Zapraszam do nowego cyklu „Legendarne ciekawostki”, w którym przybliżymy Wam znane postacie związane z Górnikiem Zabrze. Nie będzie jednak przynudzania. Ten format zakłada przedstawienie bohatera w formie serii krótkich ciekawostek.
Nie mogliśmy tego cyklu zacząć od kogoś innego. Na pierwszy ogień idzie bowiem stoper i kapitan zabrzańskiego klubu oraz reprezentacji Polski Stanisław Oślizło.
- 12-letni Staszek brał prywatne lekcje gry na pianinie. Muzykiem nie został, ale znajomość nut i pamięć do melodii została z nim na lata. Podczas wizyty Górnika w Karwinie w 1971 roku Oślizło akompaniował na fortepianie miejscowemu chórowi podczas występów. Udzielał się także wokalnie. Dziennikarze napisali wtedy w relacji, iż „grał na fortepianie wcale nie gorzej, niż w piłkę”.
- Za czasów nauki w liceum w Wodzisławiu Oślizło przez kilka miesięcy wyczynowo trenował siatkówkę w Jastrzębiu. Z tamtych czasów została mu bezcenna umiejętność wyskoku bez kontaktu z przeciwnikiem. Przydało się to potem na boisku w powietrznej walce.
- Na początku przygody z piłką w zespole Kolejarza Wodzisław nasz bohater wystawiany był na prawym skrzydle. W systemie gry, który obowiązywał wtedy, był de facto napastnikiem. Jednak ze względu na „surowość techniczną” zaczęto mu szukać nowej pozycji. Z pomocą przyszedł pech stopera, który doznał kontuzji w jednym z meczów. Oślizło został przesunięty na jego pozycję i jak się później okazało, był to strzał w dziesiątkę.
- Jako podstawowy gracz Górnika Radlin o mały włos nie trafił do… wojska. Miał już skierowanie do jednostki. Sprawa dotarła jednak do dyrektora KWK „Marcel”. Pan Stanisław zatrudniony był wtedy formalnie na etacie „górnika dołowego”. Historia potoczyła się tak, iż przez przez około miesiąc na bramie kopalni stał żołnierz i sprawdzał, czy Oślizło przychodzi na szychtę oraz zjeżdża pod ziemię. Nasz bohater został przydzielony do zespołu mierniczego. Pomagał w noszeniu sprzętu. W tym okresie nabrał wielkiego szacunku do pracy górników.
- Grając już w Górniku Zabrze Pan Stanisław kupił nowy samochód marki „Warszawa”. Trzymał go przy Roosevelta w miejscu, gdzie potem znajdował się pokój fizjoterapeutów. jeżeli jednak w zimie musiał stać pod domem, to trzeba było rankiem w piecu węglowym rozgrzać „duszę” do żelazka i gorącą położyć obok gaźnika. Pomagało to rozgrzać się wszystkim olejom i samochód odpalał wtedy bez problemu.
- Transfer z Górnika Radlin do Górnika Zabrze kosztował ten ostatni klub… 100 tysięcy złotych. Oślizło dostał za przyjęcie propozycji 25 tysięcy złotych. Była to równowartość 10 pensji górnika na kopalni.
- W Górniku Zabrze u boku Pana Stanisława grał Henryk Hajduk. Może trudno w to teraz uwierzyć, ale wychodził ona na boisko w… okularach. Poza obroną swojej bramki przed atakami rywali, miewał więc Oślizło dodatkowe obowiązki. Hajduk w powietrznych pojedynkach tracił często wspomniane okulary. Krzyczał wtedy „Staszek pomocy!” i korzystając z okazji, iż koledzy ruszyli do ataku, kapitan drużyny pomagał mu ich szukać w trawie.
- Ciekawa historia wydarzyła się podczas dwumeczu Górnika Zabrze z Manchester City. W angielskiej drużynie występował Mike Summerbee. Znany był z nieczystych zagrań. Zahaczał łokciami, pluł w stronę rywali. Oślizło obrał go sobie na cel. Gdy sędziowie nie widzieli, kopnął go z całej siły w… cztery litery. W dobie VAR takie coś nie uszło by uwadze sędziów. Były to jednak inne czasy. Summerbee pogroził stoperowi tylko palcem i powiedział „Stanley, no, no”. Nie poskarżył się jednak nikomu i skończył zaczepki. Strategia okazała się więc skuteczna.
- Włodzimierz Lubański jako młody piłkarz przydzielany był zawsze do pokoju ze Stanisławem Oślizło. Trener bowiem doszedł do wniosku, iż tak dobrze rokujący piłkarz od Pana Stanisława niczego złego się nie nauczy podczas obozów treningowych.
- W 1977 roku Oślizło objął funkcję trenera Piasta Gliwice. Zespół występował wtedy w II lidze (drugi poziom rozgrywkowy). Drużyna zdobyła 14 punktów w 15 meczach i zajęła 6 miejsce. Po rundzie jesiennej Pan Stanisław zrezygnował jednak z prowadzenia zespołu i poświecił się studiom na AWF w Katowicach.
- W grudniu 1979 roku Oślizło dostał propozycję prowadzenia Zagłębia Sosnowiec u boku Andrzeja Strejlaua. Przyjął ją. Ich przygoda z zespołem z Zagłębia Dąbrowskiego trwała jednak tylko rok.
Zachęcamy do lektury książki „Stanisław Oślizło – Droga do legendy” autorstwa Zbigniewa Cieńciała i Dariusz Leśnikowskiego, z której zaczerpnęliśmy powyższe ciekawostki.
Źródło: „Stanisław Oślizło – Droga do legendy” – Zbigniew Cieńciała i Dariusz Leśnikowski.
Foto: Roosevelta81.pl