Allen O’Bannon: Sztuka wędrowania z plecakiem i biwakowania w terenie

3 miesięcy temu

Naszym celem, jako prawdziwych podróżników, musi być zminimalizowanie negatywnego wpływu na przyrodę. Czy będziemy potrafili zostawić ją następnym pokoleniom w stanie zbliżonym do obecnego?

Wydawnictwu Sklepu Podróżnika dziękujemy za udostępnienie fragmentu do publikacji. Zachęcamy do lektury całej książki.

Wstęp. Biwakować z klasą

Istnieje prosta zależność między wolnością i liczbami: więcej ludzi = mniej wolności.

Royal Robbins, Basic Rockcraft

Klasa i styl są najważniejsze, szczególnie na łonie przyrody. Nie ma to jednak nic wspólnego ze sposobem ubierania się, czy tym, jakiego używamy sprzętu. Nie mówimy bowiem o modzie, a raczej o tym, jak się zachowujemy, poruszamy i biwakujemy.

Chodzi na przykład o to, aby być przygotowanym na niespodzianki, w każdej chwili wiedzieć, co gdzie się znajduje i nie chodzić z plecakiem obwieszonym jak choinka, ryzykując, iż za chwilę coś zgubimy lub zniszczymy. Ważna jest też świadomość, iż na szlaku nie jesteśmy sami, iż są też inni. To wszystko są elementy dobrego stylu. Do dobrej praktyki należy również posiadanie na grzbiecie suchej i ciepłej odzieży w momencie, gdy wszyscy wokół drepczą bez celu, mokrzy i zziębnięci. Zachowuje klasę ten, kto okazuje pogodę ducha po omyłkowym przejściu kilku kilometrów w złym kierunku. Tego typu postawa i zachowanie charakteryzuje dojrzałego turystę. Aby nim rzeczywiście być, powinniśmy zawsze starać się biwakować i wędrować, zachowując klasę.

Dobry styl to jeden z fundamentów kodeksu turysty pieszego. Nie możemy robić w lesie tego, co nam się żywnie podoba.

Przy rosnącej liczbie turystów, ustalenie pewnych standardów i stworzenie reguł, którymi będziemy się kierować, stało się koniecznością. Wobec ogromnej liczby osób podróżujących w ograniczonej przestrzeni, jaką stanowią wciąż jeszcze dzikie miejsca naszej planety, musimy znaleźć sposób na zachowanie tego dobra w stanie jak najmniej zmienionym. jeżeli my, turyści, będziemy stosować w praktyce i dalej rozwijać umiejętności, które pozwalają na zachowanie dziewiczych terenów w ich naturalnej formie, wówczas władze nie będą zmuszone do narzucania ograniczeń i zakazów. Musimy zatem wziąć osobistą odpowiedzialność za swoje postępowanie i robić coś więcej niż samo przestrzeganie przepisów mających na uwadze bezpieczeństwo nasze i innych oraz kwestię ochrony przyrody. To „coś więcej” to właśnie etyka i dobry styl.

Działaj!

Naszym celem, jako prawdziwych podróżników, musi być zminimalizowanie negatywnego wpływu na przyrodę. Czy będziemy potrafili zostawić ją następnym pokoleniom w stanie zbliżonym do obecnego? Chodzi przecież nie tylko o nasze dzieci i wnuki, ale także o nas samych za kilka lat. Dzikie obszary Ameryki Północnej już nigdy nie będą takie, jak w czasach, gdy po raz pierwszy przemierzali je Lewis i Clark. Przypuszczalnie za następne sto lat też nie będą wyglądały tak jak dziś. Niemniej jeżeli będziemy się starali ograniczać nasz wpływ na środowisko i w każdej sytuacji będziemy postępować tak, aby chronić je przed zniszczeniem, tereny dziewicze nie znikną.

Część z zasad, o których piszę, to nic innego, jak zwykła uprzejmość względem innych. Niektóre to po prostu techniki czyniące cię lepszym biwakowiczem. Inne z kolei pomogą zminimalizować twój negatywny wpływ na przyrodę – choćby jeżeli nie jesteś jego świadom. Zapoznaj się spokojnie z poradami, rozważ je i zaakceptuj te, które wydają ci się słuszne. jeżeli masz wątpliwości odnośnie niektórych uwag, nie odrzucaj ich od razu, jako wymysłów jakiegoś nawiedzonego fanatyka. Wypróbuj je, skonfrontuj z opiniami innych osób i postaraj się bliżej zapoznać z tematem. Tylko przez naukę i doświadczenie można zgłębić naturę problemu. W ten właśnie sposób rozwijamy swoje umiejętności i wiedzę, a tym samym chronimy miejsca, które kochamy. Mam nadzieję, iż książka ta pomoże Ci w stawaniu się podróżnikiem doskonałym.

