Wielkie święto biegowe w Krapkowicach, organizowane jak zawsze 1 maja, trwało już od rana. Biegły dzieci i dorośli, był też marsz Nordic Walking, jak i charytatywna sztafeta zakładów pracy.
Krapkowicki Bieg Uliczny to jedna z imprez sportowych o najdłuższej tradycji w regionie. W tym roku odbyła się ona już 40. raz. Z tej okazji miała wyjątkową oprawę i dodatkowe atrakcje. Było konfetti, były bańki mydlane, byli też raper Sor Slowak i saksofonista ze studia Domofonia, którzy ok. 500 metrów przed metą zagrzewali uczestników do szybszego biegu. Najmłodszych dopingowały natomiast żywe pluszowe maskotki Psiego Patrolu. Był też rozpisany konkurs na najaktywniejszą strefę kibica. A wszystko po to, by biegło się jeszcze szybciej. I jeszcze przyjemniej. Bo jak przekonują organizatorzy wydarzenia, bieg to nie tylko zdrowie.
To rozrywka
– Bieganie zyskuje na popularności, z roku na rok coraz więcej jest osób zainteresowanych uczestnictwem w naszej imprezie, co jest bardzo pozytywne, choć musieliśmy też mierzyć się z niezadowoleniem tych, którym nie udało się zapisać – mówi Tina Juchniewicz, dyrektor Krapkowickiego Biegu Ulicznego. – W poprzednich latach można się było jeszcze dopisywać na bieg główny choćby w dniu imprezy, a teraz lista licząca 750 osób była zamknięta dwa dni wcześniej. Zapisy do biegów dzieci i młodzieży zamknęliśmy już 25 kwietnia, a w porównaniu do poprzedniego roku i tak zwiększyliśmy liczbę uczestników do 950. Czyli o setkę. Podobnie z marszem nordic walking. Przeważnie uczestników było około 30, a teraz – po raz pierwszy w historii zapisaliśmy ich pół setki i trzeba było zamknąć listę. Prawie tydzień przed imprezą!
Biegi towarzyszące rozpoczęły się już po godzinie 8.00. Najkrótszy dystans do pokonania – 130 m – miały trzy- i czterolatki. Im starsi – tym więcej: 300, 400, 500 m aż do kilometra dla młodzieży. Ci powyżej 16 lat mogli już pobiec w biegu głównym na 10 km z licencją PZLA. Najstarsi uczestnicy liczyli sobie choćby po siedem dekad.
Biegną całe rodziny
W Krapkowickim Biegu Ulicznym udział biorą często całe rodziny: od dziadków po wnuki. Tak jak rodzina Zgodów z Krapkowic.
– Ja z synem Przemysławem biegniemy w biegu głównym, a moich pięcioro wnuków w biegach dla dzieci i młodzieży – mówi 66-letni Leonard Zgoda. – Wnuczka, Lilianka która ma 8 lat, wygrała w biegu na 400 metrów, a Bartuś był trzeci, czekamy jeszcze na wyniki pozostałych, choć nie wygrana jest tu najważniejsza. Od lat bierzemy udział w tym biegu rodzinnie, tylko wciąż dochodzą kolejne wnuki, jak już są na tyle duże, iż mogą. My zawsze z okazji tego biegu dajemy sobie zrobić na zamówienie własne medale pamiątkowe – za uczestnictwo. Bo to jest takie nasze święto rodzinne. Lubimy razem spędzać aktywnie czas: bieganie jest fajne i zdrowe. Miałem taką ideę, aby zaszczepić to przekonanie wnukom i chyba się udało.
Bieganie jest fajne
To, iż bieganie jest fajne postanowiły też zamanifestować biegaczki z klubu Izbicko w Biegu. Od kilku lat startują w baletowych różowych spódniczkach:
– Te spódniczki mają być takim symbolem, iż nie trzeba wygrywać, ale najważniejsze to dobrze się bawić – mówi Ewa Zelmanowicz-Schlappa, która przyjechała do Krapkowic razem z 13-letnią córką Olą. – Zawsze tu jestem, choćby nie wiem kiedy się to zaczęło. Moja córka już biegnie chyba dziesiąty raz, bo zaczynała jako trzylatka.
Bieg główny
Ten wystartował ulicami miasta o godzinie 11.00. Zwycięzca – Ezekiel Kipkorir z Kenii pokonał trasę o długości 10 km w czasie 32 minut i 12 sekund. Nie jest to rekord. W przeszłości zdarzały się choćby wyniki 29-minutowe. Ale Kenijczycy i tak zdystansowali „naszych”, bo zajęli całe podium. Najszybsi z Polaków to: Daniel Kokot z Rajsport Actoive, Kamil Baron z Klubu Biegacza Gogolin i Sebastian Lesniak z Runners Team Nysa.
Dla najlepszych były statuetki i nagrody pieniężne w biegu głównym. Dla najszybszych w biegach towarzyszących oprócz statuetek – nagrody rzeczowe (torby, vouchery i gadżety sportowe i maskotki dla dzieci). Wszyscy jednak – i pierwsi, i ostatni – otrzymali medale pamiątkowe. Bo jak podkreślają od lat organizatorzy, tutaj sukcesem jest udział i ukończenie biegu. Mówią o tym również sami uczestnicy.
– Wszyscy jesteśmy dziś zwycięzcami – podkreśla Marzena Wołczyk z Prudnika. – Ja nie biegnę by wygrać, ale by pokazać, iż dam radę. I moje dzieci też. W tym roku największy sukces odniosła moja trzyletnie córeczka – Amanda. Dała radę przebiec trasę bez mamy, nie płakała i jeszcze na dodatek była pierwsza, choć to akurat była wielka niespodzianka!
Imprezie od lat towarzyszy też charytatywny Krapkowicki Sztafetowy Bieg Zakładów Pracy, w którym zebrane pieniądze za udział rok w rok wpłacane są na jakiś szczytny cel. W tym roku jest to budowa studni w afrykańskim Malawi.