Wyjątkowo niska woda i przyroda z indoktrynacją

jacekh.substack.com 2 tygodni temu

Już nie są potrzebne biologia, chemia, fizyka i geografia.

Wystarczy jeden przedmiot.

Trzy Pierścienie dla królów elfów pod otwartym niebem, Siedem dla władców krasnali w ich kamiennych pałacach, Dziewięć dla śmiertelników, ludzi śmierci podległych, Jeden dla Władcy Ciemności na czarnym tronie W Krainie Mordor, gdzie zaległy cienie, Jeden, by wszystkimi rządzić, Jeden, by wszystkie odnaleźć, Jeden, by wszystkie zgromadzić i w ciemności związać W Krainie Mordor, gdzie zaległy cienie.

John Ronald Reuel Tolkien, Wiersz o pierścieniu

Niestety każda kolejna władza za swój punkt honoru przyjmuje reformowanie, wprowadzanie zmian i tworzenie nowych praw. Bezproblemowe funkcjonowanie jakiejś dziedziny uważają za oznakę słabości i nicnierobienia. Powiedzenie, iż ktoś tylko administrował resortem stanowi poważny zarzut, nic nie zreformował nieudacznik. Jednakże my obywatele powinniśmy nie o to pytać, ile kolejny minister wprowadził zmian i co zreformował, ale jak resort za jego czasów funkcjonował, czy dało się żyć i pracować. Niestety, dla permanentnych reformatołków takie podejście jest nie do przyjęcia.

Mam dla nich prosty przykład, który może da do myślenia. Łazienka. Są możliwe różne rozwiązania. Można mieć wannę albo natrysk. Możliwe są też inne bardziej wymyślne kombinacje. Każde rozwiązanie ma swoje zalety, ma też sobie adekwatne wady, ale nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie stale reformował swojej łazienki, nieustannie burząc jedno, aby zastąpić je drugim i tak w kółko. Aby można było normalnie korzystać z łazienki, należy zakończyć prace budowlane, ograniczając się do sprzątania i być może w początkowym okresie do usuwania usterek i wprowadzania drobnych usprawnień. Jak długo realizowane są prace budowlane, walory użytkowe danego rozwiązania są bez znaczenia, panuje stan prowizorki.

Zaraz po napisaniu powyższego uświadomiłem sobie, jak jestem naiwny, zakładając, iż kolejne pomysły rządzących inspirowane są oczekiwaną wartością praktyczną, iż wszystkie te zmiany mają na celu poprawę funkcjonowania gospodarki, opieki zdrowotnej, czy edukacji, a więc naszego bytu. Tak może było za komuny. Teraz akurat takie cele są na ostatnim miejscu listy. w tej chwili od względów pragmatycznych i dobrostanu obywateli dużo ważniejsze są względy ideologiczne i poprawność polityczna i służalczość wobec możnych, UE i globalistów, a wszelkie koszty oszołomstwa oczywiście ponoszą obywatele.

Nigdy nie myl wykształcenia z inteligencją. Możesz mieć doktorat i przez cały czas być idiotą. Richard Feynman

https://dorzeczy.pl/kraj/638545/jeden-przedmiot-zamiast-czterech-nowacka-o-wielkiej-rewolucji.html

Weźmy niewinnie wyglądający pomysł likwidacji kilku przedmiotów szkolnych i zastąpienia ich jednym. Znikną biologia, chemia, fizyka i geografia, a na ich miejsce pojawi się nowy przedmiot indoktrynacja, przepraszam przyroda. Niedouczone pomimo posiadanych stopni naukowych, ale mocno nawiedzone ministry Nowacka i Lubnauer wymyśliły bowiem, iż tylko w ten sposób nauczą młodzież konsensusowej nauki bez kłopotów związanych z samodzielnym myśleniem, kwestionowaniem ustalonych prawd i różnicami opinii. Zamiast nauczycieli z wykształceniem akademickim w danej dziedzinie nauczaniem zajmą się aktywiści klimatyczni, którym znajomość żadnych nauk nie jest potrzebna, a którzy za to są w posiadaniu najwyższej prawdy, którą można streścić tak:

Upalna pogoda jest spowodowana przez CO2. Zimna pogoda jest spowodowana przez CO2. Ulewne deszcze są spowodowane przez CO2. Susza jest spowodowana przez CO2.

