Już 29 listopada we Wrocławiu odbędzie kolejna aukcja na rzecz psychiatrii dziecięcej, którą organizuje Aleksander Twardowski. Wrocławski przedsiębiorca, dziennikarz, konferansjer, ale szerzej znany przede wszystkim właśnie ze swojej działalności charytatywnej. W naszym wywiadzie postanowiliśmy się dowiedzieć m. in. skąd czerpie motywacje do takiej aktywności i z czego jest najbardziej dumny.
Robiąc research na Pana temat można dostać niemałego zawrotu głowy. Według informacji w sieci jest Pan przedsiębiorcą, dziennikarzem, konferansjerem, demokratą i ojcem. Która z tych ról jest dla Pana najważniejsza i dlaczego?
Aleksander Twardowski: To jakim jestem ojcem ma dla mnie bardzo duże znaczenie. Zresztą im jestem starszy, tym częściej myślę, iż w zasadzie wszystko inne jest mniej ważne, aby tylko moi synowie postrzegali mnie jako człowieka, który jest przyzwoity, dobry i na którego mogą liczyć. Mam dwóch fantastycznych synów. Jeden jest początkującym malarzem, uczy się we wrocławskim liceum plastycznym. Jest świetny w tym, co robi. Drugi ma dziesięć lat, jest sportowcem, ale też w odróżnieniu od starszego – analitykiem, na chłodno podchodzącym do świata. Byłby kiedyś świetnym chirurgiem, bo mało co go potrafi wyprowadzić z równowagi. Ci dwaj mężczyźni są dla mnie bardzo ważni i to jak postrzegają mnie jako ojca jest dla mnie również bardzo istotne.
Ale wracając do pytania – to, iż oprócz roli ojca gram inne role i staram się wypaść w nich dobrze, na pewno mi pomaga. Zajmuje się biznesem, z całkiem dobrym skutkiem i to pozwala mi utrzymać siebie oraz rodzinę, a dodatkowo mieć czas i komfort na robienie czegoś dla innych.
Zaś demokratyczne podejście do świata pozwala mi trzymać się standardów – uznawać, iż wszyscy jesteśmy równi wobec prawa, iż należy szanować prawa oraz swobodę jednostki, mieć czynny udział w życiu publicznym.
Studiował Pan dziennikarstwo i komunikację społeczną czy taki kierunek edukacji miał wpływ na to czym się Pan zajmuje, czy był tylko naturalnym krokiem tego podejścia do świata i chęci relacjonowania otaczającej rzeczywistości?
Aleksander Twardowski: Powiedziałbym, iż to właśnie naturalny krok w rozwijaniu siebie jako człowieka zainteresowanego światem. Na pewno studia nauczyły mnie umiejętności barwnego wyrażania się, komunikowania się możliwie precyzyjnie, ale też pozwoliły się pozbyć strachu np. przed występowaniem publicznie.
Oprócz głównego biznesu, którym się zajmuję, od lat prowadzę też jako konferansjer rozmaite wydarzenia na styku biznesu oraz polityki. Konferencje, gale, coroczne spotkania zarządów spółek. Często po angielsku. Nie mam problemu z występowaniem publicznie, choćby przed dużą widownią. Powiem więcej – bardzo to lubię.
Dziennikarstwo pozwoliło mi się też odnaleźć jako publicysta i komentator. Piszę teksty, jestem aktywny w social mediach, komentuję, krytykuję, czepiam się, bywam sarkastyczny.

Mówi Pan o tym zainteresowaniu światem i na swojej stronie pisze Pan, iż „świat nie zmieni się tylko dlatego, iż tego chcemy. Zmieni się wtedy, gdy zmienimy samych siebie”. Jak ta filozofia przekłada się na Pana codzienne działania – biznesowe, społeczne i prywatne?
Aleksander Twardowski: To jest bardzo ważne, aby zmienianie świata zacząć od siebie. Nie lubię takiej hipokryzji, która polega na robieniu czegoś innego niż to, do czego się nawołuje innych. To niestety bardzo powszechne. A ja lubię mieć prawo krytykowania tego, czy tamtego, mając z tyłu głowy pewność, iż nikt mi nie zarzuci, iż sam robię inaczej.
