
Kadry z filmików wideo nakręconych przez pasażerów samolotu.
Od wczoraj tematem numer 1 w mediach jest katastrofa samolotu linii Delta Airlines z 80 osobami na pokładzie na płycie lotniska Pearson.
Według przedstawicieli Zarządu Lotnisk w Toronto w wyniku tego incydentu ostatecznie ustalono, iż rannych zostało 17 osób, jednak żadnej z nich nie grozi niebezpieczeństwo.
Lotnisko wznowiło działalność tego samego dnia o godzinie 17:00, jednak dwa pasy startowe pozostaną zamknięte z uwagi na konieczność przeprowadzenia szczegółowego śledztwa. Władze ostrzegają, iż może to prowadzić do opóźnień lotów. Tymczasem Kanadyjska Rada Bezpieczeństwa Transportu (TSB) wysłała zespół ekspertów, który zbada przyczyny wypadku.
Co mówią specjaliści od lotnictwa
W rozmowie z CP24 specjalista ds. lotnictwa CTV News, Phyl Durdey, stwierdził, iż choć dokładne przyczyny katastrofy nie są jeszcze znane, jednym z czynników mógł być silny wiatr.
– W momencie zdarzenia prędkość wiatru wynosiła około 27 węzłów (50 km/h), a w porywach dochodziła do 35 węzłów (65 km/h), z lekkim bocznym podmuchem – wyjaśnił.
Mimo trudnych warunków pogodowych, piloci są odpowiednio przeszkoleni do radzenia sobie w takich sytuacjach i powinni być na nie przygotowani.
– Podczas podchodzenia do lądowania otrzymują automatyczne komunikaty o aktualnych warunkach pogodowych, kierunku i sile wiatru oraz widoczności na pasie startowym – dodał Durdey. – Dzięki temu mogą odpowiednio zaplanować manewr i uwzględnić wszystkie możliwe scenariusze.
Linie Delta poinformowały, iż lot 4819 był obsługiwany przez spółkę Endeavor Air, a maszyna to Bombardier CRJ-900 – model wprowadzony na rynek w 2001 roku.
Według danych Aviation Safety Network, w ponad 100 incydentach z udziałem tego modelu od 2005 roku nie odnotowano żadnej ofiary śmiertelnej. Eksperci zgodnie twierdzą, iż CRJ-900, mimo upływu lat, to niezawodna konstrukcja.
– To solidnie zaprojektowany samolot – powiedział ekspert lotnictwa John Cox w rozmowie z CP24. – Jego konstrukcja i systemy ewakuacyjne spełniają najwyższe standardy bezpieczeństwa, co potwierdziło się w trakcie tego zdarzenia.
Podobną opinię wyraził Steve Green, specjalista ds. badania wypadków lotniczych.
– Kiedy patrzy się na samolot przewrócony do góry nogami i widzi się, jak niewielkie obrażenia odnieśli pasażerowie, można docenić wysiłek włożony w poprawę bezpieczeństwa lotnictwa – powiedział.
Śledztwo TSB – na czym się skupi?
Rada Bezpieczeństwa Transportu (Transportation Safety Board – TSB) w swoim dochodzeniu skoncentruje się m.in. na stanie pasa startowego.
– Jakiekolwiek zanieczyszczenia mogą mieć wpływ na osiągi samolotu, jego zdolność do hamowania oraz kontrolę nad maszyną – wyjaśnił Daniel Gustin, główny instruktor Canadian Flight Trainers.
Dodał, iż mimo iż wypadek miał miejsce w trudnych warunkach, lotnisko Pearson funkcjonowało normalnie – inne maszyny startowały i lądowały na tym samym pasie wcześniej tego dnia.
Ekspert Steve Green również zauważył, iż nic nie wskazywało na to, by warunki na lotnisku odbiegały od normy.
– Oczywiście śledztwo weźmie pod uwagę różne czynniki, takie jak możliwe ścinanie wiatru, oblodzenie czy ograniczona widoczność – powiedział. – Jednak Pearson dba o stan pasów startowych i nie dopuściłoby do lądowania, gdyby miały wystąpić jakiekolwiek zagrożenia.
„To niezwykłe, iż doszło do takiego wypadku”
Eksperci są zgodni, iż choć warunki atmosferyczne mogły przyczynić się do incydentu, to sytuacja, w której samolot kończy lot do góry nogami na pasie startowym, jest niezwykle rzadka.
– To niewiarygodne, iż coś takiego w ogóle mogło się wydarzyć – skomentował Gustin. – Nie wiemy jeszcze, jak do tego doszło, bo takie przypadki są praktycznie niespotykane w kanadyjskim lotnictwie”.
– To prawdziwy cud, iż nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń – podsumował Durdey.
Na podst. CTV News