Wielki kryzys zbliża się do Polski. Jeszcze będziemy żałować. Sami to sobie robimy [24.07.2025]

1 dzień temu

Demograficzna katastrofa Polski postępuje w zastraszającym tempie, a społeczeństwo zamiast wspierać rodziny, traktuje je jak zło konieczne. Współczynnik dzietności spadł znacznie poniżej poziomu zastępowalności pokoleń, podczas gdy rodzice z dziećmi stali się obiektem społecznej niechęci, a macierzyństwo zostało sprowadzone do obraźliwych określeń.

Fot. Warszawa w Pigułce

Główny Urząd Statystyczny regularnie publikuje dane, które powinny budzić grozę w każdym odpowiedzialnym polityku. Liczba urodzeń systematycznie spada z roku na rok, osiągając najniższe poziomy w historii powojennej Polski. Dla porównania, w czasach prosperity demograficznej rocznie rodziło się znacznie więcej dzieci niż obecnie. Przeciętna Polka rodzi dziś pierwsze dziecko w znacznie późniejszym wieku niż generacja jej matek, co dodatkowo pogłębia problem demograficzny.

Równocześnie z katastrofą demograficzną narasta społeczna niechęć wobec rodzin z dziećmi. W przestrzeni publicznej coraz częściej można spotkać się z sytuacjami, gdzie rodzice z małymi dziećmi są traktowani jak osoby drugiej kategorii. W samolotach pasażerowie bez dzieci często okazują irytację na widok rodzin podróżujących z maluchami. Komentarze w rodzaju iż ktoś powinien był zostać w domu zamiast zakłócać spokój innych stały się codziennością.

Restauracje coraz częściej wprowadzają niepisane zasady zniechęcające rodziny z dziećmi. Personel obsługi daje do zrozumienia, iż dzieci są niepożądane, szczególnie w lokalach pozycjonujących się jako miejsca dla dorosłych. Młode matki opowiadają o sytuacjach, gdy były proszone o wyjście z kawiarni po tym, jak ich dziecko zaczęło płakać. Społeczna tolerancja dla naturalnych zachowań dzieci praktycznie zniknęła.

Język, którym określa się matki i dzieci, odzwierciedla głębię społecznej niechęci. Słowo matka zostało zastąpione pogardliwym określeniem „madka”, które ma sugerować, iż kobieta po urodzeniu dziecka traci zdolność logicznego myślenia i poprawnego pisania. Dzieci nazywane są „bombelkami”. Te określenia nie powstały w próżni – odzwierciedlają rzeczywiste nastawienie znacznej części społeczeństwa.

Szczególnie trudna sytuacja dotyka rodziców dzieci z niepełnosprawnościami. Dziecko z autyzmem czy zespołem nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi staje się powodem społecznego wykluczenia całej rodziny. Rodzice takich dzieci często rezygnują z wyjść do restauracji, kin czy miejsc publicznych z powodu krzyżowych spojrzeń i komentarzy otoczenia. Społeczeństwo nie potrafi zaakceptować faktu, iż dziecko z niepełnosprawnością może zachowywać się inaczej niż dzieci neurotypowe.

Media społecznościowe pełne są wpisów krytykujących rodziców, którzy nie potrafią opanować swojego potomstwa. Pod postami dotyczącymi sytuacji z płaczącymi dziećmi w miejscach publicznych pojawiają się setki komentarzy sugerujących, iż rodzice powinni zostać w domu lub nauczyć swoje dzieci adekwatnego zachowania. Nikt nie bierze pod uwagę, iż małe dziecko ma ograniczone możliwości kontrolowania emocji i reakcji na bodźce zewnętrzne.

Ideologia bezstresowego życia, promowana przez influencerów i media, dodatkowo pogłębia problem. Wizja idealnego życia obejmuje kawę w ekskluzywnej kawiarni, podróże do egzotycznych miejsc, eleganckie kolacje i spontaniczne wyjazdy weekendowe. Dzieci w tej wizji są przeszkodą, która uniemożliwia realizację marzeń o beztroskiej egzystencji. Rodzicielstwo przedstawiane jest jako rezygnacja z własnych ambicji i przyjemności.