Płacę podatki, uczciwie i czuję się uprawniony, aby krytykować tych, którzy na podatkach oszukują. Walczę z mową nienawiści poprzez różne akcje, które robię, ale jednocześnie sam pilnuję się, aby samemu nie przekraczać granic. Segreguję śmieci, więc mogę narzekać, iż za mało robimy na rzecz dbania o środowisko. Nie biję dzieci i zabieram głos w Internecie, gdy ktoś przekonuje, iż „klaps to metoda wychowawcza”. Tak rozumiem „zaczynanie od siebie”.
Brzmi racjonalnie. Czy uważa Pan, iż to jak Pan podchodzi do życia, uwiarygadnia Pana w działalności charytatywnej? Jest Pan mocno zaangażowany w pomoc osobom w kryzysie bezdomności we Wrocławiu, m. in. wspierając Schronisko im. Brata Alberta oraz biorąc udział jako kelner w „Wigilii Pełnej Ciepła”.
Aleksander Twardowski: Nie żyję na pokaz. Nie zastanawiam się na co dzień nad tym, czy to co mówię, jak działam i jakie mam przekonania wpływają na efekty tych inicjatyw charytatywnych, których się podejmuję. Po prostu uważam, iż trzeba pomagać. Kilka lat temu, zupełnie przypadkiem, trafiłem do schroniska dla bezdomnych mężczyzn gdzieś na Śląsku. Szedłem na spotkanie z klientem, dwieście metrów od parkingu do biura. Zobaczyłem budynek i wszedłem, bo dzień wcześniej robiłem porządek w szafie i odłożyłem wiele porządnych ubrań, w których już nie chodzę. Pomyślałem, iż może się przydadzą.
Poznałem tam mężczyzn, o których nikt nie mówi. W prasie, w mediach, w Internecie. Wyrzuconych z domu przez rodzinę, pogrążonych w długach, bo coś im się nie udało, walczących z uzależnieniem. Mężczyzn będących ofiarami przemocy. Pomyślałem sobie, iż to źle, iż tak mało podejmuje się w dyskusji problem bezdomności mężczyzn. Mówi się głównie o kobietach i o kryzysach, z którymi mierzą się kobiety, a my, mężczyźni, też się mierzymy z problemami. I o wiele częściej przegrywamy. To mężczyźni, w ogromnej większości, nie kobiety, targają się na swoje życie. Tylko iż nam nie wypada o tym mówić, bo my, mężczyźni, nie możemy przegrywać, nie możemy upadać na dno. Musimy być zwycięzcami. Orły, sokoły, herosi. Niestety świat tak nie działa.
Moim marzeniem jest, abyśmy zapewnili we Wrocławiu wszelką potrzebną pomoc każdemu, kto potrzebuje jej, aby stanąć na nogi. Dołożę wszelkich starań, aby tak się stało.
Jednak nie tylko problem bezdomności jest przedmiotem Pana aktywności. Od lat organizuje Pan bankiety charytatywne na rzecz psychiatrii dziecięcej. Dlaczego akurat ten cel stał się dla Pana tak ważny? Czy problemy z dostępem do opieki psychiatrycznej dla dzieci i młodzieży są we Wrocławiu szczególnie widoczne?
Aleksander Twardowski: W 2022 roku zebrałem w kilka dni 2 miliony złotych na ratowanie Telefonu Zaufania, któremu ówczesny rząd zabrał finansowanie. To wtedy dowiedziałem się, jak bardzo zła jest sytuacja w psychiatrii dziecięcej. Dowiedziałem się, iż dziennie, czworo dzieci w Polsce podejmuje próbę samobójczą. To o czworo za dużo. Pomoc psychiatryczna w Polsce jest niewystarczająca. Placówek jest za mało, lekarzy jest za mało. Dlatego poszedłem w te stronę, bo chciałbym choć odrobinę zasypać tę dziurę, która jest w systemie. Jedna z fundacji, na rzecz której zebraliśmy kiedyś 60 tysięcy zł wyliczyła, iż jest w stanie za te kwotę, przez kilka miesięcy, zrealizować terapię dla kilkudziesięciu dzieci. To było coś fantastycznego, bo może dzięki tym pieniądzom i tej terapii udało się uratować komuś życie.
