Rozmowa z lubonianinem, muzykiem z zamiłowania – Patrykiem Kapturem, który w pierwszej połowie lutego tego roku wydał swoją pierwszą solową płytę „RODEO”, do której skomponował wszystkie partie instrumentalne i zaśpiewał czternaście utworów.
Raz w siodle, raz pod kopytami losu…
PatrykCapture, czyli Patryk Kaptur ma 26 lat i od urodzenia jest lubonianinem. Jest fizjoterapeutą i szkoleniowcem, z zamiłowania muzykiem. Wszystko zaczęło się w 2011 r. gdy jako dziecko zakochał się w gitarze i zaczął żyć muzyką. Pierwsze kroki stawiał w zaciszu domowym, nie dając chwili wytchnienia rodzicom, potem poprzez liczne lubońskie festynowe występy, na których próbował swoich sił jako najmłodszy gitarzysta szkolnego zespołu „Antygrawitacja” przy ul. Armii Poznań (ówczesne Gimnazjum nr 1 w Luboniu). Jego umiejętności wzrastały i przerodziły się w wydanie w 2017 r. krótkiej EPki z zespołem, który zmienił nazwę na bardziej zagraniczny wydźwięk „Antigravity”. Grał wówczas jako support przed licznymi i znanymi polskimi zespołami, m.in.: Dżem, Luxtorpeda, Ceti czy Mrozu.
Od dwóch lat próbuje swoich sił solo. Posiadając znajomość komponowania utworów, w których muzyka sama się „broni”, postanowił zacząć śpiewać – i choćby mu to wychodzi – przynajmniej, w opinii znajomej od emisji i nauki wokalu. Cały swój dorobek muzyczny zawdzięcza własnej pracy, gdyż jest muzycznym samoukiem. W pierwszej połowie lutego tego roku wydał swoją pierwszą solową płytę „RODEO”, do której skomponował wszystkie partie instrumentalne i zaśpiewał czternaście utworów. Napisane przez Patryka teksty niosą pewną historię i przekaz – każdy znajdzie tam coś dla siebie. Komponuje muzykę, czerpiąc inspiracje z naszego codziennego życia. Ten zdolny muzyk zaprasza na emocjonalne RODEO.
Zaprasza w podróż na emocjonalne RODEO.
„Gazeta Lubońska: Co skłoniło Cię do wydania swojej pierwszej premierowej płyty „RODEO”?
Patryk Kaptur: Do skomponowania mojej pierwszej debiutanckiej płyty skłonił mnie, fakt stagnacji w zespole. Gdzieś tam sobie zawsze pod nosem podśpiewywałem i pewnego dnia usłyszała to moja znajoma i mówi: „Patryk, Ty musisz śpiewać!”. Zatrzymałem się chwilkę, zastanawiając się i postanowiłem – okej, spróbuję. Zaczęło się od coveru Dawida Podsiadło. Rozesłałem znajomym i każdy zrobił wielki oczy ze zdziwienia. Postanowiłem pójść w to i napisałem swoją pierwszą piosenkę, która nosi nazwę „Senny Złodziej” – finalny efekt po kilku moich modyfikacjach zajął drugie miejsce na playliście płyty „RODEO”.
Cały materiał powstawał w sumie ponad rok, razem z rejestracją utworów do finalnego efektu.
„GL”: Jakie są główne inspiracje muzyczne, które wpłynęły na Twój debiutancki album?
P.K.: Główną inspiracją jeżeli chodzi o teksty jest po prostu zgiełk życia codziennego. Akurat cała płyta jest moim dziennikiem, spowiedzią a w szczególności terapią. Przechodziłem ostatnimi czasy słabe miesiące bądź choćby lata i każdy z utworów opisuje różne moje stany emocjonalne – dlatego też, płyta nosi nazwę „RODEO” – takie tam, emocjonalne rodeo. Dzięki temu zabiegowi, tej terapii, jestem teraz innym bardziej świadomym człowiekiem (ciągle się uczę prawdziwego życia). Dziękuję również oraz serdecznie pozdrawiam osoby mi bardzo bliskie takie jak: Julię Woźniak, Oliwię Ewiak, Jakuba Konika, wiadomo mamę i tatę oraz moją ex muzę pannę D.D – która już przygotowała materiał na kolejny album…
Co do muzycznych inspiracji to przede wszystkim, artyści tacy jak: Dawid Podsiało, Dua Lipa, czy mój ulubiony zespół Nothing But Thieves. Uwielbiam łączyć brzmienia z lat 80-tych z ówczesnym klimatem popowych czy rockowych piosenek – oczywiście dodaję coś od siebie, czyli ciekawie brzmiące gitary z lejącymi się melodiami.
