Koszmarny wypadek Taia Woffindena, w meczu sparingowym w Krośnie, wywołał burzliwą dyskusję w kwestii bezpieczeństwa na żużlowych torach. Bez wątpienia, należy dążyć do minimalizowania zagrożeń w tym ryzykownym, nieco szalonym sporcie, aczkolwiek słysząc o zamiarze bojkotu wszelkich rozrywek, nie sposób powstrzymać się od kilku uwag. Gigantyczne pieniądze uczyniły z żużlowców biznesmenów, a z pięknej dyscypliny sportu – lukratywny interes.
Co stanowi istotę żużla?
Adrenalina! Niebezpieczeństwo i związany z tym podziw kibiców dla heroicznych wyczynów zawodników. Fani kochają „walczaków”, jeżdżących na granicy ryzyka. Słyszę, iż w związku z wypadkiem Woffindena, żużlowcy zapowiadają bojkot wszelkich rozgrywek, o ile nie zostaną poczynione udoskonalenia dmuchanych band. Panowie! A dotąd wam to nie przeszkadzało? Zwłaszcza przy inkasowaniu pieniędzy za podpis pod lukratywnym kontraktem? Co takiego wydarzyło się w Krośnie? Ano, kolejny dramat, w postaci niebezpiecznej kolizji. Brytyjski, trzykrotny mistrz świata, doznał poważnych urazów. Czy on pierwszy? Żużel – to szalony sport i dlatego wciąż cieszy się w Polsce ogromną popularnością. Ludziska pędzą na stadiony, lub siadają przed telewizorem, aby podziwiać odwagę współczesnych gladiatorów. Niestety, ogromne pieniądze wywróciły ten sport do góry nogami! Mało już mamy prawdziwych żużlowców, dla których walka na torze stanowiłaby istotę uprawiania tej dyscypliny. Liczy się tylko zarobek! choćby najzdolniejsze talenty wybrzydzają, gdy na torze pojawia się woda, lub inne zagrożenia. Kibice, zapewne, pamiętają „popisy” Wiktora Przyjemskiego, przed dwoma laty, w czeskiej rundzie SGP 2, kiedy uległ… Celinie Liebmann z Niemiec, ponieważ niewiasta nie zamykała gazu na mokrym torze. W przeciwieństwie do aktualnego mistrza świata juniorów.
Bez ryzyka nie ma zabawy!
Jeżeli kraksa Woffindena w Krośnie unaoczniła jakiś problem – należy natychmiast go usunąć! Bezpieczeństwo zawodników jest najważniejsze. Życie i zdrowie należy bowiem chronić. Niemniej, buntownicy, kontestujący rozpoczynające się rozgrywki ligowe, bezzwłocznie powinni oddać miliony, otrzymane za podpis pod kontraktem! Namnożyło się w żużlu „gwiazd”, traktujących ten sport wyłącznie jak biznes. Zawodników należy godziwie nagradzać za narażanie swego zdrowia, ale obecne „korowody” i bunt skłaniać powinny do zastanowienia się, czy fundusze, wyłożone przez telewizję i spółki Skarbu Państwa trafiły na adekwatne konta? Zamiast gromadzenia środków na trudne lata, mamy do czynienia z wyjątkową rozrzutnością. No tak, łatwo wydawać cudze pieniądze! Podatników i telewidzów. Karambol z udziałem brytyjskiej gwiazdy uruchomił lawinę, jakby tego typu zdarzenia były ewenementem w żużlu. Absurd! Speedway – to wyjątkowo urazowy sport i tego nie zmienimy! Co bardziej ambitni zawodnicy, raz po raz, będą uczestniczyć w wypadkach na torze. Chyba, iż przesiądą się na… rowery…
Działacze
Warto natomiast przyjrzeć się osobom, które doskonale zarabiają na żużlu, nie wsiadając na motocykl. To bowiem tzw. działacze psują ten sport! Często są to ludzie przypadkowi, przez kogoś ważnego popierani. W Polsce rządzą i dzielą. Na arenie międzynarodowej – nie znaczą nic! Nie potrafią przeforsować racjonalnych decyzji. A może nie chcą? Może się im nie opłaci? Przecież najważniejszy „stołek” w takiej czy innej komisji torowej przy FIM… Przykładem nieudolności prezesów i ich otoczenia może być sytuacja w Unii Tarnów. Rezygnacja Grupy Azoty ze sponsorowania miejscowej drużyny – to efekt nie tylko sytuacji ekonomicznej spółki, ale nade wszystko bryndzy, reprezentowanej przez miejscowy zarząd. Od czasów Szczepana Bukowskiego nie było prezesa Unii, który żużel miałby w sercu. Stąd mamy to, co jest, a więc nieuchronne kłopoty finansowe i w dalszej perspektywie, być może, wycofanie zespołu z rozgrywek.
Jacek Zyguła