Dofinansowanie jest, projekt gotowy, inwestycja niedługo ruszy. Ale zanim powstanie nowy węzeł przesiadkowy w Bronowicach, wraca pytanie, które padło już przy Płaszowie: jak tam adekwatnie dojechać?
Zarząd Województwa Małopolskiego przyznał ponad 52 miliony złotych z Funduszy Europejskich na budowę zintegrowanego węzła przesiadkowego P+R Bronowice. Inwestycja, której wartość szacowana jest na 80 milionów złotych, ma powstać do 2027 roku w rejonie skrzyżowania ulic Armii Krajowej, Bronowickiej i Balickiej. To jeden z najważniejszych projektów transportowych Krakowa w ramach programu Fundusze Europejskie dla Małopolski 2021–2027. Resztę kosztów – około 27 milionów – pokryje miasto z własnego budżetu.
Nowy węzeł ma połączyć kilka środków transportu. Powstanie tu parking typu Parkuj i Jedź, terminal autobusowy oraz budynek obsługi pasażerów. Wszystko zintegrowane z pobliskim przystankiem kolejowym Kraków Bronowice. Inwestycja ma też spełniać wysokie standardy ekologiczne – przewidziano zielone dachy, zazielenienie ścian, stację ładowania pojazdów elektrycznych, panele fotowoltaiczne, a także zadaszony parking dla rowerów. Miasto zapowiada, iż nowy punkt przesiadkowy nie tylko odciąży centrum, ale też zachęci kierowców do przesiadki na komunikację zbiorową.











Optymizm urzędników nie przekonuje jednak wszystkich. Główne wątpliwości dotyczą dojazdu – dokładnie tego samego elementu, który w przeszłości pogrążył P+R Płaszów. Tam skomplikowany wjazd sprawił, iż wielu kierowców po prostu rezygnuje z postoju i jedzie dalej w stronę centrum.
W przypadku P+R Bronowice problem może wyglądać podobnie. Według Platformy Komunikacyjnej Krakowa kierowcy, którzy będą musieli objeżdżać cały węzeł i nadkładać drogi, mogą zniechęcić się już na starcie. Zamiast zostawiać auto na parkingu i przesiadać się na tramwaj czy pociąg, wybiorą jazdę dalej. Społecznicy wskazują też, iż piesi użytkownicy, aby dotrzeć z parkingu do przystanków tramwajowych, będą musieli pokonywać nieintuicyjne i czasochłonne trasy. To, ich zdaniem, zniechęci również tych, którzy nie poruszają się samochodem.
Alternatywę zaproponowała sama PKK. Ich zdaniem dojazd powinien być możliwy także od strony ul. Armii Krajowej – albo przez dodatkowy lewoskręt z sygnalizacją świetlną, albo choćby przez tunel pod główną arterią. Jak podkreślają, kilka dodatkowych milionów na etapie projektu to mniejszy koszt niż konieczność poprawiania błędów po latach, kiedy inwestycja okaże się niefunkcjonalna. – W Krakowie mamy niestety pewną tradycję tworzenia rozwiązań, które świetnie wyglądają na wizualizacjach, ale w codziennym użytkowaniu nie działają – komentuje PKK.
Zarząd Dróg Miasta Krakowa studzi jednak entuzjazm. W odpowiedzi opublikowanej w mediach społecznościowych urzędnicy tłumaczą, iż techniczne wykonanie takiego zjazdu nie jest proste. Droga przebiega tam na poziomie +1, więc konieczna byłaby estakada albo specjalny pas dla autobusów, który – według analiz – mógłby się po prostu nie zmieścić. Dodatkowo wskazują na przepisy, które ograniczają możliwość tworzenia nowych skrzyżowań na trasach takich jak ul. Armii Krajowej.
W internecie nie brakuje głosów poparcia dla projektu w obecnym kształcie. Wielu komentujących zaznacza, iż lepiej mieć taki węzeł niż żaden, a ewentualne niedogodności zostaną skorygowane po oddaniu inwestycji do użytku. Inni ostrzegają, iż właśnie takie podejście – „jakoś to będzie” – doprowadziło już w Krakowie do wielu rozwiązań, które technicznie są imponujące, ale z punktu widzenia użytkownika – niepraktyczne.
Budowa węzła P+R Bronowice ma ruszyć jeszcze w tym roku.