Zakończenie sezonu sportowego w cieniu „kreta”

2 godzin temu

Zakończenie tegorocznego Pucharu Świata FAI 2025 w modelach swobodnie latających na terenie Europy planowano pierwotnie na 24 i 25 października rozegraniem zawodów Czechy Cup i West Bohemian World Cup w okolicy miejscowości Kozlany na terenie naszych południowych sąsiadów. Ze względu jednak na prognozowane na te dni niekorzystne warunki pogodowe (porywy wiatru ponad 10 m/sek.) organizatorzy – w porozumieniu z FAI przełożyli termin rozegrania tych zawodów – będących 57. i 58. eliminacją Pucharu Świata na 8 i 9 listopada.

Ranga tych zawodów, których wyniki praktycznie mogły ustalić końcową klasyfikację tegorocznego Pucharu Świata FAI w klasach F1A, F1B, F1C i F1Q (dla wypełnienia tegorocznego kalendarza sportowego FAI zostało tylko rozegranie grudniowych zawodów w Izraelu) spowodowała olbrzymie zainteresowanie wśród zawodników i nie tylko. W ustalonym terminie akces udziału w imprezie zgłosiła bardzo duża liczba zawodników, a na sam start w klasie F 1 A stawiło się 55 uczestników z 13 państw, a wśród nich świdnicki junior Franciszek Halicki, który miał jeszcze teoretyczne i praktyczne szanse na awans do czołowej trójki w końcowej klasyfikacji Pucharu Świata FAI 2025 w klasie F1A juniorów. Sobotnie zawody (8.11) rozpoczęto punktualnie o godz. 8.30, a Franciszek Halicki latał w nich całkiem poprawnie, uzyskując maksymalne czasy lotów we wszystkich 5 kolejkach konkursowych, które wynosiły odpowiednio 240, 180, 180, 180 i 240 sek. Takimi wynikami Franciszek Halicki awansował do finałowej dogrywki, tak jak 34 innych zawodników, a wśród nich 6 juniorów. W tym dniu czas lotu dogrywkowego ustalono aż na 480 sek plus altimetr, co było warunkiem dość zaporowym. Świdniczanin lot dogrywkowy rozpoczął nadzwyczaj dobrym strzałem, a jego model rozpoczął lot swobodny na wysokości 102 metrów – relacjonuje Ryszard Halicki.

Niestety w czasie tego lotu finałowego w modelu Franka powtórzyła się pewna, negatywna historia techniczna, albowiem po ponad trzyminutowym locie swobodnym w modelu zawodnika zadziałał z jakiegoś powodu RCDT w wyniku czego jego model zakończył lot (dotknął ziemi) po 235 sekundach. – Zawodnik w czasie lotu swobodnego jego modelu nie może mieć nad nim żadnej kontroli, w tym dzięki fal radiowych. Jedyną dopuszczalną regulaminem technicznym metodą jest przerwanie lotu modelu dzięki RCDT. To elektroniczne miniaturowe urządzenie nadawcze, które dzięki fali radiowej o określonej częstotliwości (zazwyczaj wspólnej dla określonej grupy zawodników w zależności od producenta tych urządzeń) przesyła do modelu zakodowany i indywidualny sygnał dla wszystkich modelu określonego zawodnika. Przerwanie wzlotu i lotu modelu dzięki RCDT stosuje się zwykle w czasie holowania lub bezpośrednio po uwolnieniu modelu z holu dla uniknięcia rozbicia modelu lub kontynuowania lotu źle rozpoczętego, a także dla przerwania lotu znajdującego się w silnym prądzie wznoszącym powietrza celem uniknięcia utraty modelu – tłumaczy Ryszard Halicki.