Allen O’Bannon

Ubiór i pakowanie plecaka

Na szlaku natkniesz się na różne typy ludzi. Niektórzy będą ubrani w najnowsze kreacje od Gucciego, inni odziani od stóp do głów w moro (oby nie byli uzbrojeni, choć z tym może być różnie). Jeden z najlepszych alpinistów, jakiego znałem, zwykł nosić poliestrowe spodnie w szkocką kratę i lekkie koszule typu disco, które za grosze można kupić w sklepach z tanią odzieżą. Kierował się prostą logiką – to rzeczy wykonane z tych samych materiałów co odzież specjalistyczna, było mu w nich ciepło, gwałtownie schły i były bez porównania tańsze. Pieniądze oszczędzone na ubraniach mógł przeznaczyć na wyjazdy wspinaczkowe. Oczywiście każdy ma własny gust (osobiście nie znoszę stylu disco); ważne, by nie kierować się wyłącznie tym, co reklamują i o czym piszą w kolorowych czasopismach (jak również w niniejszej książce). Moim zamiarem jako autora jest przekazanie pewnej ogólnej wiedzy i podsunięcie pomysłów, które pomogą czytelnikowi wybrać własną drogę i styl.

Rozdział ten poświęcony jest odpowiedniemu ubieraniu się dostosowanemu do różnych warunków czekających cię podczas wędrówki.

Ponadto znajdziesz tu porady dotyczące pakowania całego tego majdanu do jednego plecaka. Nie ma idealnego i uniwersalnego sposobu. Każdy musi wypracować własny system, który będzie dlań najbardziej odpowiedni. Moje rady to jedno, ale ostatecznie każdy powinien metodą prób i błędów dojść do optymalnych dla siebie rozwiązań. Mam nadzieję, iż uda mi się pomóc uniknąć ci przynajmniej niektórych błędów.

Wypracowanie własnego systemu ubierania się zajmuje trochę czasu. Moja przygoda z wędrówkami pieszymi zaczęła się w połowie lat 80., ale do dzisiaj eksperymentuję na różne sposoby, próbując znaleźć rozwiązania, które sprawdzają się najlepiej. Zawsze staram się dążyć do prostoty – zresztą dotyczy to nie tylko ubioru. Zachęcam cię do tego samego.

Ubiór

Aby zrozumieć, dlaczego należy ubierać się tak, a nie inaczej, trzeba najpierw ustalić cel, który chce się osiągnąć. W czasie wędrówek nie ma się żadnego wpływu na pogodę i temperaturę. Nie można włączyć ogrzewania, gdy jest zimno, nie da się też wyłączyć silnego wiatru (wiem, bo próbowałem). Zatem to ubiór musi wystarczyć, aby ochronić cię przed zimnem i osłonić przed deszczem. W suchych i gorących miejscach, takich jak pustynie, ubranie ma też za zadanie chronić przed słońcem.

Na wyprawy lepiej jest zabierać kilka warstw odzieży, a nie jedną, od której będzie wszystko zależeć (np. ocieplaną kurtkę Gore-Tex). Pozwala to na większą elastyczność, jeżeli chodzi o ubiór na daną chwilę. Niektóre ubrania są tak wykonane, by zatrzymywać wewnątrz powietrze, które stanowi warstwę izolującą i zapobiega utracie ciepła. W momencie, gdy robi się zimniej, po prostu zakładasz kolejne warstwy odzieży, aby w wolnych przestrzeniach między nimi zatrzymać jeszcze więcej powietrza. Do tego rodzaju izolacji stosuje się wełnę, puch i różne materiały syntetyczne. Pozostałe warstwy projektowane są z myślą o ochronie przed czynnikami takimi jak wiatr i deszcz.