W tradycyjnym modelu uczniowie, poznając na przykład fizykę, obserwują proste eksperymenty, uczą się ich opisu matematycznego, a ostatecznym sprawdzianem w tej dziedzinie jest umiejętność rozwiązywania zadań. Dopiero ona potwierdza opanowanie tematu. Już silnym podkopaniem tradycyjnego modelu nauczania fizyki w pewnych jej częściach jest poprzestanie na wiedzy opisowej, bez konieczności rozwiązywania zadań. Budzi to mój niepokój, gdyż uważam, iż głównym celem nauczania fizyki oprócz dania podstaw rozumienia zjawisk fizycznych jest nauka myślenia, propedeutyka podstaw metody naukowej, w której gromadzone obserwacje próbujemy opisać, używając matematyki dzięki skończonej liczby prostszych zasad. Na prostych przykładach na przykład z dziedziny mechaniki poznajemy, jak działa nauka i uczymy się stosowania metody naukowej. Podobnie jest z chemią.

Nie wiem, czy dobrze pamiętam, gdyż było to ponad 60 lat temu. Na geografii uczyliśmy się o cyklicznych zmianach pogody i klimatu spowodowanych zjawiskami astronomicznymi i prądami oceanicznymi. Poznawaliśmy obieg różnych substancji w przyrodzie. Była woda parująca ze zbiorników, wędrująca w postaci chmur i opadająca jako opady atmosferyczne, by spłynąć do oceanów lub wyparować rozpoczynając kolejny cykl wędrówki. Także przedstawiona była cykliczna wędrówka azotu i węgla z udziałem organizmów żywych, więc może to już była biologia. Pamiętam w podręcznikach takie całostronicowe obrazki Obieg węgla w przyrodzie oraz Obieg azotu w przyrodzie. Rozumiem, iż teraz pomysł stałej cyrkulacji węgla w przyrodzie już by nie przeszedł. Jak wiadomo, CO2 jest zabójczy i raz wyemitowany do atmosfery już w niej pozostaje, przyczyniając się do wrzenia planety.

Przeciwieństwem tak rozumianej nauki opartej na studiowaniu, poszukiwaniu zrozumienia i rozwiązywaniu zadań jest nauka w sensie kanału Discovery, gdzie dzięki ładnych gwałtownie zmieniających się obrazków i powierzchownej narracji pozostawia się oszołomionego widza w poczuciu, iż się czegoś istotnego dowiedział. Tymczasem w dalszym ciągu nie wie on nic, ale za to nasłuchał się bzdetów, jaki to świat przyrody jest nieskończenie zadziwiający oraz, co gorsza, sloganów propagandowych obowiązującej narracji na przykład o spowodowanych działalnością ludzi zmianach klimatu. Planowany w szkole przedmiot przyroda miał właśnie czymś takim być. Zamiast rozwiązywania zadań sprawdzianem byłoby wyklepywanie wykutych formułek na temat globalnego ocieplenia i wpływu CO2 emitowanego skutkiem działalności człowieka. dzięki medialnych przykładów wykaż, iż jest katastrofa klimatyczna i dlaczego.

I właśnie takie, a nie inne wymieniane przez przebudzone ministry powody stoją za ich chęcią zmian. Zamiast uczenia podstaw nauk i samodzielnej analizy faktów mielibyśmy przyrodę-indoktrynację, na której przebudzone aktywistki opowiadałyby o tym, co nauka „ustaliła” domagając się od uczniów powtarzania formułek i zaklęć nowej religii. W ten sposób za kilkanaście lat rządzący pozbyliby się uciążliwych sceptyków ośmielających się kwestionować naukowy konsensus i podważających narrację swoim samodzielnym myśleniem.

Dowodem na brak innych podstaw do takiej „reformy” są doświadczenia czasów, gdy już taki system nauczania obowiązywał. Przebudzone ministry udają, iż nie wiedzą, a przyroda w szkołach już była i skutki okazały się żałosne. Przypominają im o tym środowiska naukowe sprzeciwiające się obecnym pomysłom. Protesty są tak silne, iż dają nadzieję na powstrzymanie głupiego pomysłu nawiedzonych ministrzyc. I oby tak się stało.

https://forsal.pl/kraj/aktualnosci/artykuly/9623163,profesorowie-apeluja-do-premiera-i-min-b-nowackiej-przyroda-w-przeszlosci-spowodowala-deficyty-wiedzy-i-umiejetnosci-uczniow.html

https://www.tysol.pl/a128628-chemia-geografia-fizyka-i-biologia-jako-jeden-przedmiot-oswiatowa-s-protestuje

Niska woda to stan medialny

I na okrasę przykład na to, jak wykształcenie i umiejętność samodzielnego myślenia może szkodzić uzyskiwaniu przez władzę konsensusu. Kilka tygodni temu, jeszcze przed falą opadów media jak zwykle biły, eksperci też bili całkiem bezkarnie. Wtedy bito na alarm na temat katastrofalnej suszy, przytaczając na dowód niezwykle niski stan wody w Wiśle. Podobno był to najniższy stan od rozpoczęcia pomiarów. To często ostatnio używane zaklęcie, ale najczęściej nie ma w nim odrobiny sensu. Jest to szczególnie dobrze widoczne w przypadku stanu wody w Wiśle.