Presja społeczna skierowana przeciwko rodzinom nasila się również w kontekście kosztów życia. Rodzice słyszą uwagi o tym, iż skoro nie stać ich na utrzymanie dziecka na odpowiednim poziomie, to nie powinni go mieć. Koszty wychowania dziecka w Polsce są bardzo wysokie i często przekraczają możliwości finansowe młodych par. Ta kwota nie obejmuje wydatków na szkolnictwo wyższe ani dodatkowe terapie czy zajęcia rozwojowe.

System opieki nad dziećmi w Polsce nie nadąża za potrzebami współczesnych rodzin. Liczba miejsc w żłobkach i przedszkolach jest niewystarczająca, a ich koszt często przekracza możliwości finansowe młodych rodziców. W największych miastach koszt prywatnego żłobka może stanowić znaczną część średniego wynagrodzenia. Matki często są zmuszone do rezygnacji z pracy zawodowej, co dodatkowo pogarsza sytuację finansową rodziny.

Miejska infrastruktura również nie sprzyja rodzinom z dziećmi. Brak wind w starych budynkach, schody bez podjazdów dla wózków, zatłoczona komunikacja publiczna – wszystko to sprawia, iż poruszanie się z małym dzieckiem staje się prawdziwym wyzwaniem. Projektanci przestrzeni publicznej rzadko biorą pod uwagę potrzeby rodzin z dziećmi, tworząc miejsca przyjazne wyłącznie dla dorosłych bez potomstwa.

Kultura korporacyjna w Polsce również nie sprzyja rodzicielstwu. Kobiety w wieku rozrodczym często spotykają się z dyskryminacją przy rekrutacji, ponieważ pracodawcy obawiają się kosztów związanych z urlopami macierzyńskimi i opieką nad chorym dzieckiem. Elastyczne formy pracy czy możliwość pracy zdalnej wciąż są rzadkością, co zmusza rodziców do wyboru między karierą a dziećmi.

Paradoksalnie, im wyższe wykształcenie i lepsze zarobki mają potencjalni rodzice, tym częściej rezygnują z posiadania dzieci. Wykształcone kobiety dostrzegają sprzeczność między społecznymi oczekiwaniami a rzeczywistymi możliwościami pogodzenia macierzyństwa z rozwojem zawodowym. Często decydują się na karierę kosztem założenia rodziny lub ograniczają liczbę dzieci do minimum.

Polityka społeczna państwa, mimo różnych programów wsparcia rodzin, nie jest w stanie przeciwdziałać negatywnym trendom demograficznym. Świadczenia finansowe nie rozwiązują podstawowych problemów związanych z infrastrukturą, opieką nad dziećmi czy społeczną akceptacją rodzicielstwa. Rodzice potrzebują nie tylko pieniędzy, ale również wsparcia społecznego i przyjaznego otoczenia.

Media także ponoszą część odpowiedzialności za kreowanie negatywnego wizerunku rodzicielstwa. Filmy i seriale często przedstawiają dzieci jako źródło problemów i ograniczeń, podczas gdy bezdzietne pary są pokazywane jako szczęśliwe i spełnione. Reklamy promują styl życia oparty na konsumpcji i przyjemnościach, w którym dzieci nie mają miejsca.

Konsekwencje tej sytuacji będą odczuwalne przez następne dziesięciolecia. Prognozy demograficzne przewidują dramatyczne zmniejszenie się populacji Polski w najbliższych dekadach. To oznacza dramatyczne starzenie się społeczeństwa, problemy z finansowaniem systemu emerytalnego i spadek konkurencyjności gospodarki.

Zmiana tej sytuacji wymaga fundamentalnej przemiany społecznego nastawienia do rodzicielstwa. Zamiast piętnować matki i ich dzieci, społeczeństwo powinno je wspierać i celebrować. Rodzice potrzebują przestrzeni przyjaznych dzieciom, zrozumienia dla trudności wychowawczych i społecznej akceptacji dla naturalnych zachowań ich potomstwa.

Przyszłość Polski zależy od tego, czy zdołamy odwrócić te negatywne trendy. Każde dziecko, które się nie urodziło z powodu społecznej presji i braku wsparcia, to strata dla całego narodu. Czas najwyższy, by przestać traktować rodziny z dziećmi jak problem społeczny, a zacząć postrzegać je jako fundament przyszłości kraju.

Idź do oryginalnego materiału