Jeszcze z początkiem września 2024 roku (do tego czasu rozegrano już 46 zawodów pucharowych) nazwisko Franciszka Halickiego, świdnickiego zawodnika uprawiającego sportowe modelarstwo lotnicze w klasie F1A (modele szybowców klasy mistrzowskiej) nie widniało wśród zawodników, którzy w tegorocznym Pucharze Świata FAI zdobyli jakiekolwiek punkty rankingowe w grupie juniorów.
Do tego czasu popularny „Franek” poznawał tajniki swojego nowego zawodniczego modelu szybowca, który znacznym nakładem finansowym całej swojej rodziny otrzymał na wiosnę. Choć Franek wcześniej wielokrotnie zdobywał tytuły mistrza Polski juniorów młodszych w klasie modeli kosmicznych S6A (modele rakiet z opadaniem na wstędze), to zawsze „korciło” go latanie szybowcem, kierując się przy tym przykładem swojego ojca Kamila Halickiego, wielokrotnego mistrza Polski i reprezentanta Polski na mistrzostwa świata i Europy. Choć już prawie od dwóch lat Franek sporadycznie korzystał podczas startów ze starego i zdezolowanego modelu, którym jego ojciec wywalczył 16. miejsce podczas Mistrzostw Świata Modeli Swobodnie Latających rozegranych w roku 2009 w Chorwacji, to otrzymanie w tym roku współczesnego i w pełni profesjonalnego modelu zawodniczego otworzyło przed nim szansę nawiązania równorzędnego współzawodnictwa sportowego z najlepszymi zawodnikami w kraju i na świecie. Początki użytkowania nowego modelu nie były łatwe i wymagały dziesiątek godzin treningów na lotnisku w Mirosławicach, analizy jego zachowań i trafnych regulacji jego mechanizmów, tak aby jak najlepiej wykorzystać jego potencjał techniczny na tle własnych możliwości psychofizycznych.
Po zawodach o Puchar Świata 2024, jakie rozegrano w dniach 21 i 22 września na terenie Słowacji (była to 48. i 49. eliminacja pucharu), w których Franek Halicki dwukrotnie zajął 1. miejsce wśród juniorów, okazało się, iż łącznie za zwycięstwa w tych zawodach zdobył aż 1180 pkt, co ulokowało go od razu na 13. pozycji w gronie 58 juniorów, którzy do tego czasu zdobywali punkty w Pucharze Świata 2024 w klasie F1A. Ponadto, jak się okazało Franek zdobywając 589 pkt. za zwycięstwo w zawodach „Zaborek Cup” oraz 591 pkt. za zwycięstwo w „Hogo Cup” uzyskał drugi i trzeci wynik, jaki juniorzy tego roku zdobyli w Pucharze Świata 2024 – większą ilość punktów za zwycięstwo, bo aż 630 zdobył jedynie Tomasz Jeziorny, niekwestionowany lider tegorocznego pucharu w grupie juniorów. Analiza wyników Franka w pucharze, której dokonał jego dziadek, wskazywała, iż istniała duża szansa na znaczne poprawienie jego lokaty w tegorocznym pucharze, albowiem do rozegrania zostały jeszcze wówczas cztery zawody w Europie, tj. po dwie imprezy w Słowenii i w Czechach.
Ówczesne prognozy pogody wskazywały,iż w Słowenii w dniach rozgrywania zawodów tj. 19-20 października będzie słonecznie, ciepło i wiatr do 2 m/sek, a to znakomite warunki dla zawodników startujących w modelarstwie swobodnie latającym. Natomiast prognozy na dzień rozgrywania zawodów w Czechach (26-27 października) były niepomyślne, gdyż wskazywały na opady deszczu, temperaturę w granicach 8o i porywy wiatru choćby do 9 m/sek. W tych okolicznościach świdnicka ekipa zdecydowała się na udział w zawodach w Słowenii, co okazało się karkołomnym przedsięwzięciem z wielu względów. Co prawda profilaktycznie zgłoszenia do zawodów dokonano wcześniej, ale na trzy dni przed zawodami organizatorzy stwierdzili, iż Franek i Kamil Haliccy nie zostaną dopuszczeni do współzawodnictwa, gdyż nie przedstawili podczas rejestracji numeru dokumentu „UAS Operator Registration” i „Pilot Training Completion”, które jako dokumenty prawa Unii Europejskiej z zakresu prawa lotniczego bezwzględnie wymagane są na terenie Słowenii. Ten brak udało się Kamilowi Halickiemu i jego podopiecznemu tuż przed zawodami uzupełnić, uzyskując z Polskiego Urzędu Lotnictwa Cywilnego stosowne uprawnienia i zaświadczenia, po wypełnieniu określonej przez ten urząd procedury. Po pokonaniu tych przeszkód cała świdnicka ekipa w piątek, 18 października tuż po godzinie 17.30 rozpoczęła podróż do Słowenii, gdzie nieopodal miejscowości Santjernej miano rozegrać 54. i 55. eliminacje tegorocznego Pucharu Świata.
