Zatonął statek w Świnoujściu. Narracja władz? “My nic nie możemy, to nie nasza odpowiedzialność”

1 dzień temu

Zatonął statek w Świnoujściu. Narracja władz? “My nic nie możemy, to nie nasza odpowiedzialność”

Gdy w marinie w Świnoujściu zatonął statek niemieckiego armatora, w mieście zawrzało. Takiego skandalicznego zdarzenia nie da się zamieść pod dywan — ale można je spróbować „wytłumaczyć”. I dokładnie to zaczęły robić media przychylne pani prezydent Agatowskiej, powtarzając dobrze znany mieszkańcom przekaz:
„Miasto nic nie mogło, miasto za nic nie odpowiada, miasto niczego nie kontroluje”.

Problem?
To zdarzenie miało miejsce na terenie Świnoujścia, w przestrzeni, która powinna być objęta nadzorem, procedurami i realnym zarządzaniem.
I to właśnie władze miasta — nie Berlin, nie Hamburg, nie Mars — powinny umieć reagować, zapobiegać, kontrolować i odpowiadać.


Zaradność na obrazku, bezradność w praktyce

Przez ostatnie miesiące mieszkańcy oglądają liczne „sukcesy” w social mediach urzędu:
uśmiechy, przecinanie wstęg, wizyty, spotkania, foldery, zapewnienia, hasła o nowej energii i „otwartym mieście”.

A potem przychodzi realne zdarzenie, poważne, niebezpieczne, wymagające:
kompetencji, reakcji, odpowiedzialności.

I nagle słyszymy:

„To nie my”
„My nie możemy nic zrobić”
„Nie mamy narzędzi”
„To nie nasze kompetencje”

To dokładnie ten sam mechanizm, który mieszkańcy znają z innych sytuacji:
czy to z oczekiwaniem latami na infrastrukturę, czy z problemami transportowymi, czy z inwestycjami, które nagle „nie są miejskie”, gdy tylko zaczynają przysparzać kłopotów.


Statek tonie — i tonie też wiarygodność miasta

Zdarzenie w marinie to poważny incydent dotyczący bezpieczeństwa i środowiska.
Zatonięcie jednostki — obcy banderowo armator czy nie — to problem lokalny, który wymaga:

  • błyskawicznej reakcji,

  • jasnych procedur,

  • konkretnej komunikacji,

  • odpowiedzialnego działania służb i operatorów,

  • ustalenia winnych i przyczyn,

  • i przede wszystkim — przejęcia odpowiedzialności.

Zamiast tego mieszkańcy słyszą, że…
„Świnoujście nic nie może zrobić, bo to nie ich sprawa.”

To tak, jakby w środku miasta przewrócił się autobus, a urząd stwierdził:
„To firma transportowa, nam nic do tego.”


Świnoujście potrzebuje zarządców, a nie komentatorów

Miasto, które jest jednym z najważniejszych punktów portowych w Polsce,
nie może pozwolić sobie na wizerunek wiecznie zaskoczonego obserwatora, który tylko patrzy i tłumaczy:
„Nic nie mogliśmy zrobić.”

Mieszkańcy oczekują:

  • zaradności,

  • umiejętności rozwiązywania problemów,

  • kontroli nad przestrzenią miejską,

  • odpowiedzialności,

  • reakcji zamiast tłumaczeń.

Zarządzanie miastem to nie tylko wrzucanie zdjęć na Facebooka.
To przede wszystkim kompetencje, procedury, nadzór i szybkie działanie w sytuacjach kryzysowych.


Podsumowanie

Zatonięcie statku w marinie to nie jest „detal”.
To wydarzenie, które pokazało, jak łatwo w Świnoujściu rozpływa się odpowiedzialność.

Jeśli za każdym razem, gdy wydarzy się coś trudnego, słyszymy:
„Miasto nic nie mogło zrobić”,
to naturalne pytanie brzmi:

To po co nam władze miasta, jeżeli nic nie mogą?

Mieszkańcy zasługują na zarządców, nie na widzów.

Czy Agatowska nakręci tiktoka – lub rolkę – iż może i utoną – ale nie poleciał w kosmos ?? – to też jakiś sukces

  • Gróbarczyk w furii. „Rządzą nami matoły”. Ostra wojna o terminal kontenerowy
Idź do oryginalnego materiału