Z domieszką benzyny we krwi

2 dni temu

Grzegorz Doroba jest facetem, który nie potrafi zwolnić, chociaż zawsze namawiał go do tego ojciec – Wiesław. To on zaraził obu synów – Grzegorza i Wojtka pasją do motocykli. Sam uprawiał różne dyscypliny sportów motorowych jako zawodnik sekcji FKS Avia. U Grzegorza choroba rozwinęła się do tego stopnia, iż napisał trzy książki o wueskach i przywraca do życia ich stare, czasem wręcz zardzewiałe egzemplarze. Te jego zdaniem są najcenniejsze, bo oryginalne. Edukuje też młodzież przekazując jej wiedzę motocyklowych tradycjach Świdnika. Wyrazem tych starań było dzisiejsze spotkanie w „Dobrym Miejscu”, centrum aktywności Stowarzyszenia „Lotna Młodzież” w ramach cyklu Spotkania z Ciekawym Człowiekiem.

– Mam chyba we krwi odrobinę domieszki benzyny. W dzieciństwie przychodziłem pod WSK. Obserwowałem fabrycznych kierowców doświadczalnych wyjeżdżających na testowanie motocykli. Po latach dotarłem do kadry narodowej w rajdach obserwowanych nazywanych dzisiaj trialem. To bardzo techniczna konkurencja, od której każdy pasjonat rajdów powinien zacząć naukę sportowej jazdy na motocyklu. Sekcja motocyklowa występująca początkowo po nazwą Stal, potem FKS Avia, działała bardzo prężnie. Każdego roku zdobywała tytuły drużynowego mistrza Polski. Byliśmy potęgą. Niestety koniec produkcji motocykli w 1985 roku oznaczał również schyłek naszej sekcji. W ostatnim Rajdzie Tatrzańskim wystartowałem w 1986 roku. Potem była służba wojskowa i rozpoczęcie pracy w Zespole Szkół Technicznych. W sprawie motocykli długo nic się nie działo, chociaż ciągle chodziły mi po głowie. Aż pojawiło się wyzwanie organizacji w Świdniku zlotu motocykli i skrzętnie z tej okazji skorzystałem. Skoro był to zlot adresowany motocyklom WSK, nie mogłem nie kupić własnej wueski. Stoi tu obok, piękny egzemplarz M06 z 1959 roku. Do tej pory jeździ się nią komfortowo, nie zawodzi nigdy. Na jej widok ludzie zatrzymują się na chodnikach, uśmiechają, czasem machają rękami. Mam też inne, bardziej nowoczesne motocykle, ale nikt nie zwraca na nie uwagi, ponieważ wueski wzbudzają nostalgię i mają duszę.

Z tęsknoty do marki WSK powstała pierwsza książka Grzegorza Doroby, chociaż nigdy nie przypuszczał, iż zostanie pisarzem. Była to jednocześnie pierwsza ilustrowana historia motocykla WSK.

– Myślałem, iż będzie pierwsza i ostatnio, ale zostało tyle niewykorzystanych materiałów, iż pokusiłem się o wydanie drugiego tomu. Strzeliłem nim sobie w kolano, bo zamieściłem w nim różnego rodzaju rysunki i schematy pomocne w rewitalizacji wuesek. A te natychmiast podrożały na rynku. Za drugim tomem przyszedł trzeci, o prototypach i motocyklach sportowych i tak powstała moja motocyklowa trylogia. Nad każdą z książek pracowałem po cztery lata.

Autorstwa Grzegorza Doroby był też pomysł na utworzenie w 2010 roku, w ramach Miejskiego Ośrodka Kultury „Moto Strefy WueSKi”, w której można było obejrzeć historyczny przekrój modeli motocykli WSK, od pierwszego, zmontowanego w 1954 roku przez legendarnego mistrza Dyńskiego po ostatni – nowoczesnego na owe czasy Sokoła.

– Świdnik jest stolicą polskiego motocykla. Powstało tu ponad dwa miliony jednośladów. Z tym wynikiem nie może rywalizować żadna inna wytwórnia, a było ich kilka. Wueskami jeździli leśnicy, listonosze, kominiarze, rolnicy i zwykli ludzie do pracy i na wczasy. Można śmiało powiedzieć, iż motocykle WSK zmotoryzowały Polskę – podsumował Grzegorz Doroba.

Idź do oryginalnego materiału