Weronika Centka, środkowa PGE Rysic: każda z nas musi się siebie zapytać, czy dała z siebie wszystko dla tej drużyny, czy nie

1 tydzień temu
– Mam wrażenie, iż my czasami stoimy na tym boisku i za bardzo nie mamy pojęcia co zrobić – mówi Weronika Centka, środkowa PGE Rysic (Fot. TAURON Liga)

Rozmowa z WERONIKĄ CENTKĄ, środkową PGE Rysic Rzeszów

SIATKÓWKA. TAURON LIGA

– Chyba tak źle jeszcze nigdy nie zaczynałyście finałów. Po dwóch meczach bez zwycięstwa czy choćby wygranego seta…

– Przede wszystkim jest mi po prostu strasznie głupio. Nie tak wyobrażałam sobie tę rywalizację w finałach. Nie spodziewałam się, iż to będzie tak wyglądało, bo trzeba przyznać, iż po prostu gramy beznadziejnie w tym momencie. Było lepiej niż w pierwszym spotkaniu w Policach, ale nadal, prosto w oczy, trzeba sobie powiedzieć, iż nie mamy żadnego pomysłu na tę grę. Mamy bardzo mało czasu, żeby to zmienić i tak naprawdę nóż na gardle. Zaraz wyjeżdżamy do Szczecina, musimy na gwałtownie wymyślić coś, co będzie skuteczne na Police w piątkowym spotkaniu. Musimy zrobić wszystko, ja nie wiem, chyba trzeba poprosić Bartka (Bartłomiej Dąbrowski, II trener – przyp. red.), żeby zgolił brodę i wszedł na boisko, bo już naprawdę chyba musimy się porywać do takich rozwiązań. Nie mam żadnego pomysłu co mamy zrobić. W tym meczu mentalnie naprawdę wyglądało to o wiele lepiej, ale to jest przez cały czas za mało. Siatkarsko doganiamy, a potem znów gaśniemy. Czasem też nie ma mamy pomysłu na rozwiązania na siatce i popełniamy głupie błędy, które nam się po prostu nie zdarzały w trakcie sezonu.

– Czy można wskazać coś, co faktycznie będzie takim elementem pozytywnym w tych czysto siatkarskich kwestiach?

– Są pozytywne aspekty, między innymi to, iż mamy dość szeroką ławkę. Te dziewczyny, które weszły, też dały naprawdę bardzo dobrą zmianę, szczególnie Wiktoria Kowalska. Naprawdę chapeau bas, bo wyciągała nas z ciężkich sytuacji. Niestety, ona jedna to za mało, ale ona nas też bardzo podbudowała szczególnie swoją pozytywną energią. To jest taki chodzący promyczek słońca. Swoją osobą bardzo dużo nam daje kiedy wchodzi na boisko i choćby nie chodzi o same elementy siatkarskie. Musimy znaleźć jakieś skuteczne rozwiązanie na Chemik, a dziewczyny z Polic po prostu się rozkręciły. Wiedzą, iż mają bardzo prostą drogę do tego celu, jaki sobie postawiły na początku sezonu. My z kolei mamy cholernie długą, bo jeżeli chcemy odwrócić to na swoją korzyść, to czekają nas jeszcze trzy spotkania. I to jest chyba najbardziej smutne dla nas, bo nie spodziewałyśmy się, iż ta rywalizacja będzie wyglądać tak wyglądać. Nie wyobrażałam sobie, iż momentami będziemy grały, aż tak bezradną siatkówkę. Są jednak momenty, iż naprawdę jesteśmy z przeciwnikiem na równi, ale z drugiej strony trafiają się momenty, gdzie nie mamy żadnego pomysłu i stajemy w miejscu.

– W tym meczu można wskazać tylko dwa dobre momenty. Jeden na początku spotkania w pierwszym secie. Drugi kiedy przez chwilę udało się Wiktorii Kowalskiej podgonić na zagrywce i pociągnąć zespół, który po pięciu punktach z rzędu prowadził 22:21. Na taki zespół jak Grupę Azoty Chemik jest to jednak o wiele za mało…

– Dziewczyny po drugiej stronie siatki są naprawdę ograne, mają bardzo dużo doświadczenia i wiedzą, jak rozwiązywać pewne sytuacje. Po prostu mają pomysł. Mam wrażenie, iż my czasami stoimy na tym boisku i za bardzo nie mamy pojęcia co zrobić. Wtedy właśnie mamy takie przestoje, licząc na to, iż to przeciwnik popełni błąd. To raczej powinno być w drugą stronę. Powinnyśmy szukać rozwiązań po naszej stronie. Ewentualnie szukać jakichś ekstrawaganckich zagrać, których jeszcze nigdy nie zagrałyśmy. Ten początek pierwszego seta był szczególnie optymistyczny dla mnie. Kiedy zobaczyłam, jak weszłyśmy w ten mecz, to pomyślałam, iż szykuje się naprawdę super spotkanie i będzie fajna walka. Jednak im dalej w las, tym bardziej działo się to co wszyscy widzieli razem z nami.

