Zarząd klubu podziękował trenerowi Pawłowi Bielińskiemu. W jego miejsce powrócił Marcin Śliwa. Do sztabu trenerskiego dołączyła Paulina Szyszka, na co dzień trener podnoszenia ciężarów w AZS AWF Biała Podlaska oraz w kadrze Polski seniorek i U-23. Jej zadanie to przygotowanie motoryczne. Ma prowadzić zajęcia w siłowni i trudno byłoby znaleźć lepszą osobę do tego w okolicy. Zmian w klubie ma być ponoć jeszcze więcej. Może to oznaczać tylko jedno – realizację celu „awans”. Czekamy na kolejne sygnały i trzymamy kciuki. Tymczasem Piotr Frankowski rozmawiał z trenerem Bielińskim, który dwa lata spędził na pracy z międzyrzeckimi siatkarzami.Nie jest Pan już trenerem MTS Międzyrzec Podlaski, jak do tego doszło?- Takie losy trenera… Razem z Prezesem Marcinem Andrzejewiczem podjęliśmy taką decyzję, nasze wizje chyba się trochę rozjeżdżały. Taki jest sport, nie chcę wchodzić w szczegóły, ale rozstaliśmy się w bardzo dobrych relacjach i mam nadzieję, iż takie będziemy mieli cały czas.Dwa lata przepracował Pan z międzyrzecką ekipą, jak ocenia Pan ten czas? Co się udało, a co pozostawiło niedosyt?Przede wszystkim był to czas zmian w klubie – nowy zarząd, inne podejście, inne możliwości niż te wcześniej. Dla mnie był to debiut na szczeblu centralnym, praca z całkiem innymi zawodnikami, można powiedzieć, z zawodowcami. Myślę, iż przede wszystkim przez te dwa lata utrzymaliśmy ten zespół na tym szczeblu, pomimo że, nie oszukujmy się, w porównaniu z innymi rywalami, pewnie mieliśmy najmniejszy budżet, co też pokazuje, iż praca była dobrze wykonywana. Niedosyt był co sezon, bo tak naprawdę, w szczególności w tym sezonie, mało brakowało, żeby być wyżej i być może wejść do czołowej czwórki.Jak to się w ogóle stało, iż dwa lata temu trafił Pan akurat do Międzyrzeca?Długa historia. Trafiałem do Międzyrzeca jeszcze do Trójki, gdzie prezesem i trenerem był Marcin Śliwa, mój kolega, z którym grałem wspólnie w Siedlcach. Dogadaliśmy się, on chciał odpocząć, ja chciałem spróbować i tak się znalazłem w mieście. Następnie zaszły zmiany w klubie, zmiany zarządu, gdzie prezesem został Marcin Andrzejewicz i tak przez półtora roku pracowałem pod flagą MTS.Jak będzie Pan te dwa lata wspominał?Jako bardzo duży bagaż doświadczeń. Bardzo dużo się nauczyłem, spotkałem wielu fajnych ludzi na swojej drodze, zarówno zawodników, jak i ludzi powiedzmy z „miasta”, którzy mnie zaakceptowali i bardzo dużo pomagali, choćby słowem, ale też czynami, za co jestem bardzo wdzięczny.MTS ma aspiracje gry w wyższej lidze? Jak Pan to widzi?Na pewno ten klub potrzebuje wsparcia miasta, sponsorów. Jest już praktycznie hala, która będzie spełniała wymagania trenowania na odpowiednim poziomie. Potrzebne jest zaangażowanie osób w ten projekt, dążenie do celu, który jest realny, ale wszystko musi iść krok po kroku.Co zamierza robić trener Bieliński po rozstaniu z MTS? Czy są już jakieś konkretne plany?Teraz odpoczywa, spędza czas z rodziną, bo w okresie tego mi brakowało. o ile chodzi o przyszły sezon, jest parę propozycji zarówno z II ligi, jak i lig niższych. Ja już chyba wiem, co chciałbym robić. Prowadzę pewne negocjacje, które mam nadzieję pójdą po mojej myśli. Na koniec chciałbym podziękować zawodnikom, prezesowi, ludziom, którzy byli przy klubie i nas wspierali. Zawodnikom za wylany pot i chęć pracy, prezesom za zaufanie. Osobne podziękowania kieruję kibicom, w szczególności tym, co bębnili i machali flagą podczas naszych meczów.