Stan (poziom) wody odczytuje się ze znaczników umieszczonych na słupkach wodomierzowych. O ile ma to pewien sens w przypadku kanału lub jeziora, to na dzikiej rzece takiej jak Wisła odczyt ze słupka ma głównie znaczenie orientacyjne, służące do względnej oceny krótkoterminowych zmian. Staje się to oczywiste dla wszystkich, kto widział Wisłę z bliska przy różnych stanach wody. Rzeka zmienia się, przesuwa swoje koryto, a czasem dzieli je na kilka. Świadectwem dużych zmian są starorzecza, czasem już całkiem oddzielone od rzeki jak na przykład Jeziorko Dziekanowskie, a takich miejsc wzdłuż Wisły są tysiące. Krótkoterminowe zmiany koryta występują na mniejszą skalę, ale są szczególnie istotne przy niskich stanach wody. choćby gdy wodomierz się nie przemieścił, to przemieszcza się rzeka. Stany wysokie i średnie mierzone są w miarę dokładnie. Natomiast w szczególności metoda jest zawodna przy niskich stanach wody, ponieważ wtedy rzeka ma tendencję do pogłębiania części koryta.

https://holmes.iigw.pl/~mbodzion/dydaktyka/hydro_inz/pliki/przeplyw.pdf

Miarodajna ocena polega na pomiarze całkowitego przepływu wody w jednostce czasu. Wyznaczany jest w metrach sześciennych na sekundę przepływ wody przez umowną powierzchnię ustawioną w poprzek rzeki prostopadle do jej nurtu. Wymaga to wielokrotnych sondowań i pomiarów prędkości przepływu na różnych głębokościach w wielu punktach przekroju koryta rzeki. Z powodu pracochłonności pomiar przepływu w rzekach wykonywany jest rzadko. Do bieżących celów praktycznych wystarcza pan podający przez telefon odczyt ze słupka. Jednakże, gdy mówimy o suszy i chcemy porównywać warunki z różnych lat i dziesięcioleci, odczyty ze słupków są niezbyt miarodajne, należy więc porównywać przepływy.


I teraz proste zadanie. Ile mniej więcej płynie wody w Wiśle, w przeciętnych warunkach? Jaki jest typowy przepływ w Wiśle, ile metrów sześciennych na sekundę? Nie chodzi o dokładną wartość, tylko o rząd wielkości. Do obliczeń potrzebna jest nam szerokość i głębokość Wisły oraz średnia prędkość płynącej wody. Oszacowanie szerokości jest proste. Możemy wybrać się na spacer po którymś moście i krokami zmierzyć odległość. Ja przyjmuję, iż w Warszawie jest to około 0,5 kilometra, czyli 500 m. Jako średnią głębokość przyjmę 1 m. Na wąskim głównym nurcie jest głębiej, ale w innych miejscach szerokiego koryta jest płycej. Podczas wysokiej fali głębokość może być dużo większa, kilka metrów. I jeszcze prędkość. Prędkość też zależy od stanu wody, ale spacerując wzdłuż brzegu, można stwierdzić, iż przy średnim stanie jest to blisko prędkości piechura w głównym nurcie i wolniej poza nim. Także blisko dna prędkość płynącej wody maleje do zera. Przyjmijmy średnio 1,0 m/s, czyli 3,6 km/godz. Wykonując mnożenie, mamy średni przepływ wody w Wiśle:

Q = 500 m x 1 m x 1.0 m/s = 500 m3/s

Mimo iż jest to bardzo grube przybliżenie, może ono mieć więcej sensu niż liczby odczytane ze słupka. Przy wysokich stanach wody rośnie głębokość, a także w mniejszym stopniu szerokość i prędkość przepływu. Można wtedy oczekiwać wartości Q choćby dziesięciokrotnie wyższej. We wstępie pracy zatytułowanej Wisła oddaje ukryte skarby, (Artur Magnuszewski, Hubert Kowalski) Magazyn PAN 2/62/2020, czytamy

https://journals.pan.pl/Content/117651/PDF/90-93_Magnuszewski_Woda_pol.pdf

Ustrój hydrologiczny rzeki jest charakteryzowany wielkością przepływu, czyli chwilową wartością objętości wody przepływającej przez przekrój wodowskazowy koryta rzeki. Parametry przepływu Wisły w Warszawie są następujące: średni przepływ niski QL = 194 m3/s, przepływ średni QM = 561 m3/s i Q1% = 6430 m3/s przepływ wysoki o prawdopodobieństwie przekroczenia wynoszącym 1 proc., występujący z powtarzalnością raz na 100 lat.