Obecnie na rynku do wyboru są setki różnych materiałów. Byłoby głupotą z mojej strony (zwykłego śmiertelnika) próbować scharakteryzować każdy z nich. Poza tym w momencie publikacji tej książki na rynku będzie już prawdopodobnie co najmniej dziesięć nowych rodzajów materiału. Postaram się więc scharakteryzować poszczególne grupy, a tobie zostawię wolną rękę w wyborze konkretnych rozwiązań. Skupię się głównie na realiach wypraw w góry, czyli tam, gdzie będziesz potrzebować ochrony przed deszczem i zimnem.

Bawełna

Zostaw ją w domu lub używaj tylko w ciepłe i słoneczne dni. Jest to materiał hydrofilowy, czyli kochający wodę. Mokre ubrania bawełniane tracą swoje adekwatności izolacyjne i tym samym nie zatrzymują dobrze ciepła. Sporo czasu potrzeba na ich wysuszenie. Ja na swoje wyprawy zabieram najwyżej jedną bawełnianą koszulkę. jeżeli wybieram się w wilgotne rejony, np. na Pn.-Zach. Wybrzeże (Stanów Zjednoczonych – przyp. tłum.) lub gdy podróżuję jesienią albo wczesną wiosną (kiedy zimno i mokro może być niemal wszędzie), bawełniane rzeczy zostawiam w domu.

Materiały syntetyczne

W tej grupie mamy szeroką gamę materiałów. To tu zachodzą największe zmiany technologiczne, jeżeli chodzi o przemysł odzieżowy. Możemy wyróżnić co najmniej dwie główne grupy ubrań wykonanych z materiałów sztucznych: ocieplające i termoaktywne. Pierwsza grupa to materiały, które mają izolować nas od zimna, po prostu zatrzymując ciepło. Wybór jest tu szeroki, od zwykłego polaru począwszy, na ocieplinie Thinsulate skończywszy. Zaletą materiałów syntetyczych jest to, iż izolują również wtedy, gdy są mokre, oraz iż gwałtownie schną. Druga grupa to materiały, z których wykonuje się odzież noszoną bezpośrednio przy ciele. Ich zadaniem jest nie tylko zatrzymywanie ciepła, ale także umożliwienie odparowywania wody (potu) z naszego ciała. Dzięki nim jest nam ciepło i sucho. Istnieje wiele firm, które reklamują swoje wyroby jako najlepiej spełniające te zadania

Wełna

Tradycyjny, sprawdzony materiał. Wełna pochodzi od owiec, jest więc materiałem naturalnym i znanym od wieków. Przeżywała swoje wzloty i upadki, ale wydaje się, iż ostatnimi czasy znów staje się popularna. Po nasiąknięciu wodą wełna także nie traci swych adekwatności ocieplających, jednak w przeciwieństwie do większości materiałów syntetycznych nie schnie tak szybko. Zwykle też jest cięższa. Z drugiej strony, nie nabiera brzydkiego zapachu jak większość syntetyków, a to dlatego, iż w jej włóknach znajduje się naturalny olej – lanolina. Lanolina zapobiega wchłanianiu brudu i zapachów, co daje nadzieję, iż po dziesięciu dniach przedzierania się przez busz nie będziesz bardzo śmierdzieć (w każdym razie twoje ubrania nie będą). Im więcej lanoliny zawartej we włóknach, tym wyższa jakość wełny i mniej „drapiące” ubrania.

Puch

Najlepszy materiał, jeżeli chodzi o stosunek wagi do adekwatności izolacyjnych. Puch jest tym przyjemnym i miękkim czymś, co umożliwia kaczkom, gęsiom i innym skrzydlatym stworzeniom zatrzymywanie ciepła. Te małe piórka ukryte są pod zewnętrzną, widoczną warstwą piór. Puch jest bardzo sprężysty i wytrzymały, znakomicie nadaje się na materiał izolacyjny – dopóki jest suchy. Gdy namoknie, traci swoją lekkość i zaczyna bardziej przypominać wszyte w naszą kurtkę ciasto naleśnikowe. Aby go wysuszyć, potrzeba mnóstwo czasu. jeżeli chodzi o puch, zwykłem przyjmować tę samą filozofię co w wypadku bawełny. Na wędrówkę nie zabieram zbyt wielu puchowych rzeczy, a rezygnuję z nich zupełnie, jeżeli istnieje ryzyko, iż wycieczka będzie z gatunku tych „mokrych”. Z produktami puchowymi świetnie poradzą sobie ci, którzy wręcz pedantycznie dbają o swój sprzęt, szczególnie jeżeli chodzi o kwestię utrzymania go w stanie suchym.