W sobotnim locie dogrywkowym maksymalny dystans 480 sek. wylatało tylko 4 zawodników, w tym Dominik Skwarek z Polski, który wynikiem 15 metrów zdecydowanie wygrał zawody Czechy Cup. Wśród juniorów najlepszym okazał się Adrian Noubauer ze Słowacji, który uzyskał czas 384 sek., drugi był Luka Najdoski z Macedonii z czasem 285 sek, a trzecia Alex Vasek ze Słowacji z czasem 239 sek. Czwarte miejsce zajął Franciszek Halicki z czasem 235 sek. pomimo przerwania i zakończenia lotu swobodnego jego modelu. Takie wyniki juniorów tego dnia (ówczesny lider Pucharu Świata FAI 2025 wśród juniorów – Tymon Niezborała z Polski nie zakwalifikował się choćby do dogrywki) wskazywały, iż ostateczne rozstrzygnięcie tegorocznej klasyfikacji Pucharu Świata nastąpi podczas niedzielnych zawodów.

Organizatorzy pierwotnie planowali, iż rozpoczną się one o godz. 7.30 lotem w pierwszej kolejce aż na 300 sek., co byłoby poważnym wyzwaniem. Świdnicka ekipa pojawiła się więc na miejscu startu tuż przed godz. 7.00, choć o tej porze pale startowe opanowały mżawka, silne zamglenie i niekorzystny kierunek wiatru. W tej sytuacji organizatorzy zarządzili zmianę miejsca startowego na tym samym polu, na które jednak należało się przemieścić samochodami o kilkanaście kilometrów. Po dokonaniu tej operacji logistycznej nastąpiło długie oczekiwanie na decyzję organizatorów o czasie startów, a ci na podstawie danych z meteo radaru ostateczny czas startów ustalili na godzinę 11.00. Po całkowitym ustaniu opadów około 10.20 świdnicka ekipa podjęła próbę startu modelu Franka celem rozeznania warunków termicznych panujących na polu wzlotów i ewentualnej regulacji modelu do tych warunków. Po kilku minutach krążenia na holu świdnicki junior poprawnie wystrzelił swój model, który osiągnął wysokość 105 metrów.

Niestety po kilkunastosekundowym locie swobodnym w modelu Franka uruchomił się RCDT, co świadczyło o tym, iż ten mechanizm uruchomiła osoba spoza świdnickiej ekipy. Ponieważ w tym samym czasie na RCDT lądował obok model innego zawodnika stąd podejrzenie i natychmiastowa reakcja Kamila Halickiego, który zapytał właściciela modelu – reprezentanta Finlandii, kto jest wykonawcą sterownika w jego modelu. Jak się okazało to wykonawcą urządzeń sterujących obu modeli był ten sam producent, co nakazywało podejrzenie, iż to nadajnik fińskiego zawodnika uruchomił RCDT w modelu świdniczanina. W obecności obu zawodników i ich trenerów trzykrotnie uruchamiano aplikacje programujące sterowniki i RCDT obu modeli i jak się ostatecznie okazało, to nadajnik fińskiego zawodnika uruchamiał RCDT obu modeli. Nadajniki obu zawodników wysyłały tożsame kody, co nie miało prawa się zdarzyć, a co świadczy o błędzie producenta obu nadajników RCDT – wyjaśnia Ryszard Halicki.

W tej trudnej sytuacji startowej obaj zawodnicy tj. Franciszek Halicki i Jussi Karonen, którym producenta przypisał identyczne kody do RCDT, podczas ostatnich zawodów w Europie umówili się w ten sposób, iż startują oni przemiennie, to znaczy, iż podczas startu i całego lotu modelu Karonena w pierwszej kolejce konkursowej Franciszek Halicki nie używa swojego nadajnika RCDT i podejmuje próbę swojego startu w kolejce dopiero po powrocie zawodnika fińskiego na linię startu, po czym w kolejnej kolejce konkursowej cała procedura się powtarza tylko z tą zmianą, iż jako pierwszy startuje Franciszek Halicki. Ten sposób organizacji startów obu zawodników pozwolił im na wykonanie poprawnych startów w całych zawodach, z tym, iż wybór idealnego momentu startu w danej kolejce celem uzyskania maksymalnego czasu lotu nie zależał już tylko i wyłącznie od indywidualnej decyzji zawodnika, a w poważnej części zdeterminowany był postawą drugiego uczestnika, którego model wyposażony był w RCDT o identycznym kodzie. W tej trudnej sytuacji Franciszkowi Halickiemu udało się w kolejkach konkursowych wylatać maksy – tj. 240, 240, 180 i 180 sek., dzięki czemu zakwalifikował się do lotu dogrywkowego, podobnie jak 30 innych zawodników.