Gala charytatywna na rzecz psychiatrii dziecięcej stała się cyklicznym, corocznym wydarzeniem. Co jest największym wyzwaniem przy organizacji takiego przedsięwzięcia rok po roku? Czy łatwiej jest zachęcać darczyńców i licytujących, gdy wydarzenie ma już swoją renomę?
Aleksander Twardowski: Nie będę udawał, iż to jest łatwe przedsięwzięcie. W tym roku będziemy organizować galę po raz czwarty, a wciąż mam problem z „wyproszeniem” u niektórych celebrytów choćby podpisu na ich książce. Nie rozumiem, dlaczego to jest takie trudne. Gdybym to ja był znanym piosenkarzem i wiedziałbym, iż podpisana przeze mnie płyta zostanie sprzedana w celu charytatywnym, siedziałbym i podpisywał jak ten Reksio w bajce.
Ale w tym roku być może będzie łatwiej, bo Gala została objęta Patronatem Honorowym Marszałka Województwa, wiem, to na pewno większy prestiż. Mam nadzieję, iż przyjdzie wielu ludzi z „grubymi portfelami”, którzy zostawią u nas trochę pieniędzy. W tym roku, tak jak w zeszłym, bardzo pomaga mi żona Karolina, która jako radna wojewódzka też uruchamia swoje rozmaite kontakty i rozsyła zaproszenia. Czuję, iż będzie dobrze.
Patrząc na dotychczasowe edycje bankietu – zebrano prawie 70 tysięcy złotych w 2023 roku i ponad 46 tysięcy w 2024 roku. Czy na galę w listopadzie 2025 roku stawia Pan sobie jakiś konkretny cel finansowy? Na co dokładnie zostaną przeznaczone zebrane środki?
Aleksander Twardowski: Chciałbym zebrać 100 tysięcy, co nam pozwoli zorganizować projekt edukacyjny związany z zapobieganiem mowie nienawiści w szkołach. O szczegółach jeszcze będzie czas powiedzieć, ale w dużym skrócie chodzi o to, aby podnieść świadomość uczniów i nauczycieli czym jest hejt, w sieci i w realu, jak z nim walczyć, gdzie go zgłaszać, gdzie szukać pomocy. Dziś wiele osób tego nie wie.
Ambitnie, więc i przedmioty na licytację muszą być atrakcyjne. W licytacjach pojawiają się dzieła sztuki, kultury i „fanty” od ludzi polityki. Jak wygląda proces pozyskiwania tych przedmiotów? Czy są artyści lub osoby publiczne z Wrocławia, które regularnie wspierają Pana inicjatywę?
Aleksander Twardowski: Mamy takie dobre dusze w całej Polsce. Od lat przekazuje nam swoje prace Henryk Sawka, którego brat Jerzy jest moim serdecznym kolegą. Od lat swoje prace przekazuje Andrzej Milewski (Andrzej Rysuje). Zawsze pomaga Śląsk Wrocław. Od lat pomaga nam Robert Makłowicz. W tym roku team Roberta Lewandowskiego obiecał nam tegoroczną koszulkę FC Barcelony z podpisem Lewego. To jest coś!
Powiedzieliśmy o bezdomności mężczyzn oraz problemie psychiatrii dziecięcej. To jednak nie wszystkie obszary, których dotyka Aleksander Twardowski. W 2022 roku zorganizował Pan wsparcie dla prowizorycznych domów dziecka we Wrocławiu dla dzieci z Ukrainy. Jakie wspomnienia ma Pan z tego okresu i jak ocenia Pan wrocławską odpowiedź na kryzys uchodźczy?
