Wielka jak Titanic i wieża Eiffla, czyli zapora w Pilchowicach

4 miesięcy temu

– Potrzeba budowy tej zapory jest związana z powodziami, które w zasadzie od setek lat nawiedzają Dolinę Bobru. Taka powódź, która spowodowała, żeby coś z tym zrobić, to była powódź w 1897 roku. Sto lat przed tą naszą pamiętną powodzią z 1997 roku, wydarzyła się powódź, która w zasadzie była trzy razy większa od tej, którą niektórzy z nas jeszcze doskonale pamiętają. Ta woda, która w tamtym czasie przyszła tutaj w Kotlinę Jeleniogórską i w Dolinę Bobru, spustoszył wszystkie miejscowości i to była jedna z większych kataklizm na tym terenie. Po tym wszystkim stwierdzono, iż trzeba pobudować system hydrotechniczny. W tamtym czasie wiedza inżynieryjna o tym była już dość spora i został zaprojektowany system, który w zasadzie dotyczył wszystkich rzek sudeckich. No i powstał pomysł stworzenia największej zapory w tamtym czasie w Europie, tutaj w Dolinie Bobru powstała ta zapora — mówi Krzysztof Korzeń, właściciel biura podróży.

– Długość korony to jest 280 m, szerokość 7 metrów, u podnóża 50 metrów, a wysokość 65 metrów. Jest to potężne. Żeby to zbudować, trzeba było po całych Niemczech w tamtym czasie sprzedawać cegiełki, żeby zebrać pieniążki, żeby taką potężną konstrukcję zbudować. Żeby sobie uświadomić, jakie to było ciężkie, zbudować to w tamtym czasie, jakie to było technologicznie trudne, należy to porównać do wieży Eiffla w Paryżu. Z tym iż wieża Eiffla „wow wysokie”, a to jest ukryte gdzieś na Dolnym Śląsku, w Dolinie Bobru niewidoczne oczywiście z lotu ptaka, ale biorąc pod uwagę, ile to zajęło, jakie to było trudne i innowacyjne to jest mniej więcej ta sama skala — mówi Gracjan Kielijański, Rudy Tur Przewodnik Sudecki.

– 1912 rok łączy dwa bardzo istotne fakty. Z jednej strony to jest perspektywy naszej zapory, ona powstała i ma wymiary zbliżone do Titanica, a z drugiej strony w tamtym czasie też Titanic zatonął, więc można powiedzieć, iż pod tym względem jest to budowla imponująca –mówi Krzysztof Korzeń, właściciel biura podróży.

– Żeby ją zbudować, trzeba było poprowadzić pierwszą obwodnicę na Dolnym Śląsku. Budujemy coś na rzece. Co zrobić z wodą? Ona bez przerwy płynie, nie chce się zatrzymać, choćby latem nie wysycha rzeka, więc trzeba było zbudować sztolnie pod górą, żeby tam przekierować całą wodę. No i to się udało. Zresztą sztolnia ta do dzisiaj działa i o ile potrzebujemy ze Zbiornika Pilchowickiego spuścić wodę, to do dzisiaj można cały nurt tam poprowadzić i wysuszyć to, co dzisiaj jest na dnie i możemy sobie obejrzeć, czy są jakieś uszkodzenia tej zapory czy też nie ma uszkodzeń. To jest raz na kilkadziesiąt lat robione — mówi Gracjan Kielijański, Rudy Tur Przewodnik Sudecki.

– Po powstaniu tej zapory został utworzony Zalew Pilchowicki, który ma 240 hektarów. Jest to też jeden z większych zalewów tutaj na naszym terenie. Kolejnym takim elementem związanym z zaporą jest coś, co powstało u podnóża zapory. Jest to elektrownia wodna, która w trakcie budowy i po budowie miała około 7,5 kWh. Po modernizacji kilka lat temu ma 14 kWh i z perspektywy dzisiejszej cały ten kompleks jest to jeden duży zabytek techniki — mówi Krzysztof Korzeń, właściciel biura podróży.

– Już na początku XX wieku tutaj można było sobie wynajmować łódeczki i sobie popływać. Dzisiaj jest to centrum, gdzie można kajakiem sobie popływać, rowerek wodny wynająć, a choćby w okresie letnim pływa tutaj okręt, taki żaglowiec napędzany silnikiem spalinowym, ale jednak jest to żaglowiec i dla dzieciaków jest to świetna atrakcja turystyczna — mówi Gracjan Kielijański, Rudy Tur Przewodnik Sudecki.

W 1945 roku SS zaminowało zaporę z zamiarem wysadzenia jej w powietrze i zalania kilku miejscowości, ale przeciwstawił się temu twórca zapory.

Idź do oryginalnego materiału