W niedzielnych zawodach organizatorzy dążąc do zakończenia przed zmierzchem ograniczyli loty konkursowe do czterech kolejek, a czas lotu dogrywkowego ustalili na 240 sek. plus odczyt z altimetru. Te zawody wygrał Dusan Fric z Czech z wynikiem 81 metrów wśród seniorów, a wśród juniorów Luka Najdoski z Macedonii wynikiem (60 m.), którzy awansowali na drugie miejsca w Pucharze Świata FAI 2025 w swoich kategoriach. Wśród juniorów drugi był Adrian Neubauer ze Słowacji z wynikiem 21 m., a Franciszek Halicki zajął trzecie miejsce (19 m.).

Po zawodach w Czechach ukazały się oficjalne i aktualne na tamten czas wyniki tegorocznego Pucharu Świata w klasie F1A, w którym Franciszek Halicki zajął 6. miejsce w grupie juniorów (2. lokata wśród polskich juniorów) oraz 31 miejsce w klasie open na 254 sklasyfikowanych zawodników, w tym 46 juniorów. W tym pucharowym zestawieniu Kamil Halicki zajął 68. miejsce jako ósmy polski zawodnik, choć nie startował w żadnych jesiennych zawodach, a to z tego powodu, iż udostępnił swój jedyny model swojemu synowi – Franciszkowi Halickiemu, gdyż ten poważnie uszkodził swoje modele podczas startów na zawodach rozegranych na terenach Słowacji i Węgier.

6 listopada 2025 roku ukazał się aktualny i ostatni tegoroczny Ranking FAI zawodników w klasie F1A (stan na dzień 1 listopada 2025 r.), w którym Franciszek Halicki, na co dzień uczeń drugiej klasy II Liceum Ogólnokształcącego w Świdnicy został sklasyfikowany na niezwykle wysokim 8. miejscu w gronie 430 zawodników z całego świata, jako najwyżej sklasyfikowany junior. W tym rankingu Kamil Halicki został sklasyfikowany na 73. pozycji.

Suma tegorocznych wyników sportowych świdnickich zawodników w klasie F1A uzyskana podczas Mistrzostw Polski, Pucharu Polski i Pucharu Świata pozwoliła Franciszkowi Halickiemu na zajęcie w Rankingu Kadry Narodowej AP pierwszego miejsca wśród juniorów i czwartej lokaty wśród seniorów, co gwarantuje mu prawo powołania do Kadry Narodowej na 2026 rok seniorów oraz juniorów (jedyny taki zawodnik – w klasie F1A), a także powołanie w skład reprezentacji Polski na Mistrzostwa Świata Modeli Swobodnie Latających w klasie F1A, F1B, F1P i F1Q dla juniorów, które na przełomie lipca i sierpnia zostaną rozegrane w Macedonii. Wyniki uzyskane przez Kamila Halickiego dały mu 11. miejsce wśród 35 zawodników, w tym 16 juniorów. Tegoroczny sezon sportowy świdniczanie mogą uznać za całkiem udany, pomimo tego, iż w jego trakcie poważnie uszkodzili dwa swoje modele i borykali się z problemem technicznym w działaniu sterowników ich modeli, co powodowane było działaniem – prawdopodobnie nieświadomym „kreta”, co jednak pozwoliło na ostateczne zdiagnozowanie trapiącego świdniczan w 2025 roku problemu technicznego – kończy Ryszard Halicki.

/Ryszard Halicki/

Idź do oryginalnego materiału