Aleksander Twardowski: Wrocław zdał egzamin. Ja i ludzie, którzy ze mną zbierali pieniądze, wydaliśmy ponad 200 tysięcy zł na leki, jedzenie, śpiwory, odzież. Przez wiele dni kursowaliśmy między supermarketami, a punktem pomocy na dworcu głównym czy w „Czasoprzestrzeni”. Ta energia, którą mieli w sobie wolontariusze, darczyńcy, służby, to było coś wspaniale zaraźliwego.
Wrocław to jest wyjątkowe miasto, pełne wyjątkowych ludzi. Ciśnienie mi się kiedyś podniosło, jak przeczytałem u jednej polityczki, iż w porównaniu z Warszawą Wrocław to „zaścianek”.
Patrząc na skalę działania, może się wydawać, iż Pana doba trwa dłużej niż u innych. W jaki sposób łączy Pan prowadzenie firmy z tak szeroką działalnością charytatywną i konferansjerską?
Aleksander Twardowski: To faktycznie wymaga pewnej ekwilibrystyki, choć czasami mam wrażenie, iż przydałoby się, aby dzień miał kilka godzin więcej, bo jednak ta doba w moim przypadku też ma 24 godziny. Tylko, iż ja po prostu potrzebuję dać coś społeczeństwu, czyli również sobie, swoim dzieciom, swojemu miastu. Tak rozumiem społeczną odpowiedzialność za „małą ojczyznę”, iż po pracy nie zapomina się, gdzie się jest i częścią jakiej społeczności się jest, tylko robi się coś na rzecz dobra wspólnego. jeżeli pozwala na to czas i możliwości. Ja po prostu wiem, iż mam te możliwości.
Wspomina Pan właśnie o tej odpowiedzialności za „małą ojczyznę”. Czy Pana zdaniem wrocławski biznes jest wystarczająco zaangażowany społecznie?
Aleksander Twardowski: Nie wiem, rzadko oglądam się na innych. Na pewno zawsze można zrobić więcej. Tym bardziej, iż działalność pomocowa pomaga biznesowi – dobrze jest, jeżeli biznes ma ludzką twarz i nie jest kojarzony z najniższą krajową dla pracowników oraz totalną obojętnością na to, jak żyją inni.
Czy planuje Pan w przyszłości zaangażować się w nowe obszary, czy raczej skupi się na kontynuacji dotychczasowych projektów?
Aleksander Twardowski: Nie da się robić wszystkiego i ja też nie chce robić wszystkiego, ponieważ musiałbym to robić po łebkach. Pomoc uchodźcom z Ukrainy była spowodowana oczywistą potrzebą chwili. Takie rzeczy, w stowarzyszeniu, w którym działam, też będziemy robić. Ale psychiatria dziecięca i pomoc mężczyznom w kryzysie bezdomności są dla mnie szczególnie ważne, co oczywiście jest odczuciem subiektywnym. W tych obszarach chciałbym pomagać najwięcej i najczęściej.
W tych wspomnianych 24 godzinach znajduje Pan również czas, aby być aktywnym komentatorem w mediach społecznościowych – na Facebooku, X i YouTube. Jaką rolę Pana zdaniem odgrywają dziś te platformy w kształtowaniu debaty publicznej?
Aleksander Twardowski: Ogromną. I ubolewam nad tym, iż nie wszyscy to rozumieją. Doskonale czują to środowiska prawicowe i dlatego Konfederacja, ale również PiS, są w sieci tak widoczne i tak mocne. Bez znajomości social mediów i bez umiejętności poruszania się w „socjalach” nie ma szans na pełnoprawne uczestnictwo w debacie publicznej, bo ona się po prostu coraz częściej toczy w sieci.
Z drugiej strony trzeba się tych social mediów nauczyć i nauczyć się pewnej ostrożności, bo bardzo łatwo napisać w sieci coś nie tak i potem nastaje burza, z której się trzeba tłumaczyć. Moje konto na X ma ponad 40 milionów odsłon rocznie i naprawdę muszę się nieraz gryźć w język, albo czytać sześć razy, co napisałem, zanim kliknę „wyślij”.
