Bartosz Zmarzlik został szósty raz mistrzem świata w jeździe na żużlu. W duńskim Vojens, gdzie odbyły się ostatnie zawody Speedway Grand Prix, Polak zajął 2. miejsce i w klasyfikacji generalnej wyprzedził o… punkt Brady’ego Kurtza z Australii.

Zawodnik Orlen Oil Motoru Lublin został tym samym trzecim żużlowcem, który wywalczył pół tuzina złotych medali w światowym czempionacie. Zrównał się pod tym względem z Nowozelandczykiem Ivanem Maugerem i Szwedem Tonym Rickardssonem.
Po rozegraniu dziewięciu SGP polski jeździec miał na koncie 165 punktów. Jego przewaga nad drugim w „generalce” Kurtzem wynosiła jednak tylko trzy „oczka”, bo zawodnik z antypodów wygrał cztery wcześniejsze zawody (w Gorzowie, Malilli, Rydze i Wrocławiu).
W Vojens, gdzie na trybunach zjawił się komplet 16 tysięcy kibiców, o tytule decydował ostatni wyścig zawodów, w którym oprócz wymienionej dwójki rywalizował Duńczyk Jepsen Jensen i Daniel Bewley z Wielkiej Brytanii.
Gdy taśma poszła w górę, Kurtz nie dał się zamknąć Zmarzlikowi do krawężnika, a kiedy wmieszał się w to wszystko Jensen, serca polskich kibiców zadrżały. Szybki manewr kierownicą na prostej pozwolił jednak Polakowi minąć Duńczyka i usadowić się na drugim miejscu. Utrzymał je do końca i za metą mógł fetować.
Łupem Bartosza padło sześć z siedmiu ostatnich edycji MŚ. Jako pierwszy w historii wywalczył złoto cztery razy z rzędu. Gdy Mauger zdobywał szósty tytuł, miał już 39 lat, a Rickardsson 35. Żużlowiec rodem ze Szczecina liczy sobie 30 wiosen (nomen omen urodził się 12 kwietnia). Ma czas na bicie kolejnych rekordów.
tom