Prezentujemy kolejną z prac przesłanych na Regionalny Konkurs Literacki „Ze Śląskiem na ty”. Autorką pracy jest Karolina Słupik ze Szkoły Podstawowej nr im. Paraolimpijczyków i Olimpijczyków Polskich w Ozimku.
„Opowiedz, jak to drzewiej było…” Legenda o powstaniu miasta Ozimek
„Godzina za godziną niepojęcie chodzi:
Był przodek, byłeś ty sam, potomek się rodzi…”
Daniel Naborowski „Krótkość żywota”

Nad rzeką Mała Panew stał młyn… (fot. Karolina Słupik)
Pewnego październikowego dnia, chwilę przed godziną 18.00, do moich drzwi zapukał dziadek. Jak zawsze usiadł na fotelu i chwycił kubek wcześniej przygotowanej herbaty.
– Czy opowiadałem wam już historię o pewnym młynarzu, któremu zawdzięczamy nazwę naszego pięknego miasteczka? – zapytał dziadek.
– Nie dziadku. Opowiedz! Opowiedz! – krzyknęła moja jak zawsze wesoła siostra.
– A więc tak… Mieszkał pewien młynarz nad rzeką zwaną Mała Panew. Miał nad nią młyn swój do zboża przerabiania, pewnie wiecie. Obudził się w nocy młynarz i myśli: „Cóż tak cicho?” Wybiegł gwałtownie na zewnątrz. choćby butów nie założył! Patrzy, a tu pustka. Woda znikła, wyparowała. Usiadł zrozpaczony na suchym piasku, zamiast którego jeszcze rano była rzeka. Biedak zastanawiał się, cóż z nim będzie. Przecież gdy ktoś ujrzy, iż sucho jest zupełnie i nie obraca się koło młyńskie, wokół wieść się rozniesie, iż to koniec młynarza i mąki już nie będzie.
W tym samym czasie z piekieł zstąpił diabeł. Młodzik, pierwszą misję dostał. Otóż do piekieł miał nową duszę dostarczyć. Słysząc żale młynarza zapłonęła
w nim nadziei iskra.
– Witaj! Przypadkiem przechodziłem i usłyszałem, iż płaczesz młynarzu. Cóż się stało? – zapytał chytry czart.
– Oj, złe rzeczy. Woda w rzece wyschła. Ma praca jest skończona. Z czegoż ja będę żyć? – wypłakał mężczyzna.
– Może Ci pomogę? Własnymi rogami nakręcać będę koło młyńskie i śmigać będzie tak szybko, iż w mig zapłatę od ludzi za wykonaną pracę dostaniesz
– zaproponowało piekielne stworzenie.
– Co za to chcesz? – zadał pytanie młynarz.
– Musisz podpisać cyrograf – postawił warunek diabeł.
Młynarz zastanawiał się, czy aby na pewno opłacalne jest podpisanie umowy, ale w końcu uległ i zgodził się na propozycję czarta. Podpisał ją własną krwią, a jego dusza została związana z piekielnym królestwem. Nazajutrz zewsząd zaczęły się zjeżdżać wozy ze zbożem. Tak gwałtownie diabeł przebierał nogami, tak gwałtownie kręcił, iż w błyskawicznym tempie powstawała mąka. Chłopi na wieść o magicznym młynie młynarza zaczęli tłumnie przybywać do młyna. Po paru dniach do szczęśliwego i wzbogaconego mężczyzny przyszedł zmęczony ciągłą pracą czart.
– Nie mam siły… Patrz na me rogi! Toż mnie w domu nie poznają – powiedział, ciężko oddychając wynędzniały diabeł.
– Ja żem ci nie miał zapewnić wygody diable drogi. jeżeli pracować nie będziesz, cyrograf już mnie nie dotyczy – uradował się chłop, iż dusza jego dobrą zostanie i nie zaplamią jej piekła otchłanie.
– Oj nie, nie ze mną te numery, zaraz Belzebuba proszę niech ześle deszczu chmurę, a ja jak sobie obiecałem po śmierci młynarza zabiorę w piekła ponure – powiedział diabeł.
