Na finiszu kampanii widzimy pełno banerów i bilbordów. Wydaje się, iż jest ich więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Politycy spotykają się i prezentują dokonania. Katarzyna Sójka, minister zdrowia, mieszkanka powiatu ostrzeszowskiego również postanowiła dać czadu na koniec, ale coś nie wychodzi.
Katarzyna Sójka ministrem zdrowia została dość niespodziewanie. Wcześniej zdymisjonowany został Adam Niedzielski za podejrzenie ujawnienia poufnych danych z recepty pacjenta. Mało komu znana lekarka, sporadycznie przyjmująca pacjentów w miejscowej przychodni i będąca w zawieszonej współpracy z ostrowskim szpitalem, objęła najważniejsze stanowisko w Ministerstwie Zdrowia.
Przez pierwsze dwa tygodnie była nieobecna w mediach, a w internauci z wypiekami na twarzy oglądali pałac rodziny partnera, w którym może niedługo zamieszkać. Część komentatorów np. z dziennika Fakt porównuje go do Białego Domu z USA.
Później pojawiły się nieścisłości w oświadczeniu majątkowym, z którego wynikało, iż minister zdrowia po pierwsze nie ma na siebie ani mieszkania, domu czy samochodu, choć na polityce zarobiła około 200 tys. zł. Dziennikarze doszukali się, iż na koncie ma więcej oszczędności niż by wynikało z zarobków. Sójka wyjaśniała, iż zaciągnęła kredyt na większą kwotę, ale nie wydała jej w całości i stąd te „oszczędności”.
Cała Polska usłyszała, iż minister Sójka brała udział w potrąceniu rowerzysty, który jest jej sympatykiem. Śledczy wciąż wyjaśniają udział winy uczestników tego zdarzenia.
Na 2 dni przed ciszą wyborczą Minister Zdrowia Katarzyna Sójka przyjechała ze swoją świtą do szpitali powiatowych w południowej Wielkopolsce. Wręczała czeki z kwotami pieniędzy na inwestycje.
Konferencję prowadziła jej rzecznik prasowa, która nie wiedziała jak ma na imię Marlena Maląg, obecna na konferencji Minister Rodziny i Polityki Społecznej. Podczas prezentacji rzeczniczka powiedziała „Marzena Maląg”. Wzbudziło to słuszne poruszenie wśród zgromadzonych.
Kilka godzin wcześniej na profilu społecznościowym Ministerstwa Zdrowia podano nieprawidłowy adres szpitala, w którym miało się odbyć spotkanie z dziennikarzami. Jak widać za publiczne pieniądze są zatrudniane osoby, którym do pełnego profesjonalizmu trochę brakuje.