Co zabrać

To, co weźmiesz ze sobą, zależy od pory roku i rejonu, w który się wybierasz.

Oto garść przydatnych informacji.

Warstwy izolujące na górną część ciała

Trzy–cztery warstwy to dobra zasada ogólna, oczywiście wziąwszy pod uwagę porę roku oraz reakcję naszego organizmu na zimno (ilość produkowanego ciepła). Ja latem ograniczam się zwykle do trzech warstw, chyba iż wybieram się w zimniejsze rejony, np. na Alaskę.

Przez warstwę rozumiem każdą pojedynczą część garderoby. Warstwy izolujące to wyłącznie te, których zadaniem jest zatrzymanie ciepła przez powietrze uwięzione w pustych przestrzeniach. Mowa zatem o wełnie, puchu i materiałach syntetycznych. Nie należy wliczać do tej grupy kurtki przeciwdeszczowej czy wiatrówki. Cienkie i lekkie ubrania z materiałów „oddychających” oraz kamizelki liczę jako pół warstwy.

Jedna z warstw powinna być wykonana z „oddychającej” tkaniny sztucznej, natomiast pozostałe – z różnego rodzaju materiałów izolujących. Pamiętaj, iż warstwy te mają różną wagę (gramaturę) i grubość. Im grubszy materiał, tym cieplejsza warstwa. Kiedy starasz się wyszukać jak najlepszą dla siebie kombinację, nie ograniczaj się do zabierania np. trzech lekkich warstw odzieży w góry. Owszem, twój plecak będzie lekki, ale twoja ochrona przed zimnem również. Warto więc zaopatrzyć się w ubrania różnego rodzaju i o różnej grubości. Ja zwykle zabieram ze sobą lekką warstwę termiczną, coś średniej grubości, np. koszulkę wełnianą lub z Capilene Expedition Weight (materiału produkowanego przez Patagonię; wyroby z podobnego materiału oferują też inni producenci), a do tego kurtkę z grubszego materiału typu polar lub z innej sztucznej ociepliny (odpowiednik tkaniny Polartec 300). Kiedy wybierasz się na wędrówkę jesienią albo wiosną lub po prostu w chłodniejsze rejony, dodaj do tego jeszcze jedną warstwę średniej grubości, np. kamizelkę.

Ważne, by wszystkie te warstwy pasowały jedna na drugą. Chodzi o to, żeby można było je założyć wszystkie naraz lub każdą z osobna. Powinny być na tyle obszerne, aby mogło się między nimi wytworzyć odpowiednio dużo przestrzeni dla uwięzionego powietrza. Jednocześnie nie mogą krępować ruchów. Przed zakupem warto sprawdzić, czy ubranie jest odpowiednio dopasowane. A już na pewno należy to zrobić przed wyruszeniem w góry.

Warstwy izolujące na dolną część ciała

Jeśli twój organizm nie ma tendencji do szybkiego wychładzania się, to na niższe partie ciała (nogi i resztę) powinny ci wystarczyć dwie warstwy. Ostatnimi czasy zabierałem ze sobą lekką bieliznę z Capilene oraz parę lekkich wełnianych spodni dresowych (z mojego ulubionego sklepu z tanią odzieżą). Większość ludzi woli średniej grubości bieliznę termoaktywną, a na to spodnie polarowe. Jak dla mnie w porządku – jest wiele możliwości, od bielizny Expedition Weight po modne elastyczne nylonowe rajtuzy. Ważne, aby mieć przynajmniej dwie warstwy ubrania, które dla lepszej izolacji można nałożyć jedną na drugą. Jedna z nich powinna być na tyle cienka, aby się nie przegrzać w te dni, kiedy jest za chłodno na szorty, a za ciepło na grube spodnie. jeżeli chodzi o szorty, to najlepsze będą takie z szybkoschnącego nylonu. Są lekkie i zajmują bardzo mało miejsca w plecaku.

Nakrycie głowy

Każdego rodzaju czapka z daszkiem lub rondem działa jak kapelusz od słońca. Ważne, aby dało się zapakować ją do plecaka. Równie dobrze spełniają swoją rolę zwykłe „bejsbolówki” lub plastikowe daszki na gumce. jeżeli czujesz na karku piekące promienie słoneczne, pod czapkę załóż chustę lub zmień nakrycie głowy na kapelusz z rondem.

