— Szacujemy na kwotę około 650 milionów złotych strat w drogach wojewódzkich, w infrastrukturze. To są mosty, to jest 50 kilometrów dróg wojewódzkich. Jesteśmy dalej na etapie szacowania, przygotowywania się do odbudowy w przyszłym roku, bo dzisiaj tego już nie zrobimy i o tym mówiłem w pierwszych dniach po powodzi, iż będzie to trudne — mówi Telewizji Echo24 marszałek województwa dolnośląskiego, Paweł Gancarz.
Trudne, ale nie niemożliwe. W odbudowie pomagają wojsko i prywatne firmy, dzięki którym wiele instytucji może „stanąć na nogi”, czy powstać od zera, jak szkoła modułowa w Żelaźnie.
— Tutaj trzeba mocno podkreślić, jak bardzo dużą rolę odegrało wojsko. Nasza szkoła została objęta patronatem Ministerstwa Obrony Narodowej. To była chwila, to były szybkie decyzje — dziura już wykopana, wojsko zaczęło funkcjonować, firmy się włączyły w to. W przeciągu miesiąca, od tego momentu, kiedy żeśmy dostali tą pozytywną informację, szkoła została otworzona, a dzieci mogły wejść 30 października do nas — opowiada nam dyrektorka placówki, Agata Kulczak.
Nie wszędzie jednak sytuacja ma się tak dobrze. Rodziny na południu Dolnego Śląska walczą z czasem, by przed zimą zdążyć z niezbędnymi naprawami. Przykładem mogą być Państwo Figurscy. Pani Gabriela na co dzień pracuje w szkole modułowej w Żelaźnie, a po godzinach wspólnie z mężem remontuje dom kilkaset metrów dalej.
— Mieliśmy dotąd wodę, na metr osiemdziesiąt, z tyłu było dwa — oprowadza nas po domu powodzianka. — Musieliśmy zbić kafelki po sam sufit, po prostu wszystko. Została nam łazienka, bo jest może z dwa lata po remoncie. No… Warunki mamy polowe, ale mamy gdzie skorzystać z toalety i super, iż została. Mamy nadzieję, iż nie spadnie — dodaje Pani Gabriela.
— Mamy dzisiaj akurat gdzieś dwa miesiące po powodzi i tu cały czas jest grzane i cały czas chodzą osuszacze — mówi Grzegorz Figurski, mierząc wilgotność w domu, która rzadko spada poniżej 80 procent. — W tym wypadku bardzo długo to mi się wydaje, jeszcze będzie schło, ale trzeba sobie jakoś poradzić i nie załamać się. Damy radę.
— Osuszanie takiego domu, położenie elektryki, zrobienie posadzek, czy już choćby nie mówię o tynkowaniu, bo tutaj tynk na te ściany to mógłby być gdzieś dopiero za rok. Zresztą ja bym przede wszystkim nie wziął żadnej firmy, która by to miała wytynkować. Z tego względu, iż ja bym musiał za chwilę to zbierać z powrotem, bo to popęka, postrzela, no to wydawać pieniądze po to, żeby je zmarnować? To bez sensu — tłumaczy właściciel.
W bezpośrednią pomoc powodzianom włączyły się też prywatne firmy. Państwa Figurskich wsparł np. Involt, dostarczając m.in. wszystkie niezbędne elementy do naprawienia elektryki w ich domu.
— Mieszka tu sześć osób, w rodzinie jest również czteroletni chłopiec. Próbowałam sobie wyobrazić, jak to by było, gdybym ja się znalazła w takiej sytuacji, bo sama jestem matką i patrząc na sytuację, którą tutaj zastałam, jest to przerażające i naprawdę bardzo smutne — mówi nam Agnieszka Kowalewska z grupy Involt.
— Mieliśmy jeszcze takie średnie, powiedzmy, małe gospodarstwo. Mieliśmy też sto kur, a po powodzi wiele osób przejeżdżało i mówi „oni chyba zwariowali, bo oni sobie gołębnik po powodzi już zbudowali”. Ja mówię, nie — ten gołębnik jako jedyny mi został wkoło domu. Zostały gołębie i gołębnik, który też świętej pamięci teść zbudował i jest dalej na podwórku — dodaje Pan Grzegorz.
— Zależy nam na tym, żeby rodzina mogła w miarę normalnie funkcjonować. Wiadomo, iż elektryka jest takim elementem, który jest wykonywany w pierwszej kolejności, więc dlatego też od tego postanowiliśmy zacząć. A z racji tego, iż jest nam to bliskie ze względu na profil naszej działalności, to wydawało nam się, iż jak najbardziej chcielibyśmy pomóc — przekonuje Agnieszka Kowalewska. Firma Involt pomoże również rodzinie w umeblowaniu domostwa po remoncie.