„GL”: Czy istnieje jakiś utwór na płycie, który ma dla ciebie szczególne znaczenie? jeżeli tak, dlaczego?
P.K.: „Lilith” – to mój „jednogłośny” faworyt. Nie tylko jest ciekawym utworem, na którym śpiewam bardzo wysoko, ale jest też bardzo emocjonalny. Dotyka również interesującego tematu. Utwór zawiera dwa a może i trzy dna? Jednym z nich, jest temat nieszczęśliwej miłości, która niestety, bądź stety notorycznie się powtarza i daje lekcje z których muszę (jak i być może każdy z Was) wyciągnąć wnioski. Drugim bardziej mrocznym dnem jest historia biblijna lub mit, przekładający się na rzeczywistość – bez urazy ani nie generalizując tematu, spora część kobiet (przynajmniej te, które napotkałem na swojej drodze) jest właśnie jak Lilith – zaraz wszystko omówię. Lilith jako pierwsza kobieta diabła, posiadająca nieskazitelny wygląd i wdzięk oraz będąc synonimem kobiecego piękna czy też równości lub feminizmu, ukazuje się pod postacią osoby (szczególnie kobiety) o podwójnym wcieleniu. Krótko mówiąc wygnana z Edenu, stworzyła pierwszy grzech pod postacią węża, kusząc i nakłaniając Ewę do haniebnego czynu, co zmieniło ją w potężniejszą od demonów. Posiadała zdolność do tworzenia spaczonego życia. Nawiązując do nieszczęśliwej miłości, Lilith ukazana jest pod postacią podstępnej, przebiegłej i mającą skłonność do intryg kobiety, która omamiła mężczyznę po czym zniszczyła ich „Eden”. Wychodząc z ich raju, „zbiła” cienką bańkę ich cudownego wyimaginowanego świata, po czym pozostawiła po sobie tylko chłód zarówno w sercu jak i w życiu. Jak dobrze wiemy, spora część ludzi cierpi na tak zwany Syndrom Sztokholmski i szuka właśnie swojej Lilith ~ „Hey my little Lilith, where have you gone?” Dlatego też, uważajcie na siebie chłopy!
„GL”: Jakie wyzwania napotkałeś podczas procesu tworzenia albumu?
P.K.: Największym wyzwaniem jakie napotkałem podczas procesu tworzenia albumu był chyba brak wystarczającej ilości czasu, który mógłbym poświęcić na tworzenie utworów. Pogodzenie pracy niezwiązanej z muzyką jest dość trudne, ale nie ma rzeczy niemożliwych i jak widać, udało się stworzyć piękny długogrający album. Kolejnym można powiedzieć wyzwaniem, był fakt, iż wszystko na płycie począwszy od pomysłu, realizacji, gry na instrumentach po pisanie tekstów i wokal, robiłem tylko i wyłącznie sam!
„GL”: Czy istnieje jakiś przekaz lub temat, który chciałeś przekazać dzięki swojej muzyki na tym albumie?
P.K.: Hmm generalizując, ciężko jest określić jeden przekaz bądź temat zawarty na płycie, jednakże mogę stwierdzić, iż płyta oscyluje w tematach miłosnych, czy tak zwanym „self-love”, czyli kochania samego siebie. Niektóre utwory pokazują brutalność czasów w jakich żyjemy („Fejs”, „Nagonasienna”, „Publiczna Afirmacja Wolności”). Chciałbym przekazać, iż nic nie dzieje się bez przyczyny w tym co nam się przydarza i ze wszystkiego należy wyciągnąć lekcje – jeżeli czegoś doświadczamy parę razy, wtedy życie mówi nam – „jeszcze nie wyciągnąłeś/aś lekcji” i potrzebujesz czasu oraz kolejnych doświadczeń.
„GL”: Jak opisałbyś swój styl muzyczny dla osób, które mogą nie być jeszcze zaznajomione z twoją muzyką?