Bardzo istotną sprawą jest ochrona głowy przed zimnem. Ze względu na znaczną liczbę naczyń krwionośnych znajdujących się tuż pod skórą, przez odkrytą głowę tracimy znaczne ilości ciepła. Doceń więc zalety ciepłej czapki. Wiem, iż niektórzy zabierają ze sobą dwie czapki, które w razie silnego mrozu mogą założyć jedną na drugą. Dla jeszcze lepszej ochrony przed zimnem, również szyi, możemy dodatkowo założyć kominiarkę lub ciepłą chustę na szyję. Dużo prawdy jest w porzekadle – „Jeśli jest ci zimno, załóż czapkę”.

Stopy i dłonie

Ja radzę sobie wystarczająco dobrze z jedną parą wełnianych lub polarowych rękawic. jeżeli jednak masz słabsze krążenie lub spodziewasz się śniegu, weź ze sobą ciepłe łapawice oraz nylonowe łapawice zewnętrzne, które będzie można nałożyć jako ostatnią warstwę.

Ponieważ dla kogoś, kto wędruje, stopy to podstawa, na każdą dłuższą wyprawę należy zabierać pięć par skarpet (trzy pary na wypad sobotnio-niedzielny). Najwłaściwszym wyborem jest gruba wełna lub mieszanka wełny i polipropylenu. Kiedy masz ze sobą pięć par, dwie możesz założyć na stopy, po jednej parze trzymać w zapasie na wypadek przemoczenia, piątą zaś zachować sobie do noszenia w obozie i/lub zakładania do snu. Uwielbiam chodzić w dwóch parach grubych skarpet, i to wcale nie ze względu na ciepło, jakie dają. Stanowią one dodatkową warstwę wyścielającą i znacząco łagodzą nacisk na stopy, które podczas wypraw dostają porządny wycisk. Dodatkowa amortyzacja jest naprawdę bardzo ważna dla tych biednych małych stóp, nie żałuj więc wysiłku, aby złagodzić obciążenie. Na dłuższą metę ma to również znaczenie dla twoich kolan.

Jeśli wełna drażni skórę twoich stóp, zamień skarpety na wykonane z polaru lub załóż pod spód cienkie nylonowe skarpetki. Każdemu może pasować co innego. Dla jednych nylonowe skarpetki będą ratunkiem, innym porobią się od nich bąble. Metodą prób i błędów znajdziesz rozwiązanie najlepsze dla siebie.

Na szlaku, który wymaga od ciebie wielokrotnego przeprawiania się w bród, prawdziwym darem niebios są skarpety z neoprenu. Dotyczy to również rejonów, takich jak np. Brooks Range na Alasce, gdzie teren jest grząski i podmokły. Neopren lepiej ogrzewa stopy, nie nasiąka wodą tak jak wełna (po przejściu przez wodę nie będziesz mieć wrażenia, iż skarpety trzeba wyżymać), zaś po zmoczeniu schnie szybciej. Zabierz ze sobą jak najgrubszą parę.

Poza butami trekkingowymi (temat omówiony w następnym rozdziale) przydadzą ci się buty do chodzenia po obozie. Do tego celu nadaje się niemal wszystko. Ja preferuję buty sportowe (np. lekkie buty do biegania), dobre również na krótkie, dzienne wycieczki, inni wolą sandały. Ich oczywistą zaletą jest to, iż są przewiewne, a zatem będą dobre podczas odpoczynku w obozie. Nie zapewnią jednak odpowiedniej ochrony. Staram się unikać noszenia sandałów, bo uważam, iż stopy – mój główny środek lokomocji – są zbyt ważne, aby narażać je na jakiekolwiek urazy. Buty nie tylko zapewniają większą ochronę przed zimnem i wilgocią w deszczu czy śniegu, ale także przed urazami, jakich możesz doznać, wędrując wśród skał i kamieni lub w terenie porośniętym kolczastą roślinnością, np. kaktusami.

