Zapraszamy na trzecią już historię pedagożki, która podzieliła się swoją historią i doświadczeniami z pracy w przedszkolu i szkole specjalnej.
“Jestem mamą dziecka z niepełnosprawnością sprzężoną. Usłyszałam kiedyś, iż prowadzenie placówki terapeutycznej dla niepełnosprawnych dzieciaków jest dla mnie formą terapii… I chyba tak rzeczywiście jest… Chociaż bycie dyrektorem przedszkola i szkoły specjalnej to nie tylko praca – to powołanie, które wymaga serca, odwagi i ogromnej wiary w człowieka, ale i pokory, której uczę się każdego dnia od wypadku mojego syna.vKażdy dzień przynosi coś wyjątkowego: uśmiech dziecka, drobny krok naprzód, słowo wdzięczności, przytulas na dzień dobry!
To właśnie te chwile są największą motywacją – świadomość, iż wspólnie z najlepszym pod słońcem zespołem tworzymy miejsce, w którym każde dziecko, niezależnie od swoich ograniczeń czy wyzwań rozwojowych, czuje się bezpieczne, ważne i kochane. Bo dziecko jest przecież w tym wszystkim najważniejsze!!!
To, co robię daje mi poczucie sensu. Pozwala widzieć, jak z małych gestów rodzi się wielka zmiana – w dzieciach, rodzinach, a czasem i w całej społeczności. Początki były trudne – ruszaliśmy z trójka dzieci, garstką ludzi i wielkimi planami na przyszłość. Dziś jest niemal 50 dzieci i tyle samo osób kadry. Przez niemal 10 lat działalności Ooniwerka nauczyłam się, iż chęci to jedno, możliwości drugie, a jedynym gwarantem sukcesu jest ciężka praca.
Z pokorą patrzę dziś w przyszłość, cierpliwie realizuję marzenia i wciąż krok za krokiem podążam za potrzebami dzieci, które wzrastają na moich oczach. Ciężar odpowiedzialności znam tylko ja. Ale nie żałuję. Nawet, jeżeli dla kogoś jest to kropla w morzu potrzeb, to i tak jestem dumna z miejsca, które tworzę z moim ooniwerkowym zespołem.
Oczywiście, trudności nie brakuje. Bezustannie trzeba udowadniać światu, ze dziecko z niepełnosprawnością też chce korzystać z życia! Trzeba mierzyć się z ograniczeniami systemu, z brakiem zrozumienia, z walką o środki i o należne wsparcie.
W moim przypadku największą bolączką jest wciąż zbyt mała przestrzeń, którą dysponujemy. Dzieci rosną, rosną potrzebne im sprzęty i pomoce. Jako mama dziecka z niepełnosprawnością sprzężoną jestem nastawiona na ciągłą pracę i terapię, dlatego szukam kolejnych możliwości i nowych terapii, żeby zaopiekować dzieci jeszcze lepiej. Nie jest to łatwe, bo dodatkowych metrów niestety nie mamy, ale i nie każdy terapeuta gotowy jest pracować z tak „wymagającymi” dziećmi, zwłaszcza z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu umiarkowanym, znacznym i głębokim, z dziećmi, które mają aktywną padaczkę, tymi, które trzeba odsysać, czy karmić pegiem.
Na szczęście przez te 10 lat udało się stworzyć naprawdę fajny i mądry team, zespół, który dziś kształci i uczy kolejne już pokolenie terapeutów. Bo Ooniwerek jest naprawdę fantastycznym miejscem do tego, żeby przekonać się, czy praca z dzieckiem z niepełnosprawnością to jest adekwatny pomysł na życie…
Budujące jest z pewnością to, iż studenci, młodzi lekarze, a choćby wolontariusze wychodzą z Ooniwerka zadowoleni, widzą iż wieloprofilowa pomoc, którą dajemy dziecku w jednym miejscu, przynosi rzeczywiste efekty. Że dziecko traktowane jest u nas podmiotowo, z szacunkiem i zrozumieniem dla jego potrzeb, a każde osiągnięcie, choćby najmniejsze, smakuje jak zwycięstwo… Wspólne zwycięstwo…
Co mnie napędza i motywuje?
Mój syn i jego potrzeby, wizja niepewnej przyszłości, potrzeba zmian systemowych i poczucie misji. Bo jest to praca, która wymaga zaangażowania całego serca. Ale też praca, która to serce nieustannie wypełnia – wdzięcznością, wzruszeniem i wiarą w to, iż naprawdę warto.
Boli tylko fakt, iż wszystkim pomóc nie jestem w stanie. Mimo najszczerszych chęci…”
A Wy, jakie macie doświadczenia?
Spotkaliście na swojej drodze wspierających pedagogów, pedagożki, miejsca i placówki?
Żródło materiału: Stowarzyszenie MUDITA