– Być może Chemik też dokonał pewnych zmian, które wpłynęły na to jak wygląda ten zespół po rundzie zasadniczej?

– One grają bardzo równą siatkówkę. Na przestrzeni całej rundy zasadniczej i ogólnie całego sezonu nie mają aż tak dużej sinusoidy, jak my mamy. Nam zdarzają się takie mecze gdzie gramy super i ręce się same składają do oklasków. Z drugiej strony innym razem wychodzimy na kolejny mecz i patrzymy po sobie, nie mając w ogóle pomysłu co zrobić. Mamy bardzo nierówny sezon, może tylko ta końcówka była fajniejsza w naszym wykonaniu. Teraz mamy finały i znowu jest powtórka z rozrywki i znów nie możemy nic z tym zrobić. Mamy swoje problemy i przede wszystkim mamy bardzo mało czasu w ich rozwiązanie. Nie wiem co musiałoby się wydarzyć, żebyśmy odwróciły wszystko do góry nogami i po prostu zagrały totalnie inną siatkówkę. Wcale nie jest tak łatwo, żeby z dnia na dzień zmienić swoje założenia taktyczne i rozwiązania siatkarskie.

– Pierwsze symptomy, iż zaczyna się dziać coś złego z waszą grą, można było już dostrzec w półfinale z Bielskiem?

– Były męki i w tym pierwszym półfinałowym spotkaniu w Bielsku-Białej też zaczęłyśmy bezradnie i nie miałyśmy żadnego pomysłu. Jakoś się jednak udało z tego „bagna” wygrzebać. Nie wiem jak i jakim cudem się to udało, bo dla mnie jest to przez cały czas jedna wielka zagadka. To był chyba pierwszy tie-break od dłuższego czasu, który udało nam się wygrać. Dla mnie był to więc w ogóle szok, iż tamten mecz zakończył się na naszą korzyść. W drugim spotkaniu obiecałam sobie, iż po prostu nie ma takiej opcji, iż wrócę na trzeci mecz do Bielska-Białej. choćby gdyby mi ręka, noga, czy głowa odpadła, to przez cały czas będę na tym boisku i będę wspierać dziewczyny. Myślę, iż w tym drugim spotkaniu, wszystkie miałyśmy z tyłu głowy, iż musimy awansować do finału. Też było cholernie ciężko, ale sytuacja była o tyle łatwiejsza, iż to my cały czas prowadziłyśmy, a Bielsko nas goniło. Nie zmienia to faktu, iż już wtedy były problemy. Myślę, iż można było reagować wcześniej, chociaż z drugiej strony my też musimy mieć takie własne poczucie indywidualne. Żeby nasze występy były satysfakcjonująco tak indywidualnie jak i drużynowo. Każda z nas musi też tak po prostu sama siebie zapytać, czy dała z siebie wszystko dla tej drużyny, czy nie. Szczerze mówiąc nie wiem, czy wszystkie dziewczyny mają takie refleksje przed lub po meczu. Ja mam i odpowiadam sobie na nie, a przychodząc na kolejny trening staram się poprawić te rzeczy, które mi nie grały w poprzednich spotkaniach. Mam nadzieję, iż ta krótka przerwa między tym drugim a trzecim spotkaniem w piątek wystarczy, żeby zmienić parę aspektów i nie będzie to ostatnie spotkanie.

– Może podobnie jak w starciu z BKS-em powtarzała sobie pani, iż nie wróci do Bielska, to teraz trzeba sobie powtarzać, iż trzeba wrócić do Rzeszowa na czwarty mecz…

– Mam nadzieję, iż jednak będziemy jeszcze raz jechać do tego Szczecina na piąty mecz i iż ta rywalizacja się po prostu tak gwałtownie nie skończy. Byłoby mi po prostu strasznie głupio gdyby to wszystko się tak gwałtownie zakończyło. Nie chciałabym tam pojechać i patrzeć na to jak tamte dziewczyny się cieszą ze zdobycia Mistrza Polski, wiedząc, iż my nie dałyśmy z siebie 120 procent, czy choćby 100…

PRZECZYTAJ TEŻ: Znów wielki zawód, zanosi się, iż złota nie będzie

(Fot. TAURON Liga)
Idź do oryginalnego materiału