Ogromna ulewa się po chwili zerwała, koryto rzeki woda znów zalała. Choć młynarz bogactwo miał teraz ogromne to cóż mu z tego, jak umowa obowiązuje go nadal. Usiadł jak za pierwszym razem, gdy szatana spotkał nad brzegiem Małej Panwi i rozpacza. Tym razem los był poczciwy i zamiast poczwary z piekieł króla utopców zesłał.
– Młynarzu, ja i lud mój tobie wdzięczni jesteśmy. Wodę znów mamy. Pomogę ci, wyjaw mi swe obawy – polecił mu władca.
– Królu! Cyrograf z diabłem podpisałem na nieszczęście wieczne po śmierci się skazałem! – płakał nieszczęśnik.
– Zatrzymam z utopcami wodę, wtem do czarta pójdziesz, iż umowa nie ważna, gdyż młyn nie działa i jego plan to istna porażka. To tylko twoje jest zadanie resztę pozostaw w mych rękach, a nieszczęście się żadne nie stanie – polecił największy z utopców i odpłynął.
Młynarz swą rolę wykonał znakomicie, diabeł poderwał się gwałtownie i w mig przebiegł po lekko wilgotnym korycie i wskoczył pod koło.
Wtem utopce wodę przestały zatrzymywać. Rzuciły się one na czarta i uwięziły go na dnie czekając, aż ich władca przypłynie.
– jeżeli w męczarniach pozostać diable nie chcesz oddaj młynarzowi cyrograf – nakazało wodne stworzenie.
Gdzieś nad wodą młynarz krzyknął:
– Zaraz woda święcona znajdzie się prócz zwykłej obok ciebie diable!
– NIE! ODDAM CYROFRAF! ODDAM! PUŚĆCIE MNIE TYLKO! – krzyknął zrozpaczony.
Szybko stworzenie piekieł utopcowi umowę oddało, a ten zaś młynarzowi ją podał. Cyrograf rozdarty. Wszędzie latały kawałki papieru, a młynarzowi kamień z serca spadł. Patrzy się diabeł rozgoryczony, cały trud jego pracy poszedł na marne.
– Koniec ze mną! Brak ratunku! Belzebub mnie w zwykłego męczennika zamieni. Biada mi – lamentował czart.
– Młynarzu, ulżyj mu. Obsyp go mąką, niech w białego się zamieni. Przyjmij go do swego gospodarstwa – ulitował się nad wysłańcem piekieł dobroduszny władca utopców.
Gdzieś pod koniec października z diabła stało się koźlątko. Rok później, gdy znów trzeba było żniwa w mąkę zamienić, zjechali się chłopi zewsząd. Jedno pytanie im się na usta nasuwało, gdy przekraczali granice młyna: „Cóż to za koźlątko młynarzu? Dostaliście je gdzieś, czy przyszło zabłąkane?” Na co on im odpowiadał:
– Ozimek z niego. Nie widzicie? Przed zimą się narodził. I tak oto odpowiadał każdemu ,,Ozimek’’, aż w końcu jego samego tak nazwano.
– Koniec historii – rzekł dziadek.
– A, co z młynarzem stało się później dziadku? – zapytała moja młodsza siostra.
– Dalej żył szczęśliwie razem z koźlątkiem, ale zamiast ,,młynarzu’’, jak słyszałaś, okrzyknięto go Ozimkiem – odpowiedział dziadek.
– Ale, czy aby na pewno od młynarza nazwa miasteczka naszego? Może o oziminę chodziło, którą to na jesień się wysiewa? – zapytałam.
– Nie – zaprzeczyła dziewczynka. Ostatnio małą kózkę widziałam, a przy niej pana z brodą, prawdopodobnie naszego młynarza Ozimka – uśmiechnęła się pewna siebie i pobiegła do kuchni.
– Pamiętaj, w każdej legendzie jest ziarnko prawdy – powiedział i mrugnął dziadek. Tak to drzewiej było…
– Tak to drzewiej było… – szepnęłam do siebie.















