Chełmianka bez domowych punktów. Zacięte starcie z wiceliderem

4 godzin temu
Gra była dosyć wyrównana przez niecałe 15 minut pierwszej połowy i widać było, iż żadna z drużyn nie cofnie się przed strzelaniem bramek. Oba składy nacierały na siebie, mniej lub bardziej agresywnie odbierając sobie piłkę, co przełożyło się na dwie żółte kartki, które w tym samym momencie otrzymali Krystian Derkacz i Jakub Gut. Po tej sytuacji inicjatywę przejęli goście ze Skawiny i w 16. minucie oddali bezpośredni strzał z rzutu wolnego. Co prawda, piłkę odbił stojący w bramce gospodarzy Adam Wilk, jednak prosto pod nogi Patryka Wiszniowskiego, który poprawił uderzenie na celne. Ten gol ewidentnie dał „powera” Wiślanom, którzy robili wszystko, żeby nie opuszczać okolicy pola karnego Chełmianki. Szansy po kontrach szukał m. in. Bartłomiej Korbecki, jednak trudno było mu przebić się przez linię defensywną gości. Z każdą minuta gra stawała się coraz bardziej zacięta, momentami wręcz brutalna, a w ostatnim kwadransie do głosu coraz częściej dochodzili biało-zieloni, wcześniej spychani przez rywali do obrony. Podopieczni trenera Ireneusza Pietrzykowskiego mieli swoje okazje do wyrównania, jednak chwilami brakowało dokładności, a innym razem obrońcy i bramkarz przyjezdnych wyczuwali ich intencje. Bardziej zadowoleni schodzili tym samym na przerwę piłkarze Wiślan Skawina.Zmiana stron przyniosła też zmianę w rozłożeniu presji. Gospodarze postawili bardzo duży nacisk na ofensywę, co zaowocowało mnóstwem sytuacji do zdobycia bramki, jednak znów los sprzyjał bardziej gościom. W 56. minucie Korbecki strzelił w słupek, a chwilę później strzał z półdystansu oddany przez Szymona Grączewskiego obronił Patryk Pietruszewski. 61. minuta potwierdziła stare piłkarskie porzekadło, iż „niewykorzystane szanse potrafią się mścić”. Wiślanie wyszli praktycznie z pierwszą dalszą kontrą i przekuli ją na drugą bramkę po strzale Jakuba Guta. Na trybunach i w sztabach zawrzały skrajne emocje, ale nie brakowało ich również na murawie. Mimo iż to biało-zieloni wciąż przeważali w posiadaniu piłki, to przyjezdni wyraźnie skupili się na tym, aby szczelnie zabezpieczyć okolice własnego pola karnego i bramki, czekają na możliwość wyjścia w kolejnych kontratakach. Zmiana na tablicy wyników pojawiła się dopiero w 76. minucie, kiedy to drużyna Chełmianki wyszła z kontrą, a po interwencji goalkeepera Wiślan piłkę do siatki posłał Hubert Krawczun. Bramka kontaktowa wyraźnie podniosła morale biało-zielonych, którzy dominowali na murawie szczególnie w ostatnich minutach regulaminowego czasu, jak też w aż sześciu doliczonych. Nie brakowało strzałów z różnych odległości, emocji i agresywnej presji w obu kierunkach, jednak finalnie to gościom udało się zdobyć trzy punkty.- Na pewno zagraliśmy najlepszy mecz w tym sezonie, bo w zasadzie zgadzało się wszystko, oprócz wyniku, i to boli – podsumowuje spotkanie trener Chełmianki. - o ile natomiast chodzi o to, w jaki sposób funkcjonowaliśmy będąc przy piłce, i ile dogodnych sytuacji sobie stworzyliśmy, to należy być zadowolonym. Był to taki mecz, który z pewnością dobrze się oglądało, jednak cały czas problemem jest strzelanie bramek i to musimy poprawić.Czytaj również:
Idź do oryginalnego materiału