„Jeżeli zbieramy znaczki, interesujemy się historią, geografią, ludźmi (…) to co nieco wiemy w tym temacie” – mówi Franciszek Skrypko, 80-letni filatelista i przewodnik turystyczny z Białegostoku
Ta pasja kolekcjonowania znaczków, listów i kopert zrodziła się już we wczesnym dzieciństwie, i jak twierdzi nasz rozmówca trwa nadal.
– Moja przygoda z tym hobby rozpoczęła się już w przedszkolu, czyli ponad 70 lat temu. Kiedy chodziłem do przedszkola, to w szkolnej kuchni pracowała kucharka – cukiernik (…), która miała szerokie znajomości, i otrzymywała listy ze Stanów Zjednoczonych. Była na tyle sprytna, iż potrafiła odkleić znaczek od koperty nie uszkadzając ani koperty, ani znaczka. Myśmy już w przedszkolu mieli te znaczki do zabawy. Bawiliśmy się tym od dziecka. Nie było kiedyś zabawek, (…) przynajmniej nie w tej ilości co teraz – mówi Franciszek Skrypko.
To był moment, kiedy młody Franciszek zaraził się bakcylem kolekcjonerskim. Jego pierwszy zapełniony klaser ze znaczkami trafił za granicę.
Jak mówi nasz rozmówca – w roku 1956 r. jego sąsiedzi wyjechali za granicę, dlatego wcześniej część rzeczy wystawili na sprzedaż. Koledzy Franciszka mieli narty, o których młody filatelista marzył. Chłopcy nie chcieli za nie pieniędzy, tylko klaser ze znaczkami. I tak o to pierwszy kolekcjonerski album pana Franciszka trafił do Niemiec.
Białostocki filatelista w swoich zbiorach ma setki listów. Niektóre pochodzą choćby z XVIII wieku. Ogromną kolekcję zdobył będąc w Stanach Zjednoczonych. Zbierał tam m.in. koperty wyrzucone do kosza.
– Na przykład list wysłany z Warszawy do Chicago zaliczył Sidney w Australii, dlatego zachęcam wszystkich do pisania adresu zwrotnego na odwrocie koperty. Niestety, nie wszystko dociera do celu, i trzeba zwrócić [przesyłkę – red.]. jeżeli nie ma adresu zwrotnego, to list trafia do kosza – podkreśla pan Franciszek.
Nasz rozmówca dodaje, iż znaczki wymagają specjalnego traktowania.
– Ze znaczkami należy obchodzić się ostrożnie, dlatego iż z jednej strony jest klej, żeby nie dostała się wilgoć, i żeby się gdzieś nie przykleiło. Trzeba też uważać na ząbki, żeby podczas wyrywania z arkusza ich nie uszkodzić. jeżeli uszkodzimy róg znaczka, to to już jest kancer, to już się tak nie liczy.
Jak zauważa nasz bohater, w obecnych czasach wysyłamy coraz mniej listów. Wolimy zadzwonić, przesłać SMS-a z życzeniami świątecznymi czy urodzinowymi, które za chwilę są kasowanie, by nie zaśmiecać komputera czy telefonu.
– Pamiętajmy jednak, iż to co na papierze to zostaje na pamiątkę, i idzie na dalsze pokolenia – argumentuje kolekcjoner znaczków.