Świdniczanie, po całonocnej męczącej podróży, na polu startowym stawili się na dwie godziny przed rozpoczęciem zawodów i rozpoczęli stosowne przegotowania, w tym wykonali kilku lotów próbnych. Niestety pogoda w okolicach Novego Mesta w Słowenii znacznie odbiegała od uprzednich prognoz, gdyż zawodników przywitała w sobotni poranek, 19 października nie tylko niska temperatura (10°), dokuczliwa mżawka i słaba widoczność, a pole startowe było rozmokłe, a miejscami wręcz bagniste. Wobec takich warunków pogodowych organizatorzy we wszystkich pięciu kolejkach konkursowych maksymalne czasy lotów wyznaczyli na 180 sek. i rozpoczęli starty punktualnie o godz. 9.00, przy czym każda kolejka konkursowa trwała 55 minut, a następnie przerwa 5 minut.
Te podstawowe informacje widniały także na oficjalnej tablicy wyników, gdzie nie zamieszczano jednak oficjalnych rezultatów poszczególnych kolejek. Nie stanowiło to jednak żadnej przeszkody, gdyż zastosowano inną metodę informacyjną, albowiem wyniki z tych zawodów na bieżąco transmitowano „on – line” w internecie, do czego każdy chętny miał dostęp po zeskanowaniu telefonem stosownego kodu QR.
W tym miejscu warto zaznaczyć, iż organizatorzy tych zawodów zabezpieczyli do każdej komisji startowej chronometrażystę, co w ostatnio rozgrywanych zawodach zdarza się nazbyt rzadko. Obaj startujący świdniczanie (Franciszek Halicki i Kamil Halicki) we wszystkich kolejkach uzyskali czasy po 180 sek., a tym samym znaleźli się w gronie 19 dogrywających się zawodników spośród 42, którzy wystartowali w tych zawodach. W dogrywce czas lotu ustalono na 120 sek, a następnie deter (DT) i pomiar wysokości przez altimetr. Bardzo dobry wynik w dogrywce osiągnął Franek Halicki, którego model zakończył lot na wysokości 68 m, co dało mu 5. lokatę w klasyfikacji open i 3. pozycję wśród juniorów i przysporzyło jak się później okazało kolejne 442 pkt. do klasyfikacji Pucharu Świata 2024. Kamil Halicki w dogrywce, a więc w całych zawodach, zajął 18. miejsce, co przysporzyło mu 120 pkt. w Pucharze Świata 2024. Na zakończenie zawodów pierwszych trzech zawodników w każdej klasie i grupie wiekowej nagrodzono okolicznościowymi pamiątkami w rodzaju wyrobów miejscowego garncarstwa.
Następnego dnia rozegrano pod Santjernej w znacznie lepszych warunkach pogodowych od tych sobotnich zawody „Slowenia Cup”, w których ze świdniczan punktował tylko Kamil Halicki, zdobywając kolejne 331 pkt. do Pucharu Świata 2024 za zajęcie 9. miejsca wśród 40 zawodników, którzy wystartowali tego dnia w tych zawodach. Natomiast Franek miał w tym dniu niesamowitego pecha, gdyż jego model wyczepił się z holu podczas rozpoczęcia holowania w pierwszej kolejce konkursowej, a próba szybkiego sprowadzenia modelu na ziemię dzięki RCDT nie powiodła się. Chronometrażyści, gdyż do pani przydzielonej wcześnie do pomiaru czasu w komisji Franka dołączył jeden z oficjalnych jurorów FAI tych zawodów, zaliczyli Frankowi lot w wymiarze 21 sek., a tylko lot do 20 sek. upoważnia zawodnika do podjęcia drugiej próby w kolejce.