P.K.: Od lat, kojarzony jestem z szeroko pojętą muzyką rockową, natomiast tutaj, na moim „RODEO” poszedłem zupełnie w inną, ciekawą stronę. Teraz mój styl muzyczny określam kilkoma nazwami – pop rock, pop, electro rock, indie pop, oraz muzyka alternatywna… Dużo by tu wymyślać. Generalizując, chciałem uzyskać efekt „tuptającej nóżki”. Teksty mimo, iż posiadają głębie i kilka den, udekorowane są skoczną muzyką – i tak oto powstał piękny torcik „RODEO”. Oczywiście są wyczuwalne powroty do rockowych korzeni jak utwory „Publiczna Afirmacja Wolności” czy „Nagonasienna”.
Czy masz ulubioną piosenkę na płycie? jeżeli tak, dlaczego ta piosenka jest dla ciebie ważna?
To bardzo trudny wybór stwierdzić, który utwór jest dla mnie istotny czy ulubiony, gdyż, jest to moje pierwsze muzyczne dziecko stworzone od zera i darzę sympatią każdy z nich tak samo. Ale okej, dobra spróbuję coś wybrać…Hmmm….Muszę wyłonić zwycięską trójkę: „Lilith”, „NonStop” oraz na równi miejscem na podium „Senny Złodziej” i „Fejs”.
„GL”: Czy masz jakieś rytuały lub procesy, które pomagają ci w procesie tworzenia muzyki?
P.K.: Owszem są obecne w moim procesie twórczym. W pierwszej kolejności, potrzebna jest tak zwana „wena”. Czasem jak rano wstaję to czuje, iż to właśnie dzisiaj, powinien powstać jakiś utwór spod moich rąk, czy tekst z mojej głowy – czując to, otwieram szerzej oczy i uszy, przyglądając się otaczającemu mnie światu czy ludziom. jeżeli wszystkie warunki są spełnione można przejść do omawiania mojego rytuału.
Uwielbiam usiąść sobie w salonie w ciszy, najlepiej wieczorną porą wraz z odpalonym kominkiem w telewizorze – haha, nie posiadam prawdziwego ale liczy się klimat! Ciepła herbatka, gitara akustyczna i papier z długopisem czy notatnik w telefonie – to właśnie mój rytuał. Fakt faktem, czasem pomysł przychodzi z rana lub w ciągu dnia, który na gwałtownie zapisuję do telefonu, a następnie robię sobie mój rytuał i kończę ten pomysł przy wieczornym blasku świec i płomieni z telewizora.
Jak już wcześniej wspomniałem, nie zawsze mam czas na to ze względu na moją pracę. Często pracuję do późna, więc aby skończyć dany utwór muszę mieć wolny wieczór, by na spokojnie nastroić umysł do tworzenia.
Co ciekawe, pracując swego czasu w Spa, robiąc masaże, gdzie wiadomo, powinna być cisza i relaks – wtedy ja, odpływałem i pisałem teksty do płyty! Tak, da się. Przykładem takiego utworu jest „NDA” w której cały tekst powstał w pracy.
„GL”: Jakie jest twoje największe marzenie lub cel związany z twoją karierą muzyczną?
P.K.: Moim największym marzeniem jest dzielenie się moją muzyką, aby dotarła do szerszego grona słuchaczy. Wielką euforia sprawia mi fakt, gdy komuś przedstawiam swoją muzykę, a ta osoba dostrzega w niej piękno i zostaje na dłużej. Oczywiście, marzy mi się grać koncerty jak Podsiadło, do którego często ludzie odsłuchując moją twórczość, porównują mnie głosem, a niektórzy choćby mówią, iż lepiej śpiewam (trochę wątpię, ale co ja tam się znam). Pragnę aby ktoś po prostu czerpał euforia z mojej muzyki, oraz potrafił znaleźć w niej swoją drogę, by poczuł to co „autor miał na myśli” – dlatego też, cieplutko zapraszam na mój Spotify czy YouTube bądź inne platformy streamingowe.
„GL”: Jakie są twoje plany na przyszłość po wydaniu pierwszej płyty?
P.K.: Przede wszystkim zamierzam zebrać ludzi, by występować na żywo i szerzyć moją muzykę na koncertach. W planach jest również, wydanie płyty fizycznej CD z dodatkami w formie „RODEO Deluxe”, które nie będą dostępne w sieci – przynajmniej na razie. Ponadto mogę zdradzić, iż oprócz tych czternastu piosenek, które już są zawarte na płycie „RODEO”, będą dwa, bądź trzy, zupełnie nowe i wcześniej nie publikowane utwory. Taką płytę będzie można nabyć wyłącznie u mnie, no na przykład w formie pamiątki.
Wywiad przygotował i przeprowadził Paweł Wolniewicz
Foto. Damian Ledzion i Paweł Wolniewicz