Z Kończyc Wielkich na Eurowizję

5 godzin temu

To nie jest kolejna historia o pasji odkrytej już w kołysce i pierwszych krokach stawianych w rytmie muzyki. To opowieść o miłości do tańca, która wybuchła stosunkowo późno, ale za to z taką siłą, iż nikt i nic nie mógł jej powstrzymać.

Pochodzący z Kończyc Wielkich Kuba Walica swoją przygodę z tańcem zaczynał jeszcze jako nastolatek w Cieszynie. Nie spodziewał się wówczas, iż za kilka lat stworzoną przez niego choreografią zachwyci się sama Justyna Steczkowska i zaprosi do współpracy na scenie tegorocznej Eurowizji!

Nieudana randka…

Tak naprawdę wszystko zaczęło się od… nieudanej randki. – Mój kuzyn poszedł na randkę z tancerką. Poprosił mnie, abym kręcił się w okolicy i jeżeli spotkanie nie pójdzie zbyt dobrze, to miałem interweniować. Tak też się stało. Randka poszła średnio, ale ja w ten sposób poznałem tancerkę Paulinę, która dziewczyną mojego kuzyna nie została, ale do dzisiaj jest moją przyjaciółką. To właśnie ona namówiła mnie, abym poszedł na zajęcia taneczne razem z nią. I tak się wszystko zaczęło – wspomina Kuba Walica.

Fot. z arch. Kuby Walicy

Przez kilka lat tańczył w jednej z cieszyńskich grup, aż w „Głosie Ziemi Cieszyńskiej” natrafił na informację, iż Cieszyński Ośrodek Kultury „Dom Narodowy” poszukuje osób z ciekawymi pomysłami dotyczącymi działalności instytucji. Miał nadzieję, iż dyrekcja udostępni nieodpłatnie jedną z sal na treningi taneczne.

– Miałem wtedy 16 lat. Ówczesnej dyrektorce pomysł bardzo się spodobał. Postawiła jednak warunek, iż mamy wystąpić na scenie na Święcie Trzech Braci. Tak też się stało i we troje, wraz z moimi przyjaciółkami, Pauliną i Wiktorią, tańczyliśmy w Domu Narodowym przez kilka lat. Aż do mojej wyprowadzki na studia do Krakowa – opowiada Kuba Walica.

Za głosem serca

Już wtedy taniec dominował w jego życiu. Pomimo tego postanowił zdobyć inne wykształcenie i dostał się na studia medyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Jednocześnie rozpoczął naukę na Uniwersytecie Choreografii Tańca w Krakowie. W pewnym momencie musiał jednak stanąć przed wyborem dalszej ścieżki kariery.

– Po pół roku moja pani profesor z położnictwa wzięła mnie na rozmowę, iż powinienem zrezygnować ze studiów na rzecz tańca. Powiedziała mi wówczas, iż w życiu ważniejsze jest spełnienie marzeń, a na studia zawsze mogę wrócić. Długo się nie zastanawiałem. Ucieszyłem się. Chyba choćby popłakałem z euforii – przyznaje Kuba Walica. Nasz rozmówca do dzisiaj pamięta, iż wykładowczyni zasugerowała mu, iż wiele osób nie ma takiego szczęścia w życiu, aby znaleźć prawdziwą pasję. I powinien iść za głosem serca.

Fot. z arch. Kuby Walicy

Studia medyczne nie były jednak stratą czasu. Do dzisiaj, gdy uczy ludzi tańczyć, korzysta z wiedzy o anatomii czy fizjologii człowieka. Po rzuceniu studiów medycznych Kuba Walica poszedł uczcić to obiadem i… wyjechał tańczyć do Londynu. To wtedy wielki talent, pasja i determinacja napotkały na tak niezbędną odrobinę szczęścia.

– Wyjechałem na trzy miesiące i zamieszkałem u znajomego poznanego na couchsurfingu. On okazał się być wokalistą i wydawcą płyt, który współpracował z samą Arethą Franklin. Przez cały mój pobyt nie dość, iż pozwolił mi mieszkać za darmo, to jeszcze wprowadził mnie w londyński świat artystyczny. Wszystko po to, abym mógł tańczyć i nawiązać znajomości – opowiada choreograf.

Pusto w portfelu, głowa pełna marzeń

Po kilku miesiącach wrócił do Polski, tym razem do Warszawy. W portfelu miał całe 200 złotych, a głowę pełną marzeń. W stolicy zaczął pracę jako kelner w lokalu Magdy Gessler. Cały wolny czas poświęcał na warsztaty, treningi w grupach zamkniętych, castingi. W końcu został asystentem Natalii Konarskiej, znanej polskiej tancerki.

Fot. z arch. Kuby Walicy

– Z nią jeździłem na warsztaty po całej Polsce. Po jakimś roku wiele osób zaczęło się do mnie odzywać, proponować współpracę. W ten sposób pojawiłem się w filmie „Hejter” czy serialu „36,5”, robiłem choreografię w „You can dance”. Podczas pandemii Covid-19 zrezygnowałem z kelnerowania i skupiłem się na pracy z dziećmi jako instruktor, uczyłem też tańca na szpilkach. Od tamtej chwili zajmuję się już tylko tańcem – dodaje.

Jak to się jednak stało, iż pochodzący z Kończyc Wielkich choreograf zwrócił uwagę Justyny Steczkowskiej? Wszystko przez internet i media społecznościowe, które sprawiają, iż świat – wbrew pozorom – staje się bardzo mały. Ponad rok temu jeden z jego uczniów wrzucił do mediów społecznościowych film, na którym Kuba Walica tańczy w szpilkach do autorskiej choreografii. Podkładem muzycznym była piosenka Justyny Steczkowskiej.