W konsekwencji tej sytuacji Franek nie wywalczył w tych zawodach żadnych punktów do Pucharu Świata i ostatecznie zajął w nich 34. miejsce. Nie mniej całkiem owocny wypad na zawody w Słowenii zakończył się męczącym powrotem, który trwał ponad 16 godzin. Po zawodach w Słowenii przez kilka dni świdniczanie w napięciu oczekiwali na ogłoszenie oficjalnego rankingu Pucharu Świata 2024 na stronie Międzynarodowej Federacji Lotniczej (FAI), który prowadzi niezawodny i perfekcyjny Ian Kaynes. Niestety czas mijał, oficjalnych wyników nie było, a nieuchronnie zbliżał się termin zawodów w Czechach, których nie można było odpuścić, a to m. in. z tego względu, iż do tych zawodów nie zgłosiło udziału kilku zawodników m.in. z MKD, BIH, GER, USA, SWE, MGL (oznaczenia państw stosowane przez FAI), którzy w ogólnej klasyfikacji pucharu w tamtym czasie zajmowali miejsca przed Frankiem. Natomiast do zawodów zgłosiło się kilku innych zawodników z czołówki pucharu tj. 5. Oleksii Kosulo (UKR), który wówczas zgromadził już 1851 pkt., 6. Jan Zajic (CZE) z 1694 pkt., 9. Patrik Klobusicky (SVK) z 1497 pkt., i 11. Adrian Neubauer (SVK) z 1216 pkt.
Na miejsce ostatnich tegorocznych zawodów w Europie – rozległe pola pod Kozlanami w Czechach udała się czwórka zawodników ze Świdnicy, z których dwoje wystartowało w tych zawodach, jeden pełnił rolę ich pomocnika na linii startu, a tegoroczny mistrz Polski juniorów młodszych w klasie S6A „pobierał nauki” w samochodzie, w dużej mierze korzystając ze telefona.
W sobotę, 26 października Kozlany przywitały zawodników temperaturą 9o, umiarkowanym wiatrem do 4 m/sek, niskim pułapem chmur i niezbyt dobrą widocznością. Pomimo tego organizatorzy maksymalny czas lotu w pierwszej i drugiej kolejce ustalili na 240 sek., a w pozostałych trzech na 180 sek., natomiast czas trwania kolejek ustalono na 70 minut, przy czym „sędziowanie powierzono zawodnikom”. Zawody rozpoczęto punktualnie o godz. 9.00, a świdnicka ekipa wszelkie działania organizacyjne podporządkowała z wiadomych względów startowi Franka, który walczył o jak najwyższą lokatę w tegorocznym Pucharze Świata. Franek wykorzystał stworzone mu warunki startowe i we wszystkich kolejkach uzyskał maksymalne czasy lotu kwalifikując się do dogrywki obok 29 innych zawodników. Należy tu ujawnić, iż zawalili udział w dogrywkach najgroźniejsi dla Franka rywale – tj. juniorzy Jan Zajic z Czech, Patrik Klobusicky ze Słowacji i Oleksij Kosulo z Ukrainy. Natomiast Kamilowi Halickiemu do „maksa” w drugiej kolejce zabrakło 10 sek, a to automatycznie zepchnęło go aż na 31. miejsce w tych zawodach, w których wystartowało 58 zawodników.
Dogrywki w klasie F1A rozpoczęto o godz. 16.30 ustalając czas lotu na 300 sek. i następnie DT i pomiar wysokości dzięki altimetru, przy czym na wystartowanie wyznaczono jak zwykle 7 minut. Z powodu olbrzymiej ciżby na polu startowym podczas dogrywek Franek Halicki wyczekał pierwsze dwie minuty czasu startowego i rozpoczął holowanie modelu dopiero, gdy część modeli innych zawodników rozpoczęła już lot swobodny. Franek po kilku minutach krążenia poprawnie wystrzelił swój model, który uzyskał wysokość ponad 105 metrów i poprawnie wyszedł do lotu swobodnego, uzyskując po 300 sek locie wysokość 9 metrów. Taki wynik pozwolił mu na zajęcie 11. miejsca w klasyfikacji open (375 pkt. rankingowych) i 2. miejsca wśród juniorów (490 pkt. rankingowych).
