Zbrodnia połaniecka wraca po latach. HBO Max kręci serial o tragedii niedaleko Mielca

3 godzin temu
Zdjęcie: To była najgłośniejsza zbrodnia w regionie. | foto Freepik


Punktem wyjścia serialu jest tragedia, do której doszło w wigilijną noc 1976 roku w okolicach Zrębina – niewielkiej wsi koło Połańca (dziś woj. świętokrzyskie). Sprawa, znana jako „zbrodnia połaniecka”, wstrząsnęła całą Polską. Czterech mężczyzn skazano 10 listopada 1979 r. na karę śmierci; ostatecznie wyroki wykonano na dwóch z nich. Motywem była zemsta. Ofiarami byli: 18-letnia Krystyna Łukaszek (w piątym miesiącu ciąży), jej 12-letni brat Mieczysław Kalita i 25-letni mąż Stanisław Łukaszek.

Serial oparty na reportażu

„Wśród nocnej ciszy” powstaje na kanwie prawdziwych wydarzeń opisanych w książce Wiesława Łuki „Nie oświadczam się”. Za sześcioodcinkowy scenariusz odpowiada Maciej Kowalewski, zdjęcia realizuje Maciej Sobieraj, montaż: Rafał Listopad. Scenografię przygotowuje Marek Warszewski, kostiumy – Weronika Orlińska, a charakteryzację – Mirela Zawiszewska.

Serial produkuje Lulu Production na zlecenie TVN Warner Bros. Discovery dla HBO Max. Data premiery nie pozostało znana. Na razie nie potwierdzono miejsc zdjęciowych.

„Zbrodnia połaniecka” od dekad rezonuje w kulturze i nauce. Powstały o niej:

  • reportaże Hanny Krall, Romana Bratnego i Wiesława Łuki,

  • film „Zmowa” (na scenariuszu Łuki),

  • sztuki teatralne i liczne prace naukowe,

Dlaczego ta historia wraca?

Początki tak zwanej sprawy połanieckiej, znanej również jako zbrodnia połaniecka, sięgają 1948 roku. Wówczas w centrum wydarzeń znalazł się 20-letni Jan Sojda, pochodzący z zamożnej i wpływowej rodziny chłopskiej. Został on skazany za gwałt na młodej dziewczynie, z którą wypasał bydło na pastwisku. W jego zatrzymaniu istotną rolę odegrał Jan Roj – krewny Sojdy, aktywista PPR i członek ORMO, co zapoczątkowało trwałą wrogość między obiema rodzinami.

Po wojnie w Zrębinie narastał wieloletni spór między rodzinami. Jan Sojda, zamożny gospodarz, uchodzący za lokalnego „króla Zrębina”, miał długo pamiętać wcześniejsze urazy i upokorzenia. Na kilka miesięcy przed tragedią doszło do eskalacji: podczas wesela Krystyny Kality i Stanisława Łukaszka (sierpień 1976 r.) wybuchł konflikt o wynoszenie jedzenia i zastawę.

W noc wigilijną z 24 na 25 grudnia 1976 r. do kościoła w Połańcu przywieziono wiernych dwoma autobusami (San i Autosan). Wokół pojazdów trwało biesiadowanie; obecni byli m.in. osoby pełniące funkcje społeczne.
Z kościoła wywabiono troje przyszłych ofiar: Krystynę Łukaszek (w 5. miesiącu ciąży), jej 12-letniego brata Mieczysława Kalitę i męża Stanisława Łukaszka, wmawiając im, iż „w domu trwa awantura”. Gdy trójka ruszyła pieszo do Zrębina, grupa sprawców i towarzyszących im osób pojechała za nimi kolumną (taksówka + autobusy).
Na szosie doszło do zaplanowanego ataku: najpierw potrącono chłopca samochodem, a gdy bliscy ruszyli mu na pomoc, zaatakowano ich przy drodze. Następnie ciała przewieziono, usiłując upozorować wypadek (przejechanie, inscenizacja śladów, porzucenie autobusu). Całe zajście obserwowała — sparaliżowana strachem i alkoholową biesiadą — grupa kilkudziesięciu świadków z autobusu.

Po wszystkim zorganizowano przysięgę milczenia: przy krzyżu i różańcu, z symbolicznym nakłuciem palców i „zapłatą” za milczenie. To wzmocniło atmosferę zastraszenia, a także lokalny prestiż Sojdy, utrudniły przełamanie zmowy. Jeszcze tej nocy zgłoszono „kradzież autobusu” i „odkrycie” rzekomego potrącenia — początek budowania fałszywej wersji wydarzeń.

Pierwsze czynności były wadliwe: nieudolna sekcja, niezabezpieczenie miejsca, przedwczesna kasacja autobusu, który mógł być dowodem. Przez długi czas brano pod uwagę wypadek, a nie zabójstwo.
Przełom dały dopiero ekshumacje i zeznania kilku odważnych świadków zaczęły układać spójny obraz zdarzeń — planowej zemsty z udziałem wielu milczących obserwatorów.

Proces toczył się długo, z licznymi próbami zastraszania i przekupowania świadków. 10 listopada 1979 r. Sąd Wojewódzki wydał cztery kary śmierci: dla Jana Sojdy, Józefa Adasia, Jerzego Sochy i Stanisława Kulpińskiego.
Po kasacjach i wnioskach o łaskę utrzymano najwyższy wymiar kary wobec Sojdy i Adasia (wykonano 23 listopada 1982 r. w Krakowie). Socha i Kulpiński otrzymali odpowiednio 25 i 15 lat więzienia (później wyszli przedterminowo).
Dodatkowo kilkanaście osób usłyszało wyroki za fałszywe zeznania i zatajanie przestępstwa — wymiar sprawiedliwości ukarał nie tylko sprawców, ale i otoczenie, które pomogło w zmowie milczenia.


Teraz wraca w serialu „Wśród nocnej ciszy” — z potencjałem, by opowiedzieć o przemocy, strachu, władzy lokalnych elit i cenie milczenia.

Idź do oryginalnego materiału