Taka opowieść na dziś. jeżeli pytacie, jak było w Bukareszcie, to mrau. Sraczka i mrok.
Wycieczka jest tradycyjna o tej porze roku, albowiem kolega Marcin obchodzi urodziny. Zaskakująco o tej samej porze roku.
Zazwyczaj mamy fart, podróżując w listopadzie po ulicach, dajmy na to, Sofii w koszulkach na krótki rękaw. I prawie się udało i tegorocznie. Prawie. Jeszcze w piątek termometry wskazywały radosne 20 stopni. W momencie, kiedy wylądowaliśmy, było ich dziewięć. A później to już śnieg z deszczem prosto w twarz, Bukareszt wita was i między zero a trzy.
Nic to.
Pominę, iż dzięki uprzejmości hosta wylądowaliśmy przy innej ulicy, niż zarezerwowaliśmy, oczywiście, co za tym idzie, w kompletnie innym mieszkaniu. Pamiętacie, jak mówiłem, iż zdjęcia na Tinderku kłamią?
Naszą chatę trudno było odzobaczyć. A adekwatnie odwąchać. Obraz transcendentalny, wychodzący poza granice poznania.
Mieszkanie owszem wyglądało jak z żurnala, a capiło jak stary bej. Byliście kiedyś w jaskini trolla? Ja już tak. Otóż waliło tam fajkami, palonymi przez 20 lat. Przy czym, jak się weszło do łazienki, zapach ten wydawał się nam Dior Sauvage. Bo tam tak waliło kanalizacją, iż nozdrza zaczynały kwilić o litość.
Kolega Lesław stwierdził, iż przesadzamy, po czym niechcący dotknął okapu w kuchni i się przykleił. Byłem oszołomiony tym dobrodziejstwem. Toteż podałem pod rozwagę w opinii na znanym portalu zaczynającym się na B., aby host rozpoczął proces renowacji lokalu od dokładnego jego umycia. Karcherem. Pod ciśnieniem.
Aha.
Rezydencja znajdowała się przy rondku. Takim odrobinę większym. Pierwszej nocy obudziłem się o piątej rano. Coś szumiało. Otóż przez to rondo akurat zaczynał przejeżdżać cały Bukareszt plus kilka okolicznych wsi i patrol policji na bombie.
Poszedłem do kibla, odór mnie cofnął, ale wlazłem tam bohatersko. Widząc, jak przede mną umyka dorodny karaluch. Marcin upolował później ze trzy. (Siostra Marcina: Ale dlaczego boicie się karaluchów? Przecież one nie gryzą!). No tak, reagowaliśmy faktycznie przesadnie XD.
Kolega Marcin zabrał buty letnie, nastawiając się na urocze późnojesienne przechadzki. Trochę, jak się okazało, przeszarżował. Jego podeszwy były gładkie. Brodząc w deszczu po ulicach, co jakiś czas wykonywał nieskoordynowane skoki i poślizgi. A zwieńczeniem tego trudu artystycznego było wywalenie się na schodach metra. Rumuni byli pod wrażeniem, przyznaję, kiwając głową z uznaniem. Głównie dlatego, iż w ogóle był w stanie wstać.
W ramach atrakcji urodzinowej solenizant został zabrany do sky baru.
Wszystko ładnie, wszystko pięknie. Aż przyszło do momentu zejścia z dachu, na którym był bar. Marcin poślizgnął się na schodach, po czym walnął tak o metalową konstrukcję, iż aż wszystko zajęczało.
– On żyje? – zaniepokoiło się sympatyczne dziewczę z obsługi. – Jest ok – wychrypiał Marcin. – Walnąłem się w nerkę. Na szczęście mam dwie…
Po czym zażyczył sobie urodzinowego… kebaba. Kim my jesteśmy, aby stać na drodze takiemu marzeniu? Marcin zamówił wersję wege. Lesław i ja tradycyjną kulę mocy.
Muszę przyznać, coś mnie tknęło i zjadłem jedną czwartą. Przyznaję, do chaty doszedłem jeszcze bez problemu. Nalałem sobie kieliszek wina, po czym zaczęliśmy oglądać „Legendy polskie”.
I tak mniej więcej przy trzecim odcinku poczułem, iż ja tego wieczoru już przy stole nie spędzę. Kebab mi nie pozwoli. A później przez pół nocy siedziałem na dzbanie, patrząc na martwe karaluchy, które Marcin zostawił dla hosta.
W podróży, jak to w podróży. Jakby człowiek chciał, aby było jak w domu, to by się z domu nie ruszał.
I tu są już adekwatnie napisy końcowe.
Chcesz dostawać powiadomienia o nowych notkach?
Z tej książki się dowiesz:
- Jak rozpoznać „zjeba” i odróżnić go od normalnego mężczyzny?
- Jak rozpoznać wariatkę i odróżnić ją od normalnej kobiety?
- Dlaczego nie mogę nikogo znaleźć?
- Kiedy rodzi się rozwód?
- Jak odbudować swój związek?
- Jak poznać, iż manipuluje tobą narcyz/narcyzka?
E-booka, który zmieni Twoje związki w cenie jednej kawy kupisz tu:
https://www.empik.com/zwiazki-de-luxe-piotr-c,p1539364267,ebooki-i-mp3-p