W tym miejscu warto zwrócić uwagę na następujących kilka faktów: najwyższa uzyskana w dogrywce wysokość to tylko 31 metrów; siedmiu dogrywających się zawodników w ogóle nie wylatało maksa – tj. uzyskało czas poniżej 300 sek; modele czterech zawodników lądowały poniżej wysokości z której wystartowały. Takie wyniki świadczą o słabych warunkach termicznych panujących podczas tej dogrywki (brak znaczących noszeń) i potwierdzają tą oczywistą okoliczność, iż dalsza okolica pola startowego nie była jednolicie płaska, a sąsiadowała ze znacznymi dolinkami, czego obaj świdniczanie w trakcie zawodów rozgrywanych w Czechach osobiście doświadczyli. Powrót z modelami po dalekich lotach w dogrywkach we wszystkich klasach modeli (F1A, F1B, F1C i F1Q) i odczytywanie danych ich altimetrów pochłonął nazbyt dużo czasu, tak iż ceremonię oficjalnego zakończenia zawodów realizowano bezpośrednio na polu startowym, już o pełnym zmroku, który próbowano jedynie złagodzić światłem reflektorów kilku samochodów. W tej scenerii czołowi zawodnicy we wszystkich klasach modeli nagrodzeni zostali rękodziełami regionalnego cukiernictwa tj. olbrzymimi piernikowymi serduszkami oraz butelką egzotycznego soku tłoczonego w tej okolicy Czech.
Kolejnego dnia (niedziela, 27 października) zawody „West Bohemian Cup” z powodu zmiany czasu rozpoczęto o godz. 8.00 po uprzedniej zmianie pola startowego, a to z powodu zmiany kierunku wiatru jaki dominował na sobotnim polu startowym. Tego niedzielnego poranka, choć było nieco cieplej niż w sobotę, to przez cały czas dominowały w okolicy Kozlan niski pułap chmur i słaba widoczność oraz wiatr w porywach do 5 m/sek. Ponownie maksymalne czasy w pierwszej i drugiej kolejce konkursowej ustalono na 240 sek., a w pozostałych trzech na 180 sek., natomiast czasy kolejek ustalono na 60 minut. Powodowało to pewne perturbacje, gdyż często brakowało osób (zawodników) do pomiaru czasu zawodnikom oczekującym na wystartowanie, albowiem ci co wystartowali w pierwszej kolejności długo nie wracali na linię startu po odnalezieniu modeli, które po czterominutowym locie dość daleko lądowały w przygodnym terenie.
Niestety świdniczanie tego dnia zaliczyli niefortunne wpadki, gdyż model Franka w pierwszej kolejce zakończył lot po 190 sek. na wysokim drzewie, a Kamil w drugiej kolejce wylatał tylko 200 sek. Frankowi udało się dość sprawnie ściągnąć swój model z korony drzewa, ale musiał w tym celu „sztukować” tyczki, gdyż posiadana przez świdniczan 10-metrówka okazała się za krótka. Pomimo tego, iż we wszystkich pozostałych kolejkach świdniczanie wylatali „maksy”, to wystarczyło to tylko na zajęcie 38. miejsca przez Kamila i 41. lokaty przez Franka. Jak na ironię losu około godziny 14.00 znad pola startowego ustąpiły chmury i pojawiło się w pełnej krasie jesienne słoneczko, co zwiastowało dobre wyniki w dogrywce, do której zakwalifikowało się tego dnia „tylko” 26 zawodników wobec 30 w sobotę. Jednak do dogrywki tego dnia dostał się także junior Oleksii Kosulo (UKR), który w przypadku wygrania wśród juniorów mógł awansować na 3. miejsce w rankingu Pucharu Świata 2024. Z takiego skomplikowanego obrotu spraw świdniczanie pocieszali się w ten sposób, iż skoro nie uczestniczą w dogrywce to przynajmniej wcześniej powrócą do domu, by przygotować się do poniedziałkowych obowiązków zawodowych i szkolnych.
Ponieważ wyniki zawodów w Czechach również transmitowano „on – line” w internecie, to świdniczanie podróżując w drodze powrotnej do Świdnicy w okolicy Pragi dowiedzieli się, iż grupę juniorów wygrał w „Bohemia Cup” Tomek Jeziorny, a Oleksii Kosulo był drugi, a to otworzyło drogę awansu Frankowi. Wynikało to z tego faktu, iż Kosulo do ogólnej punktacji pucharu miał już wówczas zaliczone cztery najlepsze wyniki spośród siedmiu, które wywalczył w poprzednich zawodach i wynik z „Bohemian Cup” za 2. miejsce mógł jedynie zastąpić ewentualnie któryś z tych czterech wyników, natomiast Franek miał zaliczone tylko trzy wyniki i wynik sobotni z „CZE CUP” za 2. lokatę w całym wymiarze wchodził w skład czterech najlepszych rezultatów, na podstawie których ustala się kolejność w Pucharze Świata. Z matematycznej symulacji przeprowadzonej przez świdnicką ekipę wynikało, iż Franek awansował po zawodach w Czechach na 3. miejsce w Pucharze Świata 2024 w klasie F1A i należało tylko cierpliwie czekać, aż oficjalne wyniki na internetowej stronie FAI zamieści Ian Keynes. Tak się stało już w środę, 30 października, co pierwszy wyśledził i ogłosił na grupie inny znany świdnicki zawodnik Łukasz Halicki – prywatnie wujek Franka. Tak, Franek Halicki, według oficjalnego stanu na dzień, 30 października 2024 r. w Pucharze Świata 2024 FAI w klasie F1A zajmuje 3. pozycję z dorobkiem 2112 pkt.
Sezon sportowy roku 2024 w sporcie modelarstwa lotniczego i kosmicznego w Aeroklubie Polskim został zakończony z dniem 15 listopada 2024 r. i zaowocował znacznym awansem świdniczan Franciszka Halickiego i Kamila Halickiego w rankingu (open) Kadry Narodowej Aeroklubu Polskiego w klasie F1A za 2024 r. Znaczący awans nasi zawodnicy odnotowali w końcówce sezonu (wrzesień – październik), kiedy mogli już korzystać z nowych i oblatanych modeli. Zaowocowało to tym, iż w gronie 37 polskich zawodników, którym zaliczono punkty do rankingu kadry, Kamil zajął 9. miejsce, a Franek 11. lokatę. Natomiast w rankingu juniorów Franek (jeszcze junior młodszy) zajął 6. miejsce, z tym iż z tego rankingu wypadnie dwóch najwyżej sklasyfikowanych juniorów, którzy w roku 2025 przejdą do grupy seniorów. Biorąc pod uwagę taką obowiązującą w Aeroklubie Polskim zasadę rankingową, iż do rankingu na 2025 r. zawodnikom zaliczone zostanie 50% punków zdobytych w roku 2024, co umiejscowi Franka z początkiem sezonu sportowego roku 2025 na 2. miejscu, a to gwarantuje powołanie do Kadry Narodowej Juniorów na 2025 r. oraz prawdopodobnie do reprezentacji Polski na Mistrzostwa Europy Modeli Swobodnie Latających dla Juniorów, które w lipcu 2025 r. zostaną rozegrane w Rumunii.
Jeżeli natomiast chodzi o sezon międzynarodowy to ten trwa, gdyż do pełnego zrealizowania tegorocznego Kalendarza Sportowego FAI zostały jeszcze podwójne zawody w Izraelu, które planowane są w dniach 26-28 grudnia 2024 r. Z tego względu matematycznie w punktacji pucharu wiele jeszcze może się zmienić, ale biorąc po uwagę panującą w tym regionie świata sytuację militarną jest to w małym stopniu prawdopodobne, acz w przeszłości dochodziło tam do wielu „zadziwiających” sytuacji.
Ponieważ w Polsce już następuje podsumowanie sezonu sportowego dlatego warto w tym miejscu przytoczyć trochę statystyki ze współzawodnictwa międzynarodowego. W tegorocznym Pucharze Świata w punktacji open punkty w klasie F1A zdobyło na dzień 15 listopada 2024 r. 274. zawodników, wśród których Franek zajął 37. pozycję, a Kamil 146. miejsce. W klasyfikacji open przewodzi aktualnie Jarosław Jeziorny. Natomiast w grupie juniorów punkty zdobyło 63 zawodników, a wśród nich Franek jest trzeci, a przewodzi tej grupie Tomasz Jeziorny – syn Jarosława Jeziornego lidera w klasyfikacji open. Wobec takiej statystyki należy trzymać kciuki i oczekiwać na oficjalne zakończenie i podsumowanie Pucharu Świata 2024, przede wszystkim w klasie F1A.
Klasyfikacje: https://www.freeflightnews.org.uk/wcup/WC24/WCP24F1.HTM
/Ryszard Halicki/