstw na 17 meczów, w tym dziewięć z rzędu. A szczególnie po wygranej w pierwszym meczu ćwierćfinałowym z Bogdanką LUK Lublin, ale potem przyszły dwie porażki po 0:3.
Waldemar Wspaniały – rozmowa
Łukasz Baliński: – ZAKSA skończy sezon na piątym albo szóstym miejscu. W porównaniu z poprzednim sezonem i 10. lokatą poprawiła pozycję znacznie, ale chyba marne to pocieszenie.
Waldemar Wspaniały, trener i współtwórca sukcesów Mostostalu: – Nie wiem, czy to takie marne pocieszenie. Po tym wszystkim, co się działo w ubiegłym roku, to teraz ten zespół był niemalże całkiem zmieniony. Z pierwszego składu zostali adekwatnie Marcin Janusz i Erik Shoji. Reszta zawodników była nowych, łącznie z Bartoszem Kurkiem, który nie dość, iż nie grał sporo w okresie zasadniczym, to jeszcze potem w najgorszym momencie znowu miał problemy zdrowotne.
Oczywiście, piąte lub szóste miejsce nikogo nie satysfakcjonuje, szczególnie w Kędzierzynie-Koźlu, ale po tym wszystkim, co się działo, to wydaje mi się, iż jest całkiem nieźle. Zwłaszcza, jeżeli weźmie się pod uwagę to co działo się w poprzedniej kampanii. Zespół miał walczyć o medale, a nie wszedł choćby do „ósemki”!
– Niemniej, po niezłej fazie zasadniczej, a czasami świetnej, a potem po wygranej w Lublinie na starcie play off, wielu już widziało Zaksę przynajmniej w „czwórce”.
– Tutaj namieszała niespodziewana nieobecność Kurka. o ile jest rozgrzewka przed najważniejszym meczem w sezonie, bo tak trzeba nazwać drugi pojedynek ćwierćfinału, i nagle się okazuje, iż lider drużyny nie może zagrać, to podświadomie człowiekowi „ręce opadają”. I tak się stało, pomimo bardzo dobrej gry zastępującego go Mateusza Rećko. Niestety, pozostali zagrali słabiej. A do tego znacznie lepiej niż w pierwszym starciu prezentował się Wilfredo Leon. Na niego wszyscy liczą i kosztuje naprawdę dużo pieniędzy.
– W kontekście walki o medale uwzględniłbym to, iż w z siedmiu meczów z ekipami z obecnego TOP 3, licząc z Pucharem Polski, kędzierzynianie wygrali raz. Do tego cztery razy przegrali w trzech setach.
– Myślę, iż „czołowa trójka” jest w ogóle poza konkurencją. Niedawno było tak, iż Zaksa była poza zasięgiem, wcześniej prowadzony przeze mnie Mostostal. Tylko przypomnę, iż w Kędzierzynie-Koźlu czekano 13 lat na mistrzostwo Polski, nie mówiąc o Lidze Mistrzów, bo to już jest ewenement. Przebudowa zespołu przeważnie się na nim odbija. Zresztą, podobnie będzie niebawem, bo znowu paru zawodników odchodzi. Dobrze byłoby więc zakończyć ten sezon chociaż na piątym miejscu.
– Ono daje prawo gry w Pucharze Challenge. Niezbyt prestiżowa impreza i duże koszty.
– o ile będą sponsorzy i będą pieniądze, to trzeba grać. Najpierw niech te mecze zostaną rozegrane, a później będą się zastanawiać w klubie, co dalej. Bo to są dodatkowe wydatki, a to nie jest tak dobry czas jak kiedyś. Jest dużo niewiadomych i trudno cokolwiek w tej chwili wyrokować.
– Na pierwszy z dwóch meczów trzeba czekać dwa tygodnie.
– No właśnie, a przecież sporo z tych chłopaków jest już myślami gdzie indziej. Niektórzy po tym sezonie odejdą i to ci czołowi jak Bartek Kurek, Marcin Janusz, Erik Shoji czy David Smith. Przyjdą nowi. I tak do tego trzeba podejść. Niemniej, ja nie mam zamiaru rozdzierać szat i robić tragedii.
– Jak zmotywować zespół do gry o „ledwie” piąte miejsce, gdy przed chwilą była szansa na medal? A w międzyczasie święta…
– To jest trudne, przyznaje. Tym bardziej, iż tak, jak wspominałem, spora część zespołu po sezonie odchodzi. Ale to jest sprawa sztabu, dyrektora sportowego i pani prezes, w jaki sposób zmotywować chłopaków. Resovia na pewno będzie walczyła tak jak zawsze. Swoją drogą, rzeszowianie mając dużo większy budżet niż Zaksa, ale część zasadniczą zmagań zakończyli niżej. A przecież fachowcy ustawiali ich do walki o medale, choć robią tak od kilku lat, ale coś nie wychodzi.
– Gdzie upatrywać optymizmu na kolejne lata w kontekście naszego klubu?
– Ja już swoje lata mam, niemniej ciągle jestem trenerem, więcej meczów wygrałem, niż przegrałem, ale siatkówka i ogólnie sport uczą pokory. Trzeba spokojnie i cierpliwie budować nowy zespół. I to jest zadanie na przyszłe lata, a to ciężka sprawa.
Daleko nie szukając, dam przykład Lublina. To jest praktycznie ta sama ekipa, która była w ubiegłym roku, doszedł jeden mocny Aleks Grozdanov. W Jastrzębiu i Zawierciu też kolejny sezon w podobnym składzie. Stabilizacja jest potrzebna, tym wygrywał Mostostal, potem ZAKSA, gdzie zmieniali się trenerzy, ale człon drużyny się nie zmieniał i były efekty. Rewolucje co roku, a tak się niestety dzieje w wielu klubach, nic dobrego nie przynoszą w dłuższej perspektywie.
– Podobnie, jak to wczesne ogłaszanie transferów.
– Niestety, muszę się powtarzać. Ja się nigdy z tym nie zgodziłem. I nie zgodzę, żeby trener zespołu dowiadywał się, zaraz po rozpoczęciu rozgrywek, iż w kolejnych jakiś zawodnik będzie grał gdzieś indziej. A szczególnie, gdy dowiaduje się z mediów. W największych ligach w innych sportach są okienka transferowe i do danej daty nie można nic ogłaszać. Trzeba coś z tym zrobić w siatkówce. To nie jest normalne.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania