„Stalówka” zrehabilitowała się za porażkę, jakiej tydzień wcześniej doświadczyła po bardzo słabej postawie w Łagowie, pokonała w derbach hutniczych KSZO i po 12. kolejkach utrzymuje 5-punktową stratę do lidera.
To była „żółto-czerwona” seria. W 9 meczach sędziowie pokazali aż 58 żółtych i 7 czerwonych kartek. Najbardziej iskrzyło w spotkaniu Krakusów z góralami w Rącznej. Tam Cracovia podejmowała Podhale. Po 37. minutach gospodarze wygrywali 2:0. Wystarczyła jednak chwila nieuwagi na początku drugiej połowy i mecz zaczynał się jakby od nowa. Kiedy wszystko wskazywało na to, iż padnie w tym meczu remis, pięknym, a co ważne celnym strzałem z woleja popisał się Budziński i komplet punktów zgarnęły „pasy”, a gościom puściły w końcówce nerwy i wtedy dwóch ich zawodników plus trener zostali ukarani czerwonymi kartkami.
Niespodzianka w Dębicy. Wisłoka poszła w ślady Orląt z Radzynia Podlaskiego i podobnie jak one pokonała Wieczystą 3:1. To druga porażka zespołu z Krakowa, która kosztowała ją fotel lidera. Teraz usadowili się na nim piłkarze z Łagowa, którzy pokonali na wyjeździe Lubliniankę, zdobywając bramkę na wagę trzech punktów kilka minut przed końcem gry.
Trójką z tyłu, dwójką z przodu
Łukasz Surma lubi „mieszać” w składzie swojej drużyny i zrobił to także w meczu z KSZO. Trener Stali zdecydował się na bardziej ofensywny wariant. Po serii spotkań z czwórką w defensywie, wrócił do ustawienia z trójką środkowych obrońców. W rolę wahadłowych wcieli się Jakub Kowalski i Arkadiusz Ziarko, a na szpicy, tuż za Mariuszem Szuszkiewiczem, wysłany został do boju Kosei Iwao.
I to właśnie Japończyk mógł zostać bohaterem pierwszej ofensywnej akcji naszej drużyny, kiedy wbiegł w „szesnastkę” i oddał mocny strzał, jednak bardzo dobrze w bramce spisał się 19-letni Jakub Burek.
Sam ją wypracował, sam zamienił na gola
W 12. minucie padła jedyna jak się później okazało bramka tego meczu. Jakub Kowalski zagrał piłkę w pole karne do Arkadija Filipczuka, ten przedryblował Matheusa Camargo i został przez Brazylijczyka „ścięty” na siódmym metrze. Sędzia bez wahania podyktował rzut karny. Piłkę na 11 metrze ustawił stały egzekutor „jedenastek” w zespole Stali, Jakub Kowalski i chociaż bramkarz KSZO wyczuł jego intencję, to piłka po uderzeniu kapitan „zielono-czarnych” wpadła do siatki tuż przy słupku.
Był to siódmy bit karny przez Kowalskiego w tej rundzie i wszystkie wykorzystane. Tym samym wyrównał wyczyn Marcina Stefanika, stopera Siarki, który w ubiegłym sezonie zdobył 7 goli po uderzeniach z „wapna”. Jakim dorobkiem zakończy sezon obrońca Stali? Przed nim jeszcze 22 mecze!
Czernij swojego konta bramkowego nie powiększył
Do końca pierwszej połowy lepsze wrażenie sprawiała Stal. Goście ograniczyli się do wrzucania piłkę w pole karne, licząc na potężnego Konstantina Czernija, który przewodzi stawce najlepszych snajperów III ligi, ale nawet, jak piłka znalazła się przy jego nogach, to Ukrainiec nie miał pomysłu na to, co z nią zrobić.
Dopiero w drugiej połowie Smyłek przekonał się, iż pozyskany przez KSZO z Polonii Przemyśl zawodnik potrafi mocno i celnie uderzyć, ale i tak bez większych problemów poradził sobie z jego uderzeniem, wybijając piłke na róg. Jeszcze w końcówce spotkania Czernij mógł wpisać się na listę strzelców, ale przekombinował w zamieszaniu podbramkowym i skończyło się jedynie rzutem rożnym.
Czy Pikule należała się czerwona kartka?
Od 58. minuty nasza drużyna musiała grać w osłabieniu. Wychodzacego na czysta pozycję Czernija „powalił” na 17 metrze Pikuła. Sędzia ukarał młodego obrońcę Stali czerwona kartką. Czy słusznie? W pobliżu całego zdarzenia – 1,5 m obok obydwoma zainteresowanymi walką o piłkę piłkarzami – był Hudzik, a ponadto napastnik KSZO nie miał piłki przy nodze, więc droga do tego, by znaleźć się w sytuacji korzystnej była jeszcze daleka…
KSZO przejęło od tej chwili inicjatywę. Goście najlepszą okazję do wyrównania mieli po niesygnalizowanie rozegranym rzucie wolnym sprzed pola karnego. Całe szczęście, iż nie popisał się Mężyk, a z kolei przytomnie zachował się Smyłek, który cały czas był skoncentrowany i za tę interwencję należą się bramkarzowi Stali wielkie brawa.
KSZO było przy piłce, ale grającą w 10 Stal też mogła pokusić się o gole. Znakomitej okazji strzeleckiej nie wykorzystał Stępniowski, a Ziarce zabrakło kilkadziesiąt centymetrów, żeby sędzia podyktował drugi dla Stali rzut karny. Faul był ewidentny, ale tuż przed linią pola karnego.
KSZO atakował do ostatniej sekundy, przy linii bocznej napędzali jej piłkarzy trenerzy, Wójcik i Jojko, ale Smyłek za każdym razem był na posterunku.