– Polonia to cudowni ludzie. W Chicago mieliśmy królewskie powitanie, w St. Louis mieszkaliśmy u Polaków. Spotkamy się z nimi też w San Diego i w Los Angeles – mówi Tomasz Sobania, 26-letni biegacz rodem z Toszku k. Gliwic. 15 września wyruszył z nowojorskiego Central Parku, a 2 lutego chce dotrzeć do plaży w Santa Monica w Kalifornii. jeżeli dopnie celu, będzie miał na liczniku odległość równą 125 maratonom. Z „Białym Orłem” rozmawiał dwa dni przed Sylwestrem.
„Biały Orzeł”: Gdzie jesteś? W Nowym Meksyku? Wszystko idzie zgodnie z planem?
Tomasz Sobania: Teraz tak, ale po dwóch miesiącach biegu miałem czarne myśli. Odezwała się stara kontuzja barku. Dzień w dzień walczyłem nie tyle z dystansem, ile z bólem. Nie mogłem w nocy spać. Nie wiedziałem już, skąd brać siły. W końcu w Saint Louis dostałem od lekarza zastrzyk z blokadą.
Pomógł?
Przetrwałem najgorsze. Czuję się dobrze fizycznie i psychicznie. Pomaga mi moja ekipa, nasz pickup i przyczepa.
Słońce, suche powietrze w Nowym Meksyku pomagają biegaczowi?
Od kilku tygodni nie widziałem chmur. 25 stopni ciepła to nie są może najłatwiejsze warunki, a niedawno też biegłem na wysokości 2,300 metrów. Ale gdy minął mi ból barku, odzyskałem wigor i radzę sobie.
Burze, wichury też Ci nie straszne?
Niedawno przez dwa dni mieliśmy do czynienia z burzą piaskową. Nie ułatwia to biegu, ale nie zatrzymałem się. Robię swoje w każdych warunkach.
Stanęło Ci na drodze jakieś zwierzę?
W Oklahomie ostrzegano mnie przed wężami. Spotkałem jednego, ale za późno go zauważyłem. Przeskoczyłem nad nim, serce mocniej zabiło. Miał ze dwa metry, ale okazało się, iż nie był jadowity.
Powiedziałeś mi kiedyś, iż masz szczęście do ludzi. W USA też się to sprawdza?
Jak najbardziej. Już na początku było sympatycznie. Na przykład w Waszyngtonie żołnierze podarowali mi na drogę flagę ze specjalnym certyfikatem, która wcześniej powiewała na Kapitolu.
Inny przykład?
Pewnej kobiecie spadł z samochodu telefon komórkowy. Zadzwoniłem do niej, okazało się iż pracuje w White Sands National Park w Nowym Meksyku. Zostaliśmy tam zaproszeni i mogliśmy podziwiać wydmy białego piasku. Było to w drugi dzień świąt, więc żartowaliśmy, iż dostaliśmy od losu takie widoki w miejsce śniegu.
Zorganizowaliście sobie kolację wigilijną?
Pewnie. Zarządziliśmy wolny dzień, zrobiliśmy trochę dodatkowych zakupów i wieczorem zajadaliśmy się bigosem, pierogami czy barszczem czerwonym. Było jak w Polsce.
A propos, powiedz dwa słowa o Polonii.
Regularnie ją spotykamy, otrzymujemy pomoc, dobrą energię. W Chicago mieliśmy królewskie powitanie, w St. Louis mieszkaliśmy u Polaków. Spotkamy się z nimi też w Phoenix, San Diego i w Los Angeles. Polonia to cudowni ludzie.
Gdy posłuchać newsów w telewizji, świat nie wydaje się cudowny. Nie doświadczyliście żadnej niedobrej przygody?
Na szczęście nie. Po drodze słyszymy, iż w Ameryce jest generalnie bezpiecznie, tylko trzeba wiedzieć, które miejsca omijać. Wygląda, iż nam się udaje.
Masz w ekipie fotografa, operatora kamery, ale w sieci ukazuje się skromna liczba materiałów z trasy…
Niestety, nie mamy kamerzysty. Jeden nie dostał wizy, drugi zrezygnował tuż przed biegiem. Nie ma jednak tego złego, bo przez znajomego dotarłem do nowojorskiej firmy. Jej ekipa filmowa była z nami przez dziesięć dni i zamierza stworzyć na tej podstawie dokument. Liczę, iż pojawi się na festiwalach filmowych.
Ile zostało Ci do mety?
Około 1,200 kilometrów. Mam za sobą już ponad cztery tysiące. Zbliżam się do setnego maratonu i zaczynam czuć, iż cel coraz bliżej.
Co zrobisz, jak dobiegniesz do mety?
Będę świętował ze znajomymi, którzy tam na mnie czekają. W planach jest też dzień na wizytę w Las Vegas.
Dobry pomysł. Może się okaże, iż nie tylko do ludzi masz szczęście…
(śmiech) Pewnie zajrzę do kasyna, ale raczej nie planuję grać. Nie bardzo mam za co.
Rozmawiał Tomasz Ryzner
Tomasz Sobania to polski biegacz ekstremalny, który realizuje plan przebiegnięcia całych Stanów Zjednoczonych wszerz. Jego trasa przebiega od wschodniego po zachodnie wybrzeże USA. Polak chce, by hasło wyprawy „Możesz więcej niż myślisz” było inspiracją dla innych. Mimo młodego wieku ma już na koncie sporo sportowych osiągnięć. W czerwcu 2023 r. zakończył bieg z Chorzowa do greckiego Maratonu i z powrotem, pokonując 3,600 km. Rok wcześniej pokonał w 60 dni trasę ze stadionu Piasta Gliwice pod Camp Nou, a w Barcelonie spotkał się z kapitanem piłkarskiej reprezentacji Polski Robertem Lewandowskim. W 2021 r. pobiegł do Rzymu, gdzie uczestniczył w audiencji u papieża Franciszka i zebrał 50 tys. złotych dla chorej na nowotwór dziewczynki.