Piorunujące pierwsze spotkanie

– To było w trakcie poprzednich eliminacji, gdy Justyna zajęła drugie miejsce i nie pojechała na Eurowizję. Mój uczeń, Piotrek, wrzucił ten film i choćby napisał do Justyny, iż może kiedyś to odczyta i taka choreografia ją zainteresuje. Nie wierzyłem, iż się kiedykolwiek odezwie. Ku naszemu zaskoczeniu okazało się, iż sama prowadzi swojego Instagrama i odczytuje wiadomości. I odezwała się do nas – opowiada Kuba Walica.

Fot. z arch. Kuby Walicy

Justyna Steczkowska odpisała miło, iż choreografia jej się bardzo podoba i na pewno ją sobie zapamięta. I okazało się, iż nie była to tylko kulturalna wiadomość kończąca rozmowę. Po pół roku Justyna Steczkowska zadzwoniła i zaprosiła młodego choreografa do współpracy przy koncercie otwierającym nowy album.

– Do teraz pamiętam, gdy weszła na pierwszą próbę. O 9.00 rano była elegancka, w pełnym makijażu, w czerwonym kombinezonie, niezwykle profesjonalna. Robiła ogromne wrażenie. A przy tym była bardzo ciepła, miła, otwarta i sympatyczna. Wszystkich nas wyściskała – wspomina nasz rozmówca.

Koncert okazał się ogromnym sukcesem, a dla słynnej piosenkarki zalążkiem pomysłu wystartowania w eliminacjach do kolejnej Eurowizji. Jak już wiadomo, efektowną piosenką „Gaja” Justyna Steczkowska dosłownie zmiotła konkurencję w polskich eliminacjach i zrobiła ogromne wrażenie w finale Eurowizji w Bazylei. Autorem choreografii i jednym z tancerzy na scenie był Kuba Walica. Jak wspomina przygodę z Eurowizją?

Więcej dobrego dla świata

– Wrażenie robiła już sama wielkość sceny, która była z siedem razy większa niż ta na Woronicza w Warszawie, na której ćwiczyliśmy. Szwajcarzy nie chcieli się zgodzić, aby Justyna leciała podwieszona na linach – chodziło o względy bezpieczeństwa. Wywalczyła to sobie i choćby podpisała specjalny dokument, iż jeżeli coś się jej stanie, to ponosi za to pełną odpowiedzialność. Wcześniej nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak ogromnym przedsięwzięciem jest sam konkurs Eurowizji. Bazylea zamieniła się w jedno wielkie, eurowizyjne miasto. Wszędzie flagi, turkusowy dywan, wszędzie radośni ludzie, którzy do nas machali. Byłem wewnątrz tego przez dwa tygodnie i muszę przyznać, iż ten konkurs to ogromna siła, z której – siedząc przed telewizorem – nie zdajemy sobie sprawy – opowiada choreograf.

Poza ciężką pracą i kolejnymi próbami, Kuba Walica wspomina również wiele pozytywnych i zabawnych sytuacji. Jedna z nich związana jest z salą prób zlokalizowaną w ogromnym wieżowcu. W tej sali Justyna Steczkowska ćwiczyła i śpiewała przez kilka godzin. Jak się okazało, były tam również przewody wentylacyjne. I po tych kilku godzinach śpiewu do wieżowca została wezwana ochrona, ponieważ ludzie na wszystkich piętrach słyszą dziwne dźwięki i martwią się, co się dzieje.

Fot. z arch. Kuby Walicy

– Z Justyną poszliśmy choćby razem na techno imprezę w trakcie pobytu w Bazylei. Tańczyła razem z nami na parkiecie, szalała, świetnie się bawiła. Justyna jest nie tylko utalentowana, ale też niezwykle otwarta, ciepła i zwyczajnie koleżeńska – dodaje.

Jak się okazuje, organizatorom Eurowizji zależy nie tylko na wielkim przedsięwzięciu muzycznym, ale przede wszystkim na integracji między państwami. Reprezentacja Polski miała wiele spotkań, wycieczek, akcji promocyjnych, udzielała licznych wywiadów. W hotelu mieszkała razem z delegacjami Litwy, Estonii, Malty czy Słowenii.

– Moją pracą poza występowaniem na scenie było reprezentowanie Polski i pokazywanie, iż jesteśmy otwartym, uśmiechniętym i pozytywnym narodem. Organizatorzy chcą pokazać, iż im więcej jest wymiany pomysłów, twórczości, energii pomiędzy artystami i państwami, tym więcej dobrego może to przynieść dla świata – tłumaczy Kuba Walica.

To będzie pracowite lato

Występ reprezentacji Polski okazał się być ogromnym sukcesem. Justyna Steczkowska i jej „Gaja” zajęły 7. miejsce w głosowaniu telewidzów, a po dodaniu głosów jury miejsce 14. Czy na występie w Bazylei kończy się kooperacja Kuby Walicy z polską gwiazdą? Absolutnie! Tylko tego lata tancerze pojawią się na 20 jej koncertach.

Choreograf rodem z Kończyc Wielkich w czerwcu wystawia również swoje pierwsze duże autorskie show w Warszawie i skupia się na swojej szkole tańca, do której uczęszcza już 350 uczniów! – Chciałbym więcej pracować z artystami czy tak jak kiedyś przygotowywać show do reklam. Czy mam jakieś większe marzenia? Mogłaby się do mnie odezwać Jesse Ware czy Dua Lipa. Chętnie stworzyłbym im całą choreografię – uśmiecha się Kuba Walica.

Fot. z arch. Kuby Walicy

Idź do oryginalnego materiału