Wisła się doczekała, piłkarze zachwyceni nowymi boiskami. Mariusz Misiura: Czekaliśmy rok, ale warto było

2 godzin temu
Zdjęcie: foto Michał Wiśniewski


Zawodnicy Wisły Płock szykują się do sobotniego meczu z Motorem Lublin. Podopieczni Mariusza Misiury z zeszłorocznym beniaminkiem zagrają w sobotę o godz. 17:30. I w tych przygotowaniach nie byłoby nic niezwykłego, gdyby nie fakt, iż od dzisiaj piłkarze i sztab szkoleniowy Wisły mają dyspozycji dwa nowoczesne boiska treningowe. Jedno z nich jest "połówką" - można tu ćwiczyć stałe fragmenty gry, prowadzić mniejsze gry treningowe. Z kolei dotychczasowe niepełnowymiarowe boisko, na którym przez lata trenowali Nafciarze, zastąpiło nowoczesne, pełnowymiarowe. Oba boiska mają system podgrzewania murawy, więc problem treningu zimą, przynajmniej w dużej części, został rozwiązany.

Przy Łukasiewicza 34 po raz pierwszy w historii można usłyszeć komendę "zmieniamy boisko". Do tej pory nie było czego zmieniać. Murawa jest równiutka, nowoczesna. Oczywiście to tylko krok w dobrą stronę, bo w wielu klubach normą jest ośrodek treningowy z kilkoma takimi boiskami. Wisła Płock goni jednak w swoim tempie - najważniejsze, iż pierwszy, duzy krok został wykonany.

- Piłkarze swoją postawą od półtora roku zasłużyli na to, żeby trenować w godnych warunkach. Praca nad grą w ataku pozycyjnym to detale - odpowiednia siła podania, przyjęcie piłki. Futbolówka nie może podskoczyć, piłkarze się wtedy irytują, bo mimo chęci pracy, to przez boisko się nie da. Ten mankament został wyeliminowany. Na pewno poprawimy jakość pracy nad atakiem pozycyjnym, ale też pracy indywidualnej. Bartek Bochiński, Daniel Kokosiński czy Mariusz Liberda mają dużo bardziej komfortowe warunki, żeby popracować z zawodnikami 1 na 1 nad indywidualnymi umiejętnościami, od stałych fragmentów gry po rozwijanie bramkarzy. To po prostu szansa na większy rozwój

- mówi nam Mariusz Misiura.

Każda jednostka treningowa trwa teraz o godzinę krócej - mniej więcej tyle zawodnicy potrzebowali na przejechanie z Łukasiewicza 34 na boisko w Borowiczkach i z powrotem. Sztab szkoleniowy musiał cały sprzęt zapakować do autubusu i samochodów.

- To dodatkowa godzina do spożytkowania. Mamy czas na dodatkową analizę, pracę na siłowni, spotkanie z zawodnikiem. W ciągu tygodnia to 7 godzin, w miesiącu to 28 godzin, a w ciągu roku ponad 300. Szacunek dla prezydenta, wiceprezydenta, władz klubu i wszystkich, którzy się do tego przyczynili. Czekaliśmy rok, ale warto było

- mówi trener Wisły.

Inwestycja kosztowała w sumie 14,5 mln złotych - 5,9 mln złotych dołożyło Ministerstwo Sportu.

Idź do oryginalnego materiału