W swoich tekstach często komentuje Pan polską politykę, pisząc m.in. o „koalicji 276” czy o tym, „czego nie wolno nowej władzy”. Jakie, Pana zdaniem, są w tej chwili największe wyzwania dla polskiej demokracji?
Aleksander Twardowski: Populizm, chodzenie na skróty, dezinformacja. Brakuje mi w polityce mówienia prawd, czasem trudnych. Politycy są zakładnikami sondaży i własnej obawy, iż jak powiedzą niewygodną prawdę, to się nie opłaci. I my, obywatele, trwamy przez to w oparach kłamstw, obietnic bez pokrycia i populizmu.
Z drugiej strony są też tacy, którzy znając te mechanizmy, celowo uprawiają dezinformację, co jest dla demokracji zabójcze. Jak ma się odbywać zdrowy proces demokratyczny, na przykład wybory, jeżeli ludzie kłamią publicznie, bez zająknięcia się? Niestety, zanim prawda założy buty, kłamstwo zdąży okrążyć ziemię. Prostowanie nieprawd zajmie czas i kosztuje sporo wysiłku.
Angażuje się Pan w protesty w obronie państwa prawa, wspiera środowiska LGBTQ+ oraz walkę o prawa kobiet. Jak ocenia Pan Wrocław jako miasto otwarte i tolerancyjne?
Aleksander Twardowski: Tak, myślę, iż Wrocław jest ewidentnie tolerancyjny. Jasne, iż zawsze można zrobić więcej dla zwiększenia akceptacji dla różnorodności, ale wydaje mi się, iż jest u nas dużo przestrzeni do głoszenia różnych poglądów, do życia na rozmaity sposób i do kochania tak, jak akurat czujemy, iż chcemy.
Jednocześnie warto pamiętać, iż nic nie jest dane raz na zawsze. Tolerancji i otwartości trzeba uczyć i najlepiej zacząć od siebie i własnych dzieci, czyli wracamy do początku tej rozmowy i tego, jak ważna jest rola ojca.
Ja akurat mam poczucie, iż moi synowie są tolerancyjni i szanują innych. Nie słyszałem nigdy, aby wypowiadali się o kimś pogardliwie. To jest dla mnie ogromny powód do dumy.
Kim jest Aleksander Twardowski?
Aleksander Twardowski to postać, która łączy w sobie cechy przedsiębiorcy, działacza społecznego i felietonisty. Urodzony 15 listopada 1981 roku w Sanoku, od lat angażuje się w liczne inicjatywy, które mają na celu niesienie pomocy potrzebującym. Jego działania na rzecz psychiatrii dziecięcej oraz wsparcie dla uchodźców i placówek medycznych w czasie pandemii COVID-19 są szeroko znane. Twardowski to także założyciel i prezes Stowarzyszenia Dobrodzielnia.

Biografia Aleksandra Twardowskiego
Wykształcenie
Ukończył Liceum Ogólnokształcące im. KEN w Sanoku, a także Państwową Szkołę Muzyczną I stopnia. Studiował Dziennikarstwo i Komunikację Społeczną na Uniwersytecie Wrocławskim.
Działalność charytatywna
W 2022 roku zorganizował zbiórkę, która pozwoliła uratować Telefon Zaufania 116 111, gromadząc na ten cel blisko 2 miliony złotych. Od tego czasu co roku organizuje we Wrocławiu akcje wsparcia dla fundacji zajmujących się psychiatrią dziecięcą. Aktywnie wspierał także placówki medyczne w trakcie pandemii COVID-19 oraz pomagał uchodźcom z Ukrainy, dostarczając niezbędne środki.
Działalność społeczno-polityczna
Jest felietonistą portalu Liberte!. Był członkiem partii Polska 2050 Szymona Hołowni, którą opuścił w proteście przeciwko koalicji zawiązanej w sejmiku wojewódzkim.
Stowarzyszenie Dobrodzielnia
W 2025 roku założył Stowarzyszenie Dobrodzielnia, którego jest prezesem.
Życie prywatne
Jest żonaty z Karoliną Hołownią-Twardowską, radną Dolnośląskiego Sejmiku Wojewódzkiego, i ma dwóch synów.