Nie dość bowiem, iż przegrali oni u siebie mecz „o przysłowiowe sześć punktów”, to jeszcze nie wywalczyli choćby żadnego. Ba, nie tylko nie ugrali choćby seta, ale praktycznie w żadnym z nich nie postawili się rywalom. Tym samym nie zrewanżowali się im za porażkę na starcie sezonu. To dość zły prognostyk przed zmaganiami o Puchar Polski. Bo właśnie z tym zespołem zagrają w ćwierćfinale. I to na wyjeździe. choć dopiero w połowie lutego…
ZAKSA otworzyła rundę rewanżową
Pierwsza partia nie przyniosła spodziewanych emocji. Dość napisać, iż gospodarze prowadzili tylko raz, mianowicie 5:4. W odpowiedzi rywale wygrali trzy akcję z rzędu, a potem sukcesywnie powiększali dystans. Gdy było 20:13 dla nich stało się jasne, iż nie dadzą sobie wydrzeć wygranej na otwarcie. Co prawda nasi siatkarze jeszcze próbowali podjąć walkę i zbliżyli się do nich na cztery piłki, ale był to już tylko ich łabędzi śpiew.
Po zmianie stron kędzierzynianie nie zamierzali jednak odpuszczać i wydawało się, iż będą w stawnie postawić się gościom. Do czasu jednak. Od stanu 8:6 dla Zaksy, ci drudzy rozkręcali się coraz bardziej i niebawem prowadzili 15:11. I na tym nie zamierzali poprzestawać. Bo niedługo mieli siedem „oczek” więcej (22:15) i pewnie triumfowali.
Trzecia odsłona była swoistego rodzaju zabawą w „kotka i myszkę”. Raz to bowiem warszawianie odskakiwali, raz to miejscowi wyrównywali. Taki stan rzecz miał miejsce do remisu po 11. Wówczas to siatkarze Projektu wygrali cztery wymiany z rzędu, co potem już pozwoliło im trzymać rękę na pulsie.
Tym samym Zaksa wciąż ma na koncie 31 punktów. To pozwala jej na ten moment zajmować piąte miejsce w tabeli elity (pełne zestawienie TUTAJ).
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – PGE Projekt Warszawa 0:3 (20:25, 19:25, 21:25)
ZAKSA: Janusz (1 pkt), Grobelny (12), Smith (2), Kurek (4), Szymura (6), Poręba (7), Shoji (libero), Rećko (5), Urbanowicz (2), Kubicki.