Kalosze (tak, tak, takie same jak te, które mama kazała ci zakładać do szkoły w deszczowe dni) świetnie sprawdzają się w mokrych lub zaśnieżonych miejscach. Dzięki nim twoje skarpety będą suche przez cały czas biwakowania. Dla osób ze słabym krążeniem bardzo dobrym rozwiązaniem będzie para ocieplanych botków oraz nałożone na nie kalosze.

Warstwy chroniące przed wiatrem

Z ubraniem nieprzepuszczającym wiatru kojarzy mi się coś, co wykonane jest z lekkiego, niepowlekanego nylonu. Materiał ten chroni również przed robactwem, całkiem nieźle oddycha, a do tego kilka waży. Najlepiej mieć zarówno nieprzewiewną kurtkę, jak i spodnie. Dobrze, żeby miały kieszenie. Z doświadczenia wiem, iż tę część garderoby będziesz nosić bardzo często, zatem dobrze jest mieć w nich miejsce na schowanie podręcznej latarki i pomadki do ust. Należy zawczasu upewnić się, iż odzież chroniąca od wiatru będzie dobrze leżała na pozostałych warstwach ubioru (nie licząc odzieży przeciwdeszczowej).

Niektórzy jako warstwę chroniącą zarówno przed deszczem, jak i wiatrem noszą odzież z materiałów powlekanych oddychającą i wodoodporną membraną typu Gore-Tex. Jest to jakieś rozwiązanie, ale raczej nie dla mnie. Być może pocę się bardziej niż inni (właściwie rzadko kiedy jestem spocony, zwykle się ze mnie leje), ale po prostu czuję, iż w ubraniach tego typu jest mi za gorąco i ostatecznie jestem cały mokry. Wolę zatem wyposażyć się w dobrze oddychające rzeczy chroniące przed wiatrem oraz mniej przepuszczalne, za to bardzo odporne na wodę ubranie przeciwdeszczowe. Wiedząc jednak, jak wiele osób z powodzeniem używa odzieży membranowej, zgodzę się ze słowami musicalu Jesus Christ Superstar: „Jestem tylko jednym z ludzi”.

Komary

Ajaj! jeżeli planujesz wyprawę w okolice, gdzie pełno jest tego wrednego, małego świństwa lub ich kuzynów, jeszcze bardziej gryzących meszek, musisz się odpowiednio zabezpieczyć. Przebyłem wiele tras w rejonach, gdzie roiło się od tego robactwa (mowa tu o miejscach, w których jednym uderzeniem zabija się na plecach co najmniej 25 owadów), i wystarczyło mi ubranie chroniące przed wiatrem oraz moskitiera na głowę. Są też inne możliwości, na przykład kurtki wykonane z moskitiery lub bawełnianej siatki, nasączone silnym środkiem odstraszającym owady (DEET). Naturalne olejki eteryczne (np. citronella) działają równie skutecznie, a przy tym nie są na tyle silne, żeby wyżreć plastik długopisu i nie są tak szkodliwe dla środowiska. Trzeba je jednak stosować częściej. Ja ograniczyłbym się do wiatrówki i moskitiery oraz minimalnej ilości środka na komary (DEET), na wypadek gdybym musiał zdjąć moskitierę. System ten sprawdził się w choćby najbardziej „zakomarzonych” miejscach.

Warstwy chroniące przed deszczem

Moją ulubioną kurtką przeciwdeszczową była produkowana przez Patagonię peleryna rybacka Sealcoat. Lekka rzecz, nieźle chroniąca przed zmoknięciem, a do tego całkiem ładna. Żałuję, iż nie kupiłem ich więcej, zanim przestano je produkować (miałem tylko dwie, i ta druga jest już niemal zupełnie znoszona).

Dzięki wszytemu z przodu suwakowi, w czasie lżejszego deszczu łatwo było ją rozpiąć i wpuścić nieco powietrza. Z innych rzeczy przeciwdeszczowych, które służyły mi rzeczywiście dobrze, należałoby wymienić „cagoule” (nieprzemakalny skafander z kapturem) oraz gumowaną kurtkę i spodnie. Te ostatnie, choć ciężkie, są najlepszą możliwą ochroną przed deszczem. Najlepiej, jeżeli w ubraniach tego typu po wewnętrznej stronie jest bawełniana wyściółka, która wchłania nadmiar potu i chroni przed uczuciem wilgoci. Odzież gumowaną polecałbym zabierać tylko tam, gdzie nieustający deszcz jest bardziej niż pewny.

