Dragan przypomina, iż Dzień Zaduszny to przykład syntezy zwyczajów chrześcijańskich i wierzeń ludowych. Tego dnia tłumy idą na cmentarze, by odwiedzić groby — współcześnie przeważnie ozdobione sztucznymi stroikami, wcześniej zaś przybranymi gałązkami jodły czy świerku. Zielone iglaste gałązki — jak wyjaśnia etnografka — symbolizowały życie wieczne, podobnie jak używane niegdyś tuje. W przeszłości do dekoracji grobów wykorzystywano również bibułę, z której tworzono kwiaty.
https://korsokolbuszowskie.pl/wiadomosci/top-5-nawiedzonych-miejsca-na-podkarpaciu-miejsca-gdzie-podobno-straszy/1n3xaModvB5KxXqUDC0rŚwiece i ogień miały w obrzędach zaduszkowych szczególne znaczenie: palono je na mogiłach, zwykle były to świece z wosku pszczelego. Jednak zwyczaj ten nie był uniwersalny — Dragan przywołuje relację ze Zielonki, gdzie palenie świec na grobach spotykało się z dezaprobatą, a czasem było praktykowane tylko przez konkretne rodziny.
Chryzantemy, które dziś kojarzymy z cmentarzami, pojawiły się powszechnie dopiero w pierwszej połowie XX wieku; wcześniej można je było spotkać głównie w domach zamożniejszych warstw społeczeństwa.
Szczególną praktyką związana z Dniem Zadusznym były tzw. dziady proszalne — wędrowni żebracy gromadzący się przy cmentarzach. Modlili się za zmarłych, a odwiedzający ofiarowywali im pieniądze lub jedzenie — na przykład pieróg z kwaśnej kapusty i olejem lnianym. Była to forma „wynagrodzenia” za modlitwy, bez których, jak twierdzono, trudno było wyobrazić sobie obchody tego święta.
Wizyta na cmentarzu w tych dniach miała charakter szczególnej powagi: nie rozmawiano głośno, nie tańczono ani nie urządzano głośnych zabaw — porównywalna była w tym względzie do wigilii Bożego Narodzenia. Jednocześnie jednak ludowe obyczaje dopuszczały wyjątki: tam, gdzie odbywały się stypy przy grobach, panowała wręcz odmienna atmosfera. Stypy — poczęstunki z śpiewem i czasem tańcem — były organizowane tuż po pogrzebie lub w określonym czasie po nim. Były to jedyne momenty podczas święta zmarłych, kiedy dozwolone było śpiewanie; praktyki te przetrwały m.in. w społecznościach romskich, gdzie przez cały czas realizowane są rodzinne spotkania przy grobach, podtrzymujące tradycję i więź ze zmarłymi.
Zanik wielu zwyczajów
W ciągu XIX i XX wieku część dawnych praktyk uległa zanikowi — kronikarze odnotowywali ich stopniowe zanikanie i coraz częściej nieprzychylne oceny ze strony Kościoła. Z czasem wiele zwyczajów zostało zapomnianych lub przekształconych, choć pamięć o nich utrzymuje się w relacjach starszych świadków. Dragan wspomina, iż jeszcze pod koniec lat 80. i na początku 90. widywała na kolbuszowskim cmentarzu osoby przynoszące jedzenie na groby — kaszę, groch, kapustę — potrawy silnie związane z obrzędowością i dawnymi wierzeniami. Było to równocześnie nawiązanie do praktyk świątecznych: podobne potrawy trafiały na stół wigilijny czy wielkanocny.
W dawnych czasach istniało też przekonanie, iż dusze zmarłych odwiedzają domy i pola przez cały rok, a w dniu Wszystkich Świętych i Zaduszek należy unikać prac polowych. Robota na polu w tym czasie mogła — według ludowych wierzeń — zranić duszę, co pociągałoby za sobą jej gniew. Stąd zakazy i rytuały, które miały chronić zarówno żywych, jak i odwiedzających ich bliskich zza grobu.
Tradycja w nowym wydaniu
Dziś elementy tych obrzędów przetrwały w zmienionej formie: sztuczne stroiki i komercyjna oferta nagrobna wypierają kiedyś spotykane praktyki, jednak głębokie znaczenie tych dni — zadumy, pamięci i kontaktu z przodkami — pozostało niezmienione. Jak podkreśla Jolanta Dragan, wiele zwyczajów ma korzenie przedchrześcijańskie i wciąż odzywa się w codziennych gestach pamięci: stawianiu zniczy, przyozdabianiu grobów i wspominaniu zmarłych przy cichym, pełnym szacunku milczeniu.
— To czas, kiedy łączymy odpowiedzialność za pamięć o zmarłych z potrzebą spokoju i refleksji — podsumowuje etnografka.