Jak widzimy oszacowana przez nas wartość Q = 500 m3/s jest całkiem bliska podanej wartości przepływu średniego QM = 561 m3/s. Jest to dowód na to, iż aby sensowniej niż dziennikarze wypowiadać się na ten temat nie musimy być uczonymi hydrologami. Wystarczy zdrowy pomyślunek i elementarna arytmetyka.

A jak to jest przy stanach niskich? Otóż tego lata najmniejszy przepływ wody w Wiśle w okolicach Warszawy wynosił około 250 m3/s, czyli mniej więcej połowę przepływu średniego i był jeszcze wyższy od podanego powyżej umownego przepływu niskiego QL.

Historyczne dane możemy znaleźć w pracy Historyczne niżówki na Wiśle w Warszawie na tle aktualnych stanów i przepływów niskich (Ewa Kaznowska, Michał Wasilewicz)

W roku 1921 odnotowano niskie przepływy o wartościach Q = 113 m3/s, czyli znacznie niższe, a okres trwania wynosił 124 dni. Na jej tle niżówka z 1951 roku była tak samo długotrwała, ale miała przepływ minimalny (153 m3/s) niemal półtora raza większy od przepływu w 1921 roku. Natomiast dotychczas najgłębszą niżówką od rozpoczęcia pomiarów przepływów na Wiśle w Warszawie była niżówka zimowa z 1947 roku, podczas której przepływ pomierzony pod lodem wyniósł 15 stycznia 1947 roku 68,2 m3/s.

I jeszcze z tej samej pracy:

Wyniki i wnioski

W ciągu 20 ostatnich lat niżówki głębokie wystąpiły w następujących latach: w 2003, 2007, 2012, 2015, 2019 i 2020 roku. Do roku hydrologicznego 2019 najniższe absolutne minimum z 2015 dla wodowskazu Warszawa-Bulwary nie zostało przekroczone. Jednakże po porównaniu stanów wody na wodowskazie Warszawa-Nadwilanówka we wrześniu 2020 zanotowano przekroczenie absolutnego minimum o 9 cm (stan 102 cm). Przepływy minimalne roczne (NQ) oscylują wokół wartości średniej (SNQ), a choćby wykazują nieistotną statystycznie tendencję do wzrostu. Natomiast minimalne stany wody (NW) wyraźnie opadają i jest to zmiana statystycznie istotna (α = 0,05) wywołana pogłębianiem się koryta na odcinku warszawskim, a nie zmniejszaniem zasilania. W okresie 1951–2019 nie zaobserwowano wzrostu czasu trwania ani pogłębienia deficytów niżówek. Obserwowane w ostatniej dekadzie niżówki letnie z 2019, 2012 nie osiągają rozmiarów zbliżonych pod względem czasu trwania i objętości deficytu do średniej niżówki wyznaczonej z wielolecia 1951–2000. W wieloletnim przebiegu czasów trwania i objętości deficytów niżówek letnich nie notuje się istotnych trendów, co świadczy o stabilnym ustroju przepływów niżówkowych półrocza letniego. A dotychczasowy rekordowy najniższy przepływ historycznej niżówki letnio-jesiennej z 1921 roku dla Wisły w Warszawie przez cały czas nie został przekroczony.

Kaznowska, E., Wasilewicz, M. (2020). Historyczne niżówki na Wiśle w Warszawie na tle aktualnych stanów i przepływów niskich. Acta Sci. Pol., Formatio Circumiectus, 19 (4), 55–83. DOI: https://doi.org/10.15576/ASP.FC/2020.19.4.55

Warto sięgnąć do tej pracy, jest przystępnie napisana po polsku. Porównanie zamieszczonych tam wykresów z różnych lat, częstości występowania i czasów trwania niżówek dobitnie wykazuje, iż obecne bicie przez media i ekspertów jest tylko biciem piany mającym na celu służalstwo oficjalnej narracji o wyjątkowych zmianach klimatu.

Mam już swoje lata, więc gdy ktoś plecie o zmianach klimatu, to mówię:

Co wy teraz macie za zmiany klimatu, żenada. Za moich czasów to dopiero były zmiany klimatu.

Mieliśmy już wszystko, choćby epokę lodowcową.

Dziękuję za czytanie Substacka Jacka! Subskrybuj za darmo, aby otrzymywać nowe posty i wspierać moją pracę.

Umiejętność oszacowania różnych wartości występujących w otaczającym nas świecie bywa bardzo przydatna. Może też być ciekawą zabawą. Można to robić całkowicie samodzielnie, a potem spróbować znaleźć dane, aby porównać z nimi nasze wyniki. Inspiracją i pomocą mogą być poniższe dwie książki.

https://www.amazon.pl/Guesstimation-Solving-Worlds-Problems-Cocktail/dp/0691129495/

https://www.amazon.pl/Guesstimation-2-0-Solving-Todays-Problems/dp/069115080X/

Idź do oryginalnego materiału