Jeśli jesteś wyposażony w pelerynę sięgającą poniżej kolan, specjalne spodnie przeciwdeszczowe nie będą ci potrzebne. Para zwykłych spodni wypuszczonych na stuptuty i nogi poniżej kolan powinny być suche. jeżeli kurtka jest krótsza, spodnie przeciwdeszczowe stają się koniecznością, chyba iż jesteś w okolicy, gdzie w najgorszym razie można się spodziewać przelotnych opadów lub popołudniowych burz. choćby jeżeli nogi nieco ci zmokną, będziesz mieć wystarczająco dużo czasu, żeby wyschły.

Nie śmiej się, ale tam, gdzie pada dużo i często, parasol może być naprawdę fajną i przydatną rzeczą. jeżeli tylko wiatr nie jest zbyt silny, parasol będzie naprawdę świetnym rozwiązaniem. Nie ma chyba lepszego sposobu na pojawiającą się i znikającą mżawkę. Dzięki niemu możesz pozostać w lekkim ubraniu z materiału „oddychającego” i unikniesz pocenia się w odzieży przeciwdeszczowej. Parasola możesz również użyć do osłonięcia osoby przygotowującej posiłek.

Wędrowanie po pustyni

Wędrówka po pustyni wymaga od ciebie zmiany sposobu myślenia. W porze gorącej twoim głównym zmartwieniem nie będzie to, jak zrobić, żeby nie było ci zimno, ale to, jak ochronić się przed upałem. Wówczas tym, czego ci potrzeba, jest jasna bawełniana koszula z długim rękawem oraz takież spodnie (długie lub krótkie). Są one przewiewne, osłonią cię przed słońcem (oraz kolczastymi roślinami) i w każdej chwili będziesz mógł je zwilżyć dla ochłody. Zabierz ze sobą jedną lub dwie ciepłe warstwy odzieży ze sztucznego materiału – na wypadek, gdyby w nocy było zimno.

Uwaga: Nie wszystkie obszary pustynne są gorące przez cały rok. Podczas pewnej mojej dwutygodniowej jesiennej wyprawy w rejonie kanionów w stanie Utah bez przerwy panował mróz. W życiu tak nie zmarzłem!

Czego naprawdę potrzebujesz?

Podejmując decyzję o tym, co ze sobą zabrać, musisz się oprzeć pokusie pakowania rzeczy „na wszelki wypadek”.

Bądź realistą, jeżeli chodzi o pogodę, którą możesz zastać na miejscu, a swoje plany dostosuj do tych przewidywań. Zabierz jedynie te rzeczy, które rzeczywiście będą ci potrzebne – ma ci być sucho i ciepło w warunkach najgorszych z możliwych. Tego się trzymaj! Dodatkowy polar jest niczym innym jak właśnie dodatkiem. Nigdy nie narzekaj, iż jest ci zimno, dopóki nie założysz wszystkiego, co masz ze sobą. jeżeli przez cały czas nie jest ci ciepło, zjedz coś. jeżeli mimo to wciąż czujesz chłód, rozbij obóz i wskocz do śpiwora.

Bielizna

Temat dla niektórych być może delikatny, niemniej ważny. jeżeli chodzi o mnie, wystarczają mi nylonowe szorty (z wewnętrzną siateczką), na które nakładam pozostałe części dolnej garderoby. Wydaje mi się, iż w zupełności spełniają one swoje zadanie. Bardziej bojaźliwi znajdą na rynku specjalne bokserki i rajtuzy z materiałów sztucznych (polipropylenu), odradzałbym jednak obciążanie plecaka kilkoma parami. Rozwiązanie takie sprawdza się, jeżeli chodzi o mężczyzn, paniom natomiast poleciłbym zaopatrzyć się w dwie lub trzy pary bawełnianych majtek. To wystarczy, żeby codziennie mieć na sobie czystą parę, przy założeniu, iż w trakcie dłuższych wypraw majtki będą płukane w czystej wodzie. W ten sposób zmniejsza się ryzyko zachorowania na grzybicę (bielizna polipropylenowa nie jest tak łatwa do wyczyszczenia). […]

Allen O’Bannon, Sztuka wędrowania z plecakiem i biwakowania w terenie, Wydawnictwo Sklepu Podróżnika, 2022 (ilustracje: Mike Clelland)

Idź do oryginalnego materiału