2 osoby nie żyją, a 21 trafiło do szpitala. Skażony, śmiertelnie groźny produkt trafił do sklepów w Europie

1 godzina temu

Zwykły zakup w supermarkecie zamienił się w dramat dla dziesiątek rodzin w całej Europie. Produkt, które trafiły do sklepów w 31 krajach świata, niosą ze sobą śmiertelne zagrożenie. Alarm sanitarny ogłoszono po tym, jak bakteria zabiła dwie osoby, a kolejne 21 trafiło do szpitali. Teraz służby zdrowia desperacko próbują dotrzeć do wszystkich, którzy mogli kupić skażone produkty.

Fot. Pixabay / Warszawa w Pigułce

Fala zachorowań na listeriozę wywołała alarm w Europie. Po śmierci dwóch osób i kolejnych przypadkach infekcji służby sanitarne apelują o natychmiastowe sprawdzenie lodówek i ostrożność przy spożywaniu francuskich serów. Problem w tym, iż zakażone produkty mogły trafić wszędzie – od wielkich sieci handlowych po małe delikatesy. A najgorsze jest to, iż objawy mogą pojawić się choćby dwa miesiące po zjedzeniu sera.

Źródło fali zakażeń w serach

Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób wskazuje na jednego winowajcę – francuską firmę Chavegrand z departamentu Creuse w środkowej Francji. To producent miękkich serów z mleka pasteryzowanego, który przez lata cieszył się dobrą opinią wśród koneserów. Jego produkty – camemberty, sery kozie, brie – trafiały na stoły wielu europejskich rodzin.

Problem pojawił się w czerwcu 2025 roku, gdy po raz pierwszy wykryto zakażenie bakterią Listeria monocytogenes w jednej z partii serów. Producent wycofał wtedy problematyczną partie, przeprowadził kontrole, które wypadły negatywnie i wznowił produkcję. Wydawało się, iż kryzys został zażegnany. Ale już w sierpniu francuskie służby sanitarne wszczęły alarm – liczba zachorowań gwałtownie rosła, a badania mikrobiologiczne niezbicie łączyły wszystkie przypadki z serami z tej samej fabryki.

21 osób zachorowało we Francji, w wieku od 34 do 95 lat. Wśród chorych było 11 kobiet i 10 mężczyzn. Większość – aż 18 osób – przekroczyła 65 rok życia. Trzy osoby przyjmowały długotrwałe leczenie farmakologiczne, a wszyscy pozostali mieli choroby współistniejące, które obniżały ich odporność. W dwóch przypadkach zakażenie zakończyło się tragicznie. Dodatkowo przypadki odnotowano także w Belgii i prawdopodobnie w innych krajach europejskich – dochodzenie wciąż trwa.

Firma Chavegrand rozpoczęła masowe wycofywanie wszystkich partii serów wyprodukowanych przed 23 czerwca 2025 roku i dystrybuowanych do 9 sierpnia. To oznacza tysiące opakowań w samych Niemczech i ponad 40 partii różnych rodzajów serów we Francji. Produkty można rozpoznać po znaku jakości zdrowotnej FR 23.117.001 CE na opakowaniu.

Lista niebezpiecznych serów rośnie z dnia na dzień

Wycofane produkty sprzedawane były pod różnymi markami handlowymi, co znacznie komplikuje akcję ostrzegania konsumentów. Nie wystarczy zapamiętać nazwy jednego sera – zakażone partie kryły się pod wieloma etykietami w największych sieciach handlowych Europy.

We Francji problematyczne sery trafiły do trzech gigantów francuskiego handlu detalicznego. Wśród wycofywanych produktów znalazły się Buchette de Chèvre Vieux Porche – popularny ser kozi w charakterystycznym podłużnym kształcie. Camembert de Caractère – klasyczny miękki ser z charakterystyczną białą pleśnią na powierzchni. Camembert Charles VII – kolejny wariant tego samego typu sera, sprzedawany pod historyczną nazwą. Lista obejmuje także brie, gorgonzolę i inne miękkie sery pleśniowe sprzedawane pod markami Le Berger, Le Lion un fromage royal, Saveur d’antan i Le Petit Grignoteur.

Niemcy wycofali kilka tysięcy opakowań, a rządowy portal Lebensmittelwarnung.de na bieżąco aktualizuje listę zagrożonych partii wraz z numerami seryjnymi. Klienci, którzy kupili podejrzane sery, mogą sprawdzić numer na opakowaniu i upewnić się, czy ich produkt pochodzi z wadliwej partii.

Akcja wycofania objęła także Belgię, gdzie potwierdzono co najmniej jeden przypadek zakażenia tym samym szczepem bakterii, który spowodował zgony we Francji. Belgijska Federalna Agencja ds. Bezpieczeństwa Żywności poinformowała, iż od początku 2025 roku w kraju odnotowano już 62 przypadki listeriozy, ale to pierwszy związany bezpośrednio z francuskimi serami. Skażone partie trafiły do supermarketów Colruyt, Okay i Comarkt i są w tej chwili masowo wycofywane.

Hiszpania, Włochy, Luksemburg – lista krajów, do których dotarły zakażone produkty, wciąż się wydłuża. Łącznie sery firmy Chavegrand są eksportowane do 31 państw na całym świecie, w tym do Wielkiej Brytanii. Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób kontynuuje dochodzenie w celu wykrycia wszystkich możliwych przypadków i ostrzeżenia konsumentów we wszystkich zagrożonych krajach.

Najważniejsze pytanie: czy Polacy powinni się bać?

Oficjalnie produkty firmy Chavegrand były eksportowane do 31 krajów, ale Polska nie pojawia się wprost na żadnej z list państw objętych akcją wycofania. Główny Inspektorat Sanitarny na razie nie wydał żadnego ostrzeżenia dotyczącego francuskich serów na polskim rynku.

Nie oznacza to jednak, iż możemy spać spokojnie. Sery mogły trafić do Polski przez prywatnych dostawców, a także przez turystów, zakupy w sklepach internetowych, import przez małe delikatesy specjalizujące się w zagranicznych produktach. jeżeli kupowałeś francuski ser w ostatnich miesiącach, szczególnie w małym sklepie z importowanymi produktami lub na targu, warto sprawdzić etykietę.

Polscy miłośnicy francuskich serów powinni zachować ostrożność. jeżeli masz w lodówce jakikolwiek francuski camembert, brie lub ser kozi zakupiony w ostatnich tygodniach – sprawdź producenta. jeżeli widzisz znak FR 23.117.001 CE lub nazwę Chavegrand, lepiej się go pozbądź. Kilkanaście złotych wydanych na ser to mała strata w porównaniu z ryzykiem ciężkiej choroby.

Ostrzeżenia wydane przez niemieckie, francuskie i belgijskie służby sanitarne powinny być dla nas sygnałem do zwiększenia czujności. Listerioza to nie abstrakcyjne zagrożenie z podręczników medycyny – to realne ryzyko, które może dotknąć każdego, kto kupuje żywność w supermarkecie.

Bakteria, która czai się w lodówce

Listeria monocytogenes to jeden z najgroźniejszych patogenów przenoszonych przez żywność. W przeciwieństwie do większości bakterii nie przeszkadza jej chłód – świetnie rozwija się w temperaturze lodówki, choćby poniżej 4 stopni Celsjusza. Może przetrwać miesiące w produktach przechowywanych w warunkach chłodniczych, cierpliwie czekając na okazję do zaatakowania organizmu.

Co gorsza, pasteryzacja – proces termiczny, który eliminuje większość niebezpiecznych mikroorganizmów z mleka – nie zawsze radzi sobie z listerią. Bakteria może przedostać się do sera już po pasteryzacji, podczas dalszych etapów produkcji lub dojrzewania. Dlatego właśnie zakażenie pasteryzowanych miękkich serów, choć rzadkie, jest tak niebezpieczne – konsumenci mają fałszywe poczucie bezpieczeństwa, wierząc iż pasteryzowany produkt nie stanowi zagrożenia.

Dla zdrowych dorosłych i dzieci zakażenie listerią najczęściej przebiega łagodnie. Objawy przypominają zwykłe zatrucie pokarmowe – gorączka, bóle mięśni, nudności, wymioty, biegunka. Większość ludzi w ogóle nie wie, iż przeszła listeriozę, myśląc iż to był tylko „podrażniony brzuch” po czymś nieświeżym.

Problem zaczyna się u osób z grup ryzyka. Kobiety w ciąży są szczególnie podatne – ich układ odpornościowy naturalnie obniża czujność, by nie atakować rozwijającego się płodu. Zakażenie listerią u ciężarnej może prowadzić do poronienia, przedwczesnego porodu, urodzenia martwego dziecka lub ciężkiej infekcji u noworodka. Co przerażające, sama kobieta może mieć tylko łagodne objawy grypopodobne, podczas gdy bakteria atakuje dziecko.

Osoby starsze, szczególnie po 65 roku życia, również znajdują się w grupie wysokiego ryzyka. Ich układ odpornościowy słabnie z wiekiem, a często występujące choroby współistniejące dodatkowo obniżają obronność organizmu. U seniorów listerioza może prowadzić do sepsy – zakażenia krwi, zapalenia opon mózgowych, zapalenia mózgu. Śmiertelność w tej grupie sięga choćby 20-30 procent przypadków.

Ludzie z osłabionym układem odpornościowym – chorzy na raka, AIDS, przyjmujący leki immunosupresyjne po przeszczepach, leczeni sterydami – są równie bezbronni wobec bakterii. U nich listeria może wywołać ciężkie powikłania neurologiczne – światłowstręt, zaburzenia równowagi, drgawki, porażenia.

Podstępny czas inkubacji – choćby dwa miesiące czekania

Najbardziej frustrującą cechą listeriozy jest długi i nieprzewidywalny okres inkubacji. Od momentu spożycia zakażonej żywności do pojawienia się pierwszych objawów może minąć od kilku dni do choćby ośmiu tygodni. Ta niepewność sprawia, iż trudno powiązać zachorowanie z konkretnym produktem.

Wyobraź sobie, iż kupujesz camemberta w supermarkecie w połowie lipca. Zjadasz go na kolacji tego samego wieczoru. Wszystko smakuje normalnie, nic nie wzbudza podejrzeń. Tydzień mija, drugi, trzeci. Nagle w połowie września dostajesz gorączki, boli cię głowa, czujesz się fatalnie. Idziesz do lekarza, który podejrzewa grypę lub infekcję wirusową. Nikt nie kojarzy tych objawów z serem zjedzonym dwa miesiące wcześniej. Opakowanie już dawno wylądowało w śmietniku, paragon zaginął, nie pamiętasz choćby dokładnie kiedy i gdzie kupiłeś ten produkt.

Właśnie dlatego fale zakażeń listeriozą są tak trudne do wykrycia i opanowania. Służby epidemiologiczne muszą przeprowadzać żmudne wywiady z chorymi, próbując ustalić co jedli w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Następnie porównują te informacje między wieloma pacjentami, szukając wspólnych elementów. Dopiero specjalistyczne badania genetyczne bakterii pobranych od chorych pozwalają potwierdzić, iż wszystkie zakażenia pochodzą z tego samego źródła.

We francuskim śledztwie przełom nastąpił na początku sierpnia, gdy analitycy wykryli zbieżne elementy epidemiologiczne i mikrobiologiczne. Wszyscy chorzy wspominali o spożyciu miękkich serów, a badania DNA bakterii potwierdziły identyczny szczep u wszystkich pacjentów. To pozwoliło zawęzić poszukiwania do konkretnego producenta i uruchomić akcję wycofania.

Idź do oryginalnego materiału