„Dirty Dancing” bez Patricka Swayze i Jennifer Grey? Dziś wydaje się to nie do pomyślenia, ale kilka brakowało… Aktorska para miała bowiem sporą i sławną konkurencję. Kto rywalizował z nimi o rolę? Które sceny powstały przypadkiem? Jakie relacje łączyły filmowych Baby i Johny’ego poza planem?
Gdy w sierpniu 1987 r. po raz pierwszy pokazano szerokiej publiczności „Dirty Dancing”, twórcy filmu nie mieli raczej wielkich oczekiwań. Niskobudżetowa produkcja mało znanego, niezależnego studia „Vestron Pictures” nie przypadła do gustu krytykom. Do dziś głośne są słowa jednego ze znanych producentów, Aarona Russo, który 3 miesiące przed premierą rzucił dosadnie: „Spalcie negatyw i odbierzcie ubezpieczenie”. Jakież więc musiało być zdziwienie, gdy produkcja okazała się hitem, a żeby zobaczyć Patricka Swayze i Jennifer Grey na ekranie, przed kinami ustawiały się długie kolejki. W efekcie film zarobił na samych biletach 170 mln. dolarów, podczas gdy produkcja kosztowała zaledwie 6 mln. dol.
Kto miał humory?
Z dnia na dzień, odtwórcy głównych ról stali się idolami z pierwszych stron gazet. Walka o role, które dużymi literami zapisały się w ich filmowym dorobku nie była jednak łatwa, bo i konkurencja była znaczna. O rolę Johnny’ego starał się m.in. Val Kilmer i Billy Zane, a Baby miały szansę zagrać np. Sarah Jessica Parker i Sharon Stone. Ostatecznie wybrano 27-letnią Jennifer Grey i 34-letniego Patricka Swayze, którzy mieli zagrać o 10 lat młodszych bohaterów! O ile to zadanie nie sprawiło im kłopotów, problemem okazało się pokazanie na ekranie… uczuć między nimi. Wynikało to z faktu, iż prywatnie para nie przepadała za sobą.
– Wszystko wynikało z różnic charakterów – opowiadała po latach Linda Gottlieb, producentka „Dirty Dancing”. – Jennifer to bardzo wrażliwa osoba. Często płakała na planie, czym okropnie drażniła Patricka. Twierdził, iż przez jej humory nie może skupić się na pracy – zdradziła w jednym z wywiadów. Jak twierdzi, zaprzyjaźnili się dopiero pod koniec zdjęć do filmu. – Spotkali się wtedy na piwie i wyjaśnili sobie wzajemne żale.
Scenariusz bez łaskotek
Aby zaradzić nieudanym ujęciom i dać szansę improwizacji, twórcy filmu wpadli na pomysł by nie wyłączać kamery od razu. Dzięki temu w produkcji zagościły kultowe dziś sceny. Jedną z nich jest ta, w której odwrócona tyłem do Johnny’ego Baby obejmuje go uniesioną do góry ręką, reagując na każdy dotyk śmiechem. Nie było tego w scenariuszu, a zirytowany tancerz, którego widzimy na ekranie, to w rzeczywistości… zdenerwowany Patrick Swayze. Aktor chciał jak najszybciej skończyć ujęcie, co uniemożliwiała wrażliwa na łaskotki Jennifer Grey. Scena tak się spodobała twórcom, iż włączyli ją do filmu.
Podobnie było z ujęciem, w którym Baby i Johny podczas „lekcji tańca” skradają się do siebie na kolanach. To także „inwencja” rozbawionych aktorów, którzy w dość luźny sposób przygotowywali się do zupełnie innej sceny.
Nie zawsze było jednak tak wesoło. Podczas sceny, w której Johnny uczy tańczyć Baby na pniu drzewa, Patrick Swayze uparł się, by nie korzystać z pomocy dublera. W efekcie kilka razy spadł, co opłacił bolesną kontuzją. Ponoć z jego opuchniętego kolana wyciągnięto aż 5 strzykawek płynu.
Dość problematyczna okazała się też romantyczna scena w jeziorze, w którym para ćwiczyła swój finałowy skok w tańcu. Ponieważ zdjęcia realizowano jesienią (w popularnym kurorcie gdzie kręcono nie było mowy o letnim terminie), temperatura wody, w której się znajdowali, wynosiła ok. 15 stopni C. Nic dziwnego, iż po latach, przede wszystkim październikową scenę wspominała odtwórczyni głównej roli.
– Najbardziej pamiętam pływanie w tej bardzo, bardzo, bardzo zimnej wodzie – mówiła w jednym z wywiadów Jennifer Grey. – Musisz być bardzo młody, by wejść i wytrzymać tak długo w tak zimnej wodzie. To nie było przyjemne. Zastanawiałam się wtedy, czy można umrzeć, gdy twoje sutki eksplodują? To nie było zdrowe.
Dużo większą męką było to jednak dla jej partnera, który nie tylko marzł, ale i podnosił filmową Baby mając kontuzję. – Swayze zmagał się z bolesną raną nogi, przez co cierpiał istne katusze – potwierdziła Grey.
Liście trzeba pomalować
Kręcąc sceną w jeziorze, nie tylko aktorzy, ale i ekipa miała pełne ręce roboty. Choćby dlatego, iż jej członkowie musieli… pomalować na zielono, jesienne już, kolorowe liście, które znalazły się w kadrze. W końcu akcja „Dirty Dancing” rozgrywała się w lecie. Jak wskazują „łowcy” filmowych wpadek, nie wszystkie udało się zamalować i w niektórych ujęciach można zaważyć kolory jesieni.
Oglądając scenę finałową filmu prawdopodobnie nikt nie wpadłby na to, iż i tam aktorzy mieli problem. I bynajmniej nie chodziło o trudności choreograficzne. Okazuje się, iż podłoga w sali, w której kręcono była świeżo pomalowana, stąd wirujący w tańcu aktorzy przyklejali się do niej.
Patrząc jednak na wszystkie trudności – zarówno z perspektywy filmowców, jak i fanów nieśmiertelnej produkcji, opinia chyba